Przejdź do głównej zawartości

"Serce lasu" Patrycja Żurek.

    


    Musicie to przyznać, że tutaj już sama okładka niesamowicie przykuwa oko! Do tego tytuł "Serce lasu" intryguje! Więc oczywistą oczywistością był fakt, że muszę tę książkę przeczytać!

     W książce Patrycji Żurek poznajemy młodego mężczyznę, Iwa,  który jeszcze do niedawna uważał siebie za niezależnego, pracowitego, pewnego siebie i sumiennego pracownika oraz  kochanego syna i narzeczonego. 

  " Wypełniał go wstyd, gdy patrzył wstecz i widział, jak bardzo pozwalał sobą manipulować. Uważał się za dorosłego faceta, trzymającego władzę, pewnego siebie biznesmena, a tak naprawdę pozostał synkiem tatusia i mamusi."

     My poznajemy go w momencie, kiedy poddaje się zabiegom rehabilitacyjnym i terapeutycznym po wypadku, w którym zginęła jego narzeczona, a on walczy ze skutkami wypadku, w tym także z depresją. Wszyscy uważają, że to jego wina i od tego momentu jakby Iwo coraz bardziej odsuwa się od rodziny. Na ten wyjazd rehabilitacyjny też wysłali go rodzice. A kiedy to w Rymanowie poznał tajemniczą Libuszę coś zaczęło się z im dziać. Iwo twardo stąpał po ziemi i nie wierzył w żadne czarodziejskie moce czy rozmowy ze zmarłymi. Uważał to za banialuki. Tak wiec kiedy to Libusza mu powiedziała czym się zajmuje, ten uznał ją za wariatkę i dziwoląga. A jednak coś go i tak ciągle przyciągało w jej kierunku. Libusza natomiast uważała, że fakt iż na jej drodze stanął ten mężczyzna oznaczał, że ona jest mu potrzebna. Tylko do czego? Tego dowie się w swoim czasie. Ale pozostawia wszystko własnemu biegowi spraw. Iwo sam musi do niej przyjść z konkretną prośbą. A on nie dopuszczał do siebie nikogo. Czy dopuści Libuszę i skorzysta z jej pomocy? No i jak znajomość z tą kobietą wpłynie na niego oraz jego rodzinę? A czy Libusza poradzi sobie ze swoimi problemami i w tym całym zamieszaniu będzie chętna do pomocy Iwowi? 

     Powiem Wam, że autorka sama napisała, że jest to jej najlżejsza z książek. W sensie, że tutaj porusza najmniej trudne problemy. Zatem moja przygoda z twórczością autorki zaczęła się dosyć lekko i bardzo przyjemnie. Ta powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony i naprawdę byłam ciekawa losów bohaterów. Tym bardziej, że oboje borykają się zarówno z pewnymi problemami i traumami z dzieciństwa, jak i z teraźniejszymi.  Rodziców Iwa bym zlała wiadrem zimnej wody! Gorszych rodziców nie mógł sobie wymarzyć! No dobra, może i mógł trafić na jeszcze gorszych, ale jego do świętych niestety nie należą. 

     "Słowa krytyki padały z ich ust często, słowa uznania zbyt rzadko. Zresztą te drugie w porównaniu z pierwszymi wydawały się  zbyt blade, nijakie. Nagany zawsze były rzucane ostro, tak by zostały w człowieku na zawsze."

     W jego rodzinie są tajemnice, okłamywanie syna i ogromne parcie na wszystko co najlepsze plus praca, praca, praca! Pracoholizm to też okropna choroba. Nie polubiłam tutaj też zarówno brata Iwa, jak i brata Libuszy. Choć, kiedy co nie co dowiedziałam się o bracie Iwa, trochę zmieniłam o nim zdanie. Jednak nie umiem pogodzić się z faktem, że ich rodzice dla dobra swojej firmy, dla chęci dalszego dobrego zarobku zrobili to co zrobili! To było podłe i wyrachowane oraz okrutne. Przez to Iwo miał na temat własnego brata całkiem inne zdanie! Eh..   Szkoda słów! Podziwiałam za to opanowanie i spokój Libuszy. Sama chciałabym niejednokrotnie być taka spokojna, opanowana i pozwolić na to, by pewne sprawy potoczyły się własnym torem. Ja tak nie umiem :) Podziwiam ją też za to co zrobiła pod koniec książki! Ona ma naprawdę ogromne serducho :) I cieszę się, że książka skończyła się tak a nie inaczej :) A Wy jeśli jeszcze nie zajrzeliście do chatki w środku lasu, w której mieszka Libusza, to koniecznie musicie przeczytać tę książkę i zajrzeć do jej chatki :) Przy okazji dowiecie się też co nie co o zespole FAS. Powiem jeszcze na koniec, że autorka w lekki i bardzo przystępny sposób przemyca w tej jakże ciekawej historii te trudniejsze tematy, które niekoniecznie należą do łatwych. I to chyba właśnie dodaje tej książce tego uroku. Zachęcam Was do tej lektury :)



Tytuł: "Serce lasu"

Autor: Patrycja Żurek

Ilość stron: 304

Wydawnictwo: Dragon


     Bardzo dziękuję Wydawnictwu Dragon za tę uroczą, magiczną i niezwykłą książkę Patrycji Żurek :)

Komentarze

  1. Książka czeka już na moim czytniku. Mam nadzieję, że uda mi się szybko ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem życzę Ci przyjemnych chwil z tą powieścią.

      Usuń
  2. Ano właśnie, życie potrafi często wpleść w nasz scenariusz losu sporo trudnych wyzwań i problemów, a przy książce człowiek ma okazję nabrać do nich nieco dystansu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Albo jeśli zna się z własnego doświadczenia któryś z opisanych problemów, można zobaczyć tutaj np. inny punkt widzenia go lub inne zachowania i to sobie porównać.

      Usuń
  3. Chętnie poczytam mam nadzieję, że uda mi się szybko ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudności w życiu często nas zaskakują...Nie wiem, jak one wpływają na losy bohaterów, ale skoro książka jest lekka w odbiorze, to może nie są to dramaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz przeczytać żeby zobaczyć o co tutaj chodzi ;)

      Usuń
  5. Muszę wspomnieć siostrze o tej pozycji, na pewno będzie nią zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam szczerze, że taki miks tematyczny bardzo mnie zaskoczył. Czary, traumy z dzieciństwa, do tego jeszcze FAS...Może być ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak właśnie tutaj jest! Niby sporo tego, ale w taki ciekawy sposób przemycone, że .... ach, polecam przeczytać :)

      Usuń
  7. No i chyba mnie zachęciłaś. Pakuję ksiazkę własnie do mojego koszyka on-line :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy. A kiedy przeczytasz, chętnie dowiem się Twojego zdania o niej :)

      Usuń
  8. Nie do końca moje klimaty, ale ta książka na pewno sprawi wiele przyjemności innym czytelnikom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sprawia przyjemność, bo coraz wiecej osób sie nią zachwyca.

      Usuń
  9. Nie do konca mnie przekonuje, ale może kiedyś się skusze

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno jest się czym zainteresować i mieć ten tytuł na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Urzekła mnie okladka, Kocham las, póki nie muszę w niego wejść, ponieważ wszelkie robactwo wręcz mnie ubostwia, ale chętnie cos dla odpręzenia poczytam. Kinga

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo