Przejdź do głównej zawartości

Zakup własnego domku!!!!!!!!!!

      Od początku tego roku z mężem przeglądaliśmy oferty domów. Uwierzcie - masakra! Domów wybór przeogromny: mniejsze, większe, wykończone i nie wykończone, w stanie surowym, na wielkiej działce, na małej działce, z garażem lub bez, z budynkiem gospodarczym lub bez, ach.... A najgorsze w tym wszystkim są CENY! Byliśmy oglądać w sumie kilkanaście domków. I jakoś w maju ten Jeden przypadł nam do gustu. To był jedyny domek, który podczas rodzinnego oglądania każdy z nas miał swoją wizję co do któregoś pokoju czy części ogrodu:) Ale w drodze powrotnej mieliśmy sobie do opowiedzenia tych naszych wizji! Później nastąpiła poważna rozmowa - czy decydujemy się właśnie na TEN dom? Podjęliśmy decyzję, że TAK.

     Więc zaczęliśmy starania o kredyt. I tu kolejna masakra! W tv i radiu słychać, jak to łatwo, szybko i przyjemnie można dostać kredyt! Akurat!!! Zaczęliśmy składanie papierów, papierków i jeszcze więcej papierków. I co chwilę coś bankowi nie pasowało. Po kilkumiesięcznej przepychance pomiędzy bankiem - naszym doradcą - no i nami  w końcu doszliśmy w tym m-cu do porozumienia. I umowa dotarła do nas - już połowa sukcesu. Dziś zaliczyliśmy notariusza - hura! No i od notariusza papiery poszły do banku, więc za kilka dni pieniążki będą u pani, potem ona się wyprowadzi, a my się przeprowadzimy w końcu do naszego domku!!! Uwierzcie mi - że NAPRAWDĘ SIĘ CIESZĘ JAK MAŁE DZIECKO I DOCZEKAĆ SIĘ NIE MOGĘ TEJ PRZEPROWADZKI. Choć na ten dzień to pewnie z m-ąc poczekam. Bo tak się umówiliśmy z tą panią. A ja mam od powrotu do domku taką energię, że najchętniej bym od razu zaczęła nas pakować!

     A! Bym zapomniała. Jak u notariusza liczyłam pieniążki do zapłaty, to Patryk tak się przyglądał i powiedział: A CZEMU MAMO CHCESZ DAĆ TEJ PANI TYYYYLE PIENIĄŻKÓW? To odpowiedziałam, że MUSIMY ZAPŁACIĆ  ZA TE PAPIERY CO NAM PRZYGOTOWAŁA I POTEM DOMEK BĘDZIE NASZ. A synio mi na to, że: TO NIE DAWAJ JEJ TYCH PIENIĄŻKÓW, ZABIERZ I NAM COŚ KUP, A MIESZKAĆ BĘDZIEMY TAM GDZIE MIESZKAMY :) :) :)

                                                           A tu moi dwaj synkowie:)


Komentarze

  1. Patryś - dowcipniś :) Jak już się urządzisz w nowym domku to wpraszam się na kawę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście że Was zapraszamy jak się już urządzimy:):)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo