Przejdź do głównej zawartości

Michael Bond " Paddington. Historia pewnego niedźwiadka z Peru" oraz "Paddington w ogrodzie".

      Te dwie książeczki dotarły do nas już jakiś czas temu. I choć mamy przygody Paddingtona w innej wersji również od Wydawnictwa Znak Emotikon, to te podbiły nasze serca jeszcze mocniej.

     Do tej pory zachwycaliśmy się przygodami Paddingtona w książeczkach, w których było sporo tekstu i kilka bardzo cudownych szkiców. A ta wersja jest większego formatu, ale za to dużo ciensza i oczywiście jest mniej tekstu, a ilustracje są kolorowe. Moja 3 latka i 7 latek zachwycali się już samymi ilustracjami. Historie były im już znane, najbardziej część pierwsza czyli " "Paddington. Historia pewnego niedźwiadka z Peru", ale i tak uważnie słuchali, kiedy im czytałam. Te książeczki są dla młodszych czytelników, którzy próbują swoich sił w samodzielnym czytaniu, lub dla takich jak moja 3 latka, która uwielbia słuchać kiedy mama czyta, a ona ogląda kolorowe ilustracje i ciągle dopytuje - co tutaj lobi misiu? Albo - pać mamo, misio się maltwi, albo coś wymyśla. No i w sumie ma rację, bo ten kochany misio ciągle coś wymyśla, albo pakuje się w tarapaty, ale to co najzabawniejsze, to zawsze z takich kłopotów wychodzi obronną ręką, albo łapką powinnam napisać ;)

     Teraz zarzucę Was trochę fotkami. Macie okazję zerknąć na obie książki i trochę na moją córcię ;)
















     Sami widzicie, że te ilustracje są takie kolorowe i tyle tutaj się dzieje, że mniejsze dzieci naprawdę zachwycają się nimi. No i wierzcie mi na słowo - nie tylko małe dzieci, bo dorośli też chętnie zerkają na nie :) Zatem, jeśli chcecie poczytać te cudne, kolorowe książeczki, to polecam. Są godne uwagi :) I spędzić można z nimi miło czas. 


 Tytuł: "Paddington. Historia pewnego niedźwiadka z  Peru" oraz "Paddington w ogrodzie"
Autor: Michael Bond 
Ilość stron: 32 i 32
Wydawnictwo: Znak Emotikon

      Bardzo dziękujemy Wydawnictwu Znak Emotikon za te książeczki. 



Komentarze

  1. Moi siostrzeńcy uwielbiają książki o przygodach tego misia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, ilustracje są zachwycające. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie książki można przeglądać bez końca :) bo ten miś przeżywa całkiem niesamowite przygody

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te przygody misia Paddingtona. Pięknie ilustracje i starannie wydane książki to dodatkowy atut.

    OdpowiedzUsuń
  5. Martyna Kwiatkowska15 czerwca 2022 14:36

    Miałam okazję zapoznać się z tymi publikacjami i są naprawdę świetne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczna dziewczynka! Widać, że książeczki ją zaciekawiły :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Misia Paddingtona kojarzę, miło się patrzy na tą postać, napewno wiele radosci daje dzieciom ta lekturka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo