Przejdź do głównej zawartości

Recenzja Chusteczek Colour Catcher.

     W lutym pisałam Wam, że dostałam się do testów chusteczek Colour Catcher od Rekomenduj.to. Testowałam sumiennie, tak samo sumiennie porozdawałam wszystkie próbki, które dostałam. Później zbierałam opinie od osób, które obdarowałam tymi chusteczkami. I powiem skromnie - wszystkie opinie były POZYTYWNE!


     "Chusteczki Colour Catcher:
- zapobiegają zafarbowaniu ubrań,
- umożliwiają pranie różnych kolorów razem, 
- sprawiają, że ubrania dłużej wyglądają jak nowe,
- skracają czas poświęcony na sortowanie prania,
- ograniczają liczbę prań."
     To wszystko jest do przeczytania na ulotce lub na opakowaniu chusteczek. Aczkolwiek ja zgadzam się z tymi wszystkimi stwierdzeniami!!! Produkt który otrzymałam od Rekomenduj.to do przetestowania sprawdził się u mnie w 100%! Każde pranie starałam się mieszać: do ciemnych jeansów wrzuciłam jasne body najmłodszego, do czerwonych ciuchów dorzuciłam kilka niebieskich bluzeczek synków, albo do mieszanych kolorów wrzuciłam kilka ciemnoczerwonych ubrań. Zawsze dokładałam chusteczkę Colour Catcher i ani razu nic mi nie zafarbowało, a chusteczki nigdy z pralki nie wychodziły już śnieżnobiałe! Bo nawet kiedy nie wyłapały mocno koloru, to chociaż wyłapywały brud i inne barwniki z ciuszków. Zresztą zobaczcie moją fotorelację :) 

Najpierw moje pierwsze pranie z chusteczkami:)



Tutaj efekt - widoczny jest od razu! 


Teraz pozostałe efekty :)









      I co powiecie? Bo ja choć pierwsze pranie mieszane robiłam jak to się mówi "Z DUSZĄ NA RAMIENIU", to potem szło mi już takie pranie bez oporów i bez obaw. Zresztą efekty widać, więc i Was zapraszam, a nawet polecam zaopatrzyć się w takie właśnie chusteczki! Tym bardziej, jeśli wiecie, że macie jakieś ciuchy, czy pościel lub ręczniki, które wiecie, że farbują! Jest to produkt mega przydatny w domu u każdego, zarówno u pani domu  jak i u kawalera ! 


Komentarze

  1. Haha, kawaler jak sam robi pranie, to pewnie wie, że trzeba sortować, ale za to mój mąż, jak pierwszy raz robił samodzielnie pranie (ja byłam w szpitalu) i dostał szczegółowe instrukcje, to wszystko byłoby ok, gdyby nie dorzucił swojej czerwonej koszulki :D Ja jestem tak przyzwyczajona do sortowania, że tak na co dzień pewnie takie chusteczki nie byłyby mi potrzebne, ale czasem jest tak, że potrzebuję na szybko wyprać coś jasnego i coś ciemnego i wtedy byłyby w sam raz. A taka ciekawostka: prałam koszulę jasnojeasnsową ręcznie, bo miała jakieś kryształki przyszyte i woda z niej była ciemnozielona :0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie ciekawostka! Ja też sortuję, choć z tymi chusteczkami to zaczęłam mieszać pranie. Teraz chusteczki sie skończyły, więc chyba muszę sobie ich dokupić :)

      Usuń
  2. Od kiedy kilka lat temu dowiedziałam się o chusteczkach wyłapujących kolory piorę tylko z nimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja niby je widziałam w sklepie, ale nie miałam przekonania do nich i nigdy ich nie kupiłam. Teraz zdania zmieniłam :)

      Usuń
  3. używamy (tzn. żona używa):) od dłuższego czasu. Potwierdzam. Są świetne:) tylko po praniu wyglądają jak rozszarpana przez Burka pana Miecia szmata.:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię te chusteczki :) Są super!

    OdpowiedzUsuń
  5. ja lubię sortować, ale mam jeden szalik, który od 15 lat co pranie farbuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. No w końcu czymś Ciebie Kochana zaskoczyłam :) Jestem z siebie dumna :)

      Usuń
  7. Wow, no to niezla roznica :-) fajnie, ze sprawdza sie u Was w praniu!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam sceptycznie nastawiona do tego wynalazku, ale faktycznie zmieniłam zdanie :)

      Usuń
  8. Z miłą chęcią wypróbuję. A poza tym właśnie skończyłam czytać całego Twojego bloga od pierwszej do ostatniej notki i wiesz co - mam wrażenie że znam Cię bardzo, bardzo długo. Jesteś fantastyczną kobietą i matką z niesamowitym optymizmem. Lubię Cię jeszcze bardziej po przeczytaniu fragmentu Twojego życia niż przed nim. I cieszę się, że tutaj trafiłam. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to teraz mam wypieki na twarzy! Podziw, za przeczytanie bloga od A do Z. I ogromnie mi miło, że tu zaglądasz, odwiedzasz, komentujesz i że JESTEŚ :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Bardzo przydatne przy dzieciakach gdy prania jest sporo i liczy się czas, bo wszystko musi być na już;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo