Przejdź do głównej zawartości

"Jesień w Brukseli" Katarzyna Targosz.

      Mamy jesień i dlatego wrzucam moje osobiste doznania na temat książki " Jesień w Brukseli" Katarzyny Targosz .Nieskromnie dodam, że i tę książkę udało mi się zdobyć z autografem autorki :) Za co Kasi bardzo dziękuję :) Bo wiosną tego roku opisałam książkę "Wiosna po wiedeńsku". 


      "Jesień w powieści ma wiele twarzy. To pora roku i przełom w życiu pewnej dziewczyny, która nie ma już nic do stracenia. To opowieść o samotności, cenie popełnianych błędów, wybieraniu własnej drogi, sile przyjaźni i miłości. Pełno w niej niespodzianek - tu osiedlowy blokers może zaprzyjaźnić się z dystyngowanym staruszkiem, ateistka odnaleźć Boga, tajemniczy zboczeniec zaatakować znienacka, a internetowy byt stać się realnym w najmniej spodziewanym momencie. To przede wszystkim historia przemiany, doprawiona szczyptą sensacji i sporą porcją słodko - gorzkich emocji. "

     Od samego początku książka mnie wciągnęła. I choć mylnie odczytałam na początku tę Brukselę, to później w książce już wszystko mi się wyjaśniło ;) Główna bohaterka - Konstancja nie ma lekko. Rozstała się z facetem, pracę straciła i została z kredytem do spłacenia. Za to na pewno może liczyć na swojego brata Przemka oraz na przyjaciółkę Elizę. W końcu dobre wsparcie jest jej potrzebne, bo poszukuje nowej pracy! A nie jest to łatwe. 

      Kiedy w końcu Konstancja dostaje propozycję pracy, ma najpierw wykonać dla przyszłych pracodawców pewien projekt. Ma z nim trochę kłopotów. Postanawia znaleźć jakąś pomoc w internecie. Tam poznaje pewnego "przyjaciela", który trochę jej pomaga. W realu również poznaje fajnego faceta, aczkolwiek nie jest nim zainteresowana, woli pozostać z nim w stosunkach przyjacielskich. Drugi nowo poznany facet ją interesuje, ale on ją tylko na moje wykorzystuje. Zbiega się z tym wszystkim pewna nieprzyjemność, bo główną bohaterkę ktoś prześladuje. No i co by tu się wydarzyło, gdyby nie pomoc Przemka? Taki brat jednak każdej dziewczynie by się przydał :) 

     Nie chcę Wam za dużo zdradzać, bo zachęcam Was oczywiście do przeczytania tej książki. Jednak przyznam, że Konstancja mnie trochę zaskoczyła. Nie pomyślałabym, że po takim długim związku z jednym facetem, można od razu rzucać się na innego faceta bez zobowiązań. A przynajmniej, jak już chciała takich chwil bez zobowiązań, to po co potem robi sobie żale?! Jest dorosła i chyba wie co robi! Nie wiem, może ja mam staroświeckie poglądy na ten temat :) No i wiem, że to tylko postać z książki. Za to mega pozytywną postacią okazał się sąsiad Konstancji, pan Zenon. Noooo.... przyznaję bez bicia, że był taki moment, że uroniłam kilka łez czytając o panu Zenku. 

     Tak więc, jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, to przeczytajcie, bo czyta się lekko i przyjemnie. Książka ma tylko 231 stron, więc w wolnej chwili czyta się szybko. A przygody, które przydarzają się bohaterom są ciekawe i wciągają. Mam małe ALE do autorki - bo tak mnie akcja wciągnęła, że niespodziewanie książka mi się skończyła!!! Jakoś mi MAŁO, nie wiem jak to opisać, ale jakoś, czegoś mi brak! Ha, ha - chyba muszę sięgnąć po kolejną książkę ;) 

Komentarze

  1. Staram się już pisać dłuższe książki :) "Szlak Kingi" ma ponad 400 stron, a moja kolejna powieść, która, mam nadzieję, niedługo się pojawi też jest całkiem długa :)
    Dziękuję, kochana, za świetną recenzję i bardzo się cieszę, że spędziłaś miłe chwile z książką :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosiłam Gwiazdora o SZLAK KINGI - zobaczymy czy go dostanę ;) Jak nie to urodziny w styczniu będą okazją, żeby prosić ponownie o tę książkę ;) Mi się bardzo podobała ta książka, więc na pewno jak tylko będę miała możliwość, to sięgnę po następne książki Twoje :) Pozdrawiam i dziękuję za emocje ;)

      Usuń
  2. Kasia pisze fantastyczne książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki nie znam, dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja skusiła mnie do zakupu... Po wypłacie zrobię sobie prezent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, trzeba sobie też czasem samemu coś sprezentować :)

      Usuń
  5. zapisuje na liste

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaciekawiła mnie ta książka. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie słyszałam o tej autorce, miło dowiedzieć się czegoś nowego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może teraz przeczytasz coś tej autorki :) Zachęcam :)

      Usuń
  8. Ciekawa pozycja. Chyba się na nią skuszę. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino też Ciebie serdecznie pozdrawiam. I niedługo odwiedzę Twojego bloga, bo wiem, że długo mnie u Ciebie nie było :) Przepraszam - poprawie się :)

      Usuń
  9. Nie wiem czy to książka dla mnie. Autorki nie znam. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto zapoznać się z autorką - wystarczy wyszukać ją na fb, a potem ocenić czy sięgnąć po jej książki czy nie :)

      Usuń
  10. Czytałam Wiosnę po wiedeńsku, ale ta książka jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo