Przejdź do głównej zawartości

"Pewnej zimy nad morzem" Iwona Banach.

      
     "... Dwa ciała, które mogą należeć do tej samej ofiary, to dopiero początek..." Brzmi groźnie i zapowiada ostry kryminał! Nic jednak bardziej mylnego :) Już dawno się tak dobrze nie ubawiłam podczas czytania kryminału! 


      W opisie książki czytamy:
"Senne nadmorskie miasteczko tuż przed Bożym Narodzeniem staje się areną niepokojących wydarzeń. Dwa ciała, które mogą należeć do tej samej ofiary, to dopiero początek... Przystojny policjant Marek rozpoczyna skomplikowane śledztwo. Dzielnie wspiera go w tym urocza Majka. Czy wspólnie uda im się wyjaśnić zagadkę? I czy wśród całego tego zamieszania znajdzie się miejsce na rodzące się uczucie? 
Jeśli macie ochotę na pełną zwrotów akcji opowieść, przeczytajcie, co wydarzyło się pewnej zimy nad morzem..."

     Zwykłe, małe, nadmorskie miasteczko, Skarbowo. Ogólnie rzecz biorąc, zimą nic tutaj się nie dzieje. Zbliża się Boże Narodzenie i każdy w sumie zajmuje się przygotowaniami do świąt. Natomiast w jednym z pensjonatów - dokładnie w "Magicznej Latarni" trwają przygotowania do przyjęcia sporej grupy kobiet. Te kobiety, to blogerki, które fascynują się okultyzmem. I właśnie mają spędzić święta łącznie z Sylwestrem i Nowym Rokiem w okultystycznych klimatach.  

     Obok "Magicznej Latarni" jest dom pani Dziubowej. Jako że Dziubowa nie ma własnych dzieci, dom ten kiedyś podobno ma stać się własnością jednej z jej krewnych - Julity. A za ową Julitą nikt w Skarbowie nie przepada! Dlaczego? He, he, musicie o tym przeczytać w książce. 

     Niby tak różne dwa światy - bo tu młode kobiety, które zjadą się na swój babski zlot, a tutaj miejscowe starsze panie i panowie, ale ich losy się ze sobą połączą, poplączą, no ogólnie będzie intrygująco i wesoło. Miejscowy policjant Marek też zostanie wciągnięty w całą sprawę, choć jemu to akurat nie przeszkadza, wręcz jest zadowolony, że może trochę zbliżyć się do córki właścicielki Morskiej Latarni - Majki. Dosyć intrygującymi postaciami będą dwaj miejscowi młodzi mężczyźni - Zenek i Mysza. Powiem tyle, skąd oni czerpią pomysły, to ja zielonego pojęcia nie mam! Ale z nimi te blogerki nudzić się nie będą :) 

     I jest jeszcze miejscowa legenda o UMARNIKU. Kto to? Co to? O co w tej legendzie chodzi? Tego dowiecie się z książki. Jednak będzie się działo trochę z tym Umarnikiem. 



     Kiedy czytałam tę książkę, to miałam momenty niezłego ubawu! Naprawdę dawno się tak dobrze nie bawiłam czytając powieść kryminalną :) Autorka poza wątkiem kryminalnym, dodam że do samego końca nie wiedziałam ani kto mordował, ani dlaczego, to jeszcze wplotła tu wątki romantyczne i wesołe lub nawet momentami bardzo wesołe! Dopiero z książki się dowiedziałam, że koty są podobno niezłym środkiem antykoncepcyjnym! A mam kota w domu - obecnie nawet mam ich 5 - bo mam 4 kociaki do wydania :) Hi, hi :) I jakoś nie działają te koty na antykoncepcję, bo ja jestem w ciąży :) No ale moja kotka może jest inna niż koty Dziubowej :) Poza tym możemy się dowiedzieć, jak to blogerki w świecie wirtualnym się super dogadują, są wręcz przyjaciółkami, a w świecie realnym wygląda to zgoła inaczej. No i wątek główny - czyli morderstwo, a raczej dwa morderstwa i to tej samej osoby! Tak, tak, dobrze czytacie! Okazuje się na samym początku, że dwa razy zamordowano tę samą osobę, są dwa ciała tej samej osoby! Ale jak to? Hm... To też w całkiem sprytny i ciekawy sposób opisała autorka! Tak wiec - jeśli chcecie się trochę pośmiać ale i zarazem rozwikłać ciekawą kryminalną zagadkę, to sięgnijcie po książkę "Pewnej zimy nad morzem". 



Tytuł: "Pewnej zimy nad morzem"
Autor: Iwona Banach 
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: LUCKY

      Dziękuję Wydawnictwu LUCKY za egzemplarz do recenzji.




Komentarze

  1. Dziękuję, usiłowałam linkiem udostępnić i rzeczywiście FB świruje. Co do kociej antykoncepcji... nie każdy jej pragnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mam problem od jakiegoś czasu z FB. Ale mam nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni.
      Co do tej antykoncepcji, to ja faktycznie chciałam zajść w ciąże, ale jak ktoś nie chce, to może wypróbować koty jako sposób antykoncepcyjny. :) Ma Pani oryginalne pomysły i w bardzo wesoły sposób opisuje Pani kryminalne zagadki :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ciekawa, wesoła i z bardzo fajną zagadką do rozwiązania.

      Usuń
  3. Największa wrażenie robi na mnie ta okładka :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, okładka czadowa! Ale treść też jest super!

      Usuń
  4. Akurat połączenia kryminału i romansu nie lubię ale kryminał z komedią już tak. Jestem ciekawa czy książka przypadłaby mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się sam tytuł, niebanalny i intrygujący :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka nie zachęca do sięgnięcia po książkę, wiem, że to subiektywne odczucia, ale mnie ona nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może być ciekawe :) Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. też recenzowałam tą książkę, ale dla mnie porażka- zupełnie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, poboba mi się Twoj artykuł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo