Przejdź do głównej zawartości

"Przyjaciółka" Iwona Mejza.

      


    "Życie zawsze ma w zanadrzu jakieś niespodzianki. Czasami bardzo miłe i przyjemne, ale czasami też cuchnące jak zgniłe jajo. "

     "Przyjaciółka" Iwony Mejzy to wciągająca powieść, która przenosi czytelnika do dosyć spokojnego miasteczka Anielin. Premierę ta książka miała 9 marca, czyli całkiem niedawno. A powiem Wam, że cieszę się ogromnie, że i ja mogłam poznać historię mieszkańców tego miasteczka. 

     Głównie w książce mamy opisane losy rodziny Wójcickich. I choć ich przeszłość jest częściowo owiana tajemnicą, to z czasem, powolutku wyjaśnia się tutaj to i owo. Poznajemy też innych mieszkańców Anielina, jak właściciela pizzeri, właścicielkę sklepu, kioskarkę, braci prowadzących księgarnię. Ale też poznajemy obcego mężczyznę, który pojawił się w tej miejscowości z konkretnego powodu i tylko los sam zadecyduje, kiedy ten mężczyzna - czyli Marcin, wyjawi powód swojego przybycia. A dzieje się tutaj, w tym na pozór spokojnym i nawet trochę nudnym miasteczku, dosyć sporo. Zresztą tak pewnie jest wszędzie. Bo wiadomo, że nie wiemy co tak naprawdę dzieję się u naszych bliższych i dalszych sąsiadów dzień w dzień i o każdej porze dnia. A tutaj mamy tę możliwość podejrzenia zwykłych ludzi podczas ich dnia pracy czy wolnego. Wchodzimy że tak powiem z butami w ich życie. A życie każdego z bohaterów pisze tak różne historie! 

   "Kiedy, jeśli nie teraz? Jutra może nie być. Żyj! Po prostu żyj i bądź sobą". 

   " ...bo człowiek naprawdę nie wie, co mu los jeszcze szykuje. Jakkolwiek by to nie brzmiało. "

   " Niczyje życie nie jest idealne, ale jeżeli nie wiemy, co się w nim dzieje naprawdę, to często wydaje się nam, że cudze życie spełnia nasze marzenia. A tak nie jest. Naprawdę. Staramy się być szczęśliwi każdego dnia, bo kiedyś zdaliśmy sobie sprawę, że tego, co już się wydarzyło, nie jesteśmy w stanie zmienić, mamy tylko wpływ na to, co się wydarzy. I staramy się z tego wpływu korzystać. "

     Więc tak, od 4 lat rodzina Wójcickich mieszka w Anielinie. W ich przeszłości są pewne niedomówienia, które rzutują na ich obecne i przyszłe życie. Ale tutaj, w Anielinie starali się ułożyć sobie życie na nowo. We czwórkę. Rodzice wyjeżdżają na wakacje. W domu zostaje Marta i Pola. Ich życie w pewnym momencie zostanie wywrócone do góry nogami. Dziewczyny zostaną same w domu i będą musiały zmierzyć się z różnymi nowymi dla nich sprawami. Całe szczęście, że mogą liczyć na pomoc babci, a także sąsiadów. A sąsiedzi borykają się też z różnymi rozterkami, problemami i smuteczkami. Kiedy do miasteczka przyjeżdża obcy mężczyzna, wszyscy interesują się nim. A on wyjątkowo interesuje się Polą i Martą. Tylko z jakiego powodu? O co mu chodzi? No i z jakimi problemami borykają się Marta i Pola? Z czym jeszcze będą musiały się one zmierzyć? A sąsiedzi jakie mogą mieć problemy czy smuteczki? Tego dowiecie się z pierwszego tomu powieści o Miasteczku Anielin.

      Poruszyła i wciągnęła mnie ta powieść. Mamy tutaj dużo smutku, żalu, starty bliskich, wspomnienia z przeszłości - te smutniejsze i te weselsze. Ale jest i pomoc sąsiedzka, wsparcie, miłość, troska. Takie blaski i cienie zwykłych ludzi. A to co jest tutaj takie piękne, co mnie chwyciło za serce, to to, że choć każdy z bohaterów boryka się z różnymi problemami, to nie obarcza nimi nikogo - ale jakby co, to wie, że może liczyć na pomoc czy wsparcie w pewnych osobach. Bohaterowie zauważają, jak ciężko czasem udźwignąć samemu pewne problemy i czasem warto poprosić o pomoc kogoś innego lub przyjąć taką pomoc, jeśli ktoś ją oferuje. A zaskoczyła mnie tutaj najbardziej mała Pola. Kilkulatka jest nader bystra, mądra i wręcz wyjątkowa. I czasem miałam wrażenie, że to nie Marta opiekuje się Polą, a jest wręcz odwrotnie! Ale żeby zrozumieć o co mi chodzi, musicie sięgnąć po tę książkę. Zakończenie mnie zaskoczyło i zostawiło z  taką ogromną ilością myśli w głowie - że ale jak to?, że dlaczego akurat on? , dlaczego w ten sposób?, czemu nie wcześniej ?, jak to się wyjaśni, to jak ona zareaguje?, co powie?, jak się zachowa? No i mogłabym tych pytań mnożyć tutaj i mnożyć. Jednak uważam, że jeśli chcecie przeczytać książkę, o takich życiowych tematach, o zwykłych i czasem niezwykłych problemach, a przy tym też poczuć tę sielskość spokojnego miasteczka, to zapraszam do tej lektury! Mnie autorka oczarowała tą powieścią, a Waszego zdania ja jestem też bardzo ciekawa. Więc czytajcie i potem wyraźcie swoje zdania. 



Tytuł: "Przyjaciółka"

Autor: Iwona Mejza

Ilość stron: 320

Wydawnictwo: Dragon


      Dziękuję Wydawnictwu Dragon za kolejną cudowną współpracę. 


Komentarze

  1. To piękna książka. Skradła moje serce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już sama okładka zachęca do przeczytania.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Jest taka wiosenna, mam wrażenie, że taka lekka ;)

      Usuń
  3. Małe miasteczka mają to do siebie że skrywają nie jedną tajemnice. Bardzo lubię odkrywać takie sekrety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to dosyć wciągające. Zatem zachęcam do tej lektury ;)

      Usuń
  4. Okładka jest śliczna, zachęca do sięgnięcia po tę książkę. Świetna recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Okładka przyciąga uwagę ;) A treść pochłania czytelnika :)

      Usuń
  5. Z opisu wynika, że to bardzo wciągająca i ciekawa lektura. Szkoda, że nie słyszałam o niej wcześniej - bo już nie mam co czytać w trakcie przerwy świątecznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz. Chociaż jak to się mówi, co się odwlecze, to nie uciecze, może uda Ci się ją przeczytać podczas majówki ;)

      Usuń
  6. Nie znam jeszcze tego wydania, więc mam co nadrabiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, że mogłam podpowiedzieć ciekawą książkę ;)

      Usuń
  7. Kiedyś nie doceniałam przesłań, że życie to tu i teraz, za bardzo koncentrowałam się na przyszłości, cieszę się, że ten etap mam już za sobą, teraz lubię, kiedy książki przypominają mi cenne przesłania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli podczas czytania dodatkowo nachodzą Ciebie różne rozważania i myśli odnośnie życia prywatnego. A to już jest wyższa klasa czytelnicza.

      Usuń
  8. Zgadzam sie że niczyje życie nie jest w 100% idealne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. A nie raz i nie dwa ludzie patrzą z boku i wydaje im się, że TA czy Tamta osobo to ma super życie. A w rzeczywistości w cale tak nie jest. Eh...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo