Przejdź do głównej zawartości

"Miała umrzeć" Ewa Przydryga.

          "Mózg to arcyciekawa konstrukcja - bezlik zależnych od siebie trybików, dźwigni, krętych zwojów i korytarzy."

      Już od pierwszych stron książka mnie mega wciągnęła. Narratorami są tutaj dwie kobiety - Ada i Lena. Ada opowiada swoją historię z roku 1998, natomiast Lena z roku 2019. Jak widać gołym okiem, różnica 21 lat pomiędzy obiema historiami. A jednak chcąc nie chcąc w jakiś tam sposób obie historie się w pewnym momencie łączą ze sobą. A prawie cała akcja książki osadzona jest w Trójmieście - głównie w Gdyni. Moim ukochanym mieście :)


     Ada mieszka z rodzicami i dużo młodszą siostrą. Ojciec zajęty non stop swoją pracą lub szemranymi interesami, matka ciągle pije i leży na kanapie, a Ada jako 17 latka ma swoje życie, ale też spada na nią opieka nad 4 letnią siostrą. Nastolatka ma swoją 4 osobową paczkę, z którą robią sobie różne dziwne wyzwania. I kiedy podczas jednego z tych wyzwań ginie niewinny człowiek, to wtedy rozpoczynają się dziwne i makabryczne zdarzenia. 


     Lenę wychowywała ciotka. Jej rodzice podobno zginęli, kiedy ona była malutka. Ciotka jednak nigdy nie zastąpiła matki dziewczynie i nawet nie próbowała. Raczej szorstko traktowała siostrzenicę. Lena przez swoje wycofanie, nie ma wielkiego grona przyjaciół. Ale ma jedną prawdziwą przyjaciółkę i ma kolejnego faceta, z którym nie wiadomo jak długo jeszcze będzie, bo już wymyśla jak go spławić. Młoda dziewczyna boryka się z pewnymi konsekwencjami z dzieciństwa, ale nie bardzo je rozumie, a wręcz dziwi się, skąd się biorą i co oznaczają. Pewnego dnia, podczas wystawy jej prac, zaczepia ją przedziwna osoba - klaun. Mówi dosyć zagadkowo, ale odzywa się do niej tak, jakby ją znał. Tylko skąd? I dlaczego mówi tak dziwnie, bez ładu i składu dla dziewczyny. A kiedy ona następnego dnia chce porozmawiać z tym dziwnym klaunem, okazuje się, że ktoś go zabił! Ot, taki dziwny zbieg okoliczności. I tutaj młoda kobieta zacznie swoje dochodzenie. Będzie chciała za wszelką cenę poznać prawdę i nawet narażając swoje życie. 


     Jak daleko posunie się Lena, by poznać całą prawdę? No i do jakich tajemnic się dokopie? A także czy tajemnice z przeszłości nie przygniotą jej za bardzo? A Ada? Co takiego zrobiła ze swoją paczką, że zginął jakiś człowiek? No i jakie konsekwencje będzie miała śmierć tego niewinnego człowieka? Czy Ada dotrzyma słowa danego młodszej siostrze, że zawsze będzie przy niej? I jak potoczą się dalsze losy Ady rodziny? 



"Nie zadawaj zbyt wielu pytań, a będzie ci dane."

     Masa pytań, aby poznać na nie odpowiedzi, musicie przeczytać książkę! Polecam! Od samego początku nie będziecie się nudzić! Wartka akcja na to nie pozwoli. I tak szczerze się przyznam, że gdzieś tam słyszałam, że dzieciaki w różnym wieku robią sobie różne, głupie wyzwania i czelendże. Ale nigdy nie słyszałam o takich jak tutaj przeczytałam w książce! Te ich pomysły mną wstrząsnęły! A model owej rodziny Ady mnie zasmucił, zdenerwował i wstrząsnął mną! Bo jak tak może matka 4 letniego dziecka non stop pić i zajmować się sobą a nie dzieckiem!!! Ja jako matka nie jestem w stanie tego zrozumieć. Fantastyczny thriller psychologiczny! I jestem jeszcze ogromnie wdzięczna autorce za to, że osadziła fabułę książki głównie w mojej ukochanej Gdyni. No cóż ja poradzę, że Gdynię darzę miłością :) 




Tytuł: "Miała umrzeć"

Autor: Ewa Przydryga

Ilość stron: 318

Wydawnictwo: MUZA

    Za tę książkę dziękuję Wydawnictwu Muza. 



Komentarze

  1. Ciekawy pomysl na fabule. dziekiuje ci za polecenie

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki, które mają wciągającą akcję i mnie nie nudzą.
    Polecasz, to przeczytam.
    Dzięki za recenzję.
    Pozdrawiam :-)
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokopywanie się do tajemnic przeszłości może być mega ekscytujace.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale może być i zagrażające życiu czasem ;)

      Usuń
  4. No i muszę zapisać sobie na listę, zachęciłas mnie do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  5. Fabuła bardzo wciągająca jestem ciekawa końcówki :)Kusi mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświe...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...