Przejdź do głównej zawartości

"Powiernik" Franciszek M. Piątkowski - Book Tour.

        Naprawdę nie pamiętam, abym kiedykolwiek wcześniej czytała jakąś książkę o słowiańskiej fantastyce. Ale jak to mówią, zawsze musi być ten pierwszy raz :) 


     Zapisałam się do tego Book Touru u Czytam dla przyjemności trochę z ciekawości. Żeby sprawdzić, czy ta książka mi się spodoba? Bo ta książka jednak odbiega bardzo od tematyki książek przeze mnie czytanych. Ku mojemu zaskoczeniu - książka mnie wciągnęła i jestem ciekawa kolejnych części. Z tego co się orientuję, to "Powiernik" jest 1 częścią, potem jest "Widzący" i część 3 to "Obrońcy". I za jakiś czas je przeczytam, bo i do tych pozostałych części zgłosiłam się do BT :)


     Cała historia dzieje się w Polsce, na lubelszczyźnie w teraźniejszych czasach. Ale są tutaj nawiązania aż do czasów Mieszka I. Wtedy na ziemiach słowiańskich ludzie wierzyli w demony i różnych Bogów, m.in. w: Peruna, Welesa, Swaroga, Świętowita, Jarowita, itp. Wiemy z historii, że od chrztu Mieszka I ludzie przechodzili na wiarę chrześcijańską. Więc wiara w innych Bogów słabła. W obecnych czasach tylko mała garstka ludzi pozostała w Polsce tych wierzących i jednym z nich jest Marek Lichocki - adwokat. Marek wiedzie dosyć spokojne życie, dobrze układa mu się w pracy oraz w jego związku z partnerką. Jednak od dnia, kiedy poznał tajemniczego staruszka - Jana Rokickiego w jego życiu zaczyna dziać się naprawdę sporo! Wiadomość, że Jan jest jakimś POWIERNIKIEM robi na nim wrażenie - choć ciągle nie do końca wierzy we wszystko co słyszy od mężczyzny. 

"- To, że w coś nie wierzysz nie oznacza, że to przestaje istnieć..."


"- W każdym razie - Rokicki znów podjął opowieść - od czasów Witomira kolejni Powiernicy - ja jestem, jak już panu wspomniałem, sześćdziesiątym siódmym z kolei - przez wieki stali na straży dawnej wiedzy, obyczajów i pozostali wierni Starej Wierze. "


     Kiedy w końcu zaczyna wierzyć w słowa Powiernika musi przejść szkolenie u niego. A do przyswojenia ma ogrom wiedzy. Ta wiedza przyda mu się, kiedy będzie musiał walczyć z demonami a nawet odbyć przedziwną i bardzo niebezpieczną podróż do magicznego świata Bogów. Nie zdradzę Wam, dlaczego musiał odbyć tę podróż i jakim kosztem, ale powiem, że totalnie autor mnie zaskoczył różnicą czasu w świecie Bogów i w naszym oraz tym, że tak cudownie połączył teraźniejszość ze starosłowiańską wiarą. 


     Dopiero po przeczytaniu tej książki sprawdziłam w necie tych słowiańskich Bogów. Jeśli i Wy jesteście ich ciekawi, to sobie ich poszukajcie. Wiele ciekawostek można się o nich dowiedzieć. A z książki dowiadujemy się jeszcze, że wokół ludzi są różne inne stwory i demony, jak: uboża, domowniki, strzygi, południce, biesy, żmije, latawice, licha, czarty i inne. Naprawdę rewelacyjnie czytało się tę powieść. Moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach, bo oczywiście musiałam sobie od razu wyobrazić jak te wszystkie demony czy Bogowie wyglądają. Poza tym dzieje się tutaj sporo, czyta się z wielkim zainteresowaniem, bohaterowie są przeróżni i jest ich sporo, dodatkowo możemy liznąć trochę wiedzy o starosłowiańskich demonach czy Bogach, a nawet o ich obrzędach - a to ogromny edukacyjny plus, no i jakby nie było, to coś z naszej przeszłości ;) A dziś warto poznawać swoje korzenie, nawet jeśli trzeba się cofnąć ponad 1000 lat.  



Tytuł: "Powiernik" 

Autor: Franciszek M. Piątkowski

Ilość stron: 220 

      I jak zwykle dziękuję Andżelice z Czytam dla przyjemności że mogłam wziąć udział w kolejnym BT. A autorowi dziękuję za cudowne chwile podczas czytania książki - już nie mogę doczekać się, kiedy nadejdzie moja kolej w BT z kolejnymi pana książkami. 


Komentarze

  1. Książka na pewno ciekawa dla fanów fantastyki. Dla mnie to nie moje czytelnicze klimaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie czytuję takich książek, a jednak ta podbiła moje serce :) Czasem warto przeczytać coś z innej grupy czytelniczej :)

      Usuń
    2. Oczywiście, że warto wyjść ze sfery komfortu, zajrzeć gdzie indziej, dla odmiany, czy z ciekawości, ja tak zrobiłam z książkami traktującymi o fizyce, w życiu nie myślałam, że się w nie wciągnę. :)

      Usuń
    3. Zgadzam się z Tobą. Choć co się tyczy fizyki, to uraz mam do niej od podstawówki :)

      Usuń
  2. świetna książka, polecam cały cykl oraz powiadania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo przeczytam dwie pozostałe części. A opowiadania też mam nadzieję, że uda mi się przeczytać ;)

      Usuń
  3. Na słowiańskich motywach opiera się cały "Kwiat paproci" K. B. Miszczuk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, bo jeszcze nie miałam okazji czytać nic pani Miszczuk, ale mam to w planach.

      Usuń
  4. Raczej nie sięgam po takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zwróciłam uwagi wcześniej na ten tytuł, a wydaje się ciekawy, chętnie uwzględnię go w planach czytelniczych. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko znajdziesz chwilę, to polecam tę książkę.

      Usuń
  6. Lubię czasem sięgać po takie książki i uwielbiam nawiązania do słowiańskich wierzeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wcześniej nie miałam do czynienia z takimi książkami i chyba czas to zmienić :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo