Przejdź do głównej zawartości

"Nikt nie widzi słoni" Katarzyna Wierzbicka - dziecięcy Book Tour.

      Książki Katarzyny Wierzbickiej naprawdę skradają moje serce, ale i serducha moich dzieci. A z tą książką to już w ogóle spędziliśmy kilka cudownych dni. I nie przeszkadzało dzieciom, że mam czyta tę samą książkę któryś dzień z kolei. Mało tego, moja prawie 3 latka wołała już po pierwszym dniu - CHCE BAJKE O SONIU!!!



     Tak więc sami widzicie, że nie miałam wyjścia i musiałam ją kilka dni u nas potrzymać, żeby dzieci mnie nie oskalpowały i zadowolone słuchały wielokrotnie tej historyjki. Kasia Wierzbicka na okładce o swojej książce napisała tak:

"Bajka porusza problem odrzucenia przez rówieśników ze względu na inny wygląd czy chorobę. Powstała w wyniku moich rozmów z bliskimi osób z niepełnosprawnością lub przewlekle chorych. Pomaga dzieciom przepracować problemy z samooceną i skoncentrować się na swoich mocnych stronach. Uświadamia, jak się czują osoby dyskryminowane lub wykluczone ze względu na swoją odmienność."









     W tej niewielkiej książeczce o sztywnej okładce są na pewno przepiękne i przykuwające uwagę ilustracje, które wykonała Aga Gaj. Poza tym na jednej stronie jest malutko tekstu do przeczytania, a na innej trochę więcej. Ogólnie czyta się ją bardzo szybko, no chyba że czytacie takim dzieciom jak moje, to schodzi dłużej :) Bo gdyby mama tylko czytała, a dzieci tylko słuchały, ale moje muszą w międzyczasie zadać kilka pytań, dopowiedzieć coś do danego momentu, albo zrobić choćby przerwę na coś do picia, bo niby zaschło im w gardle od czytania! No! HEJ! A czy to czasem ja nie czytałam tej książki im? Hm... Nieważne. Nie brnijmy już w to! Wracając do książki. Mamy tutaj historię Słonia, który mieszka w kawalerce, jeździ do pracy i czuje się wszędzie niewidzialnym. Nie ma kolegów, koleżanek, nie ma do kogo otworzyć buzi. Kiedy poznaje pewną Słoniczkę, której wręcz przeszkadzało ciągłe obserwowanie jej przez innych i kontrolowanie jej każdego kroku, nasz Słoń postanowił się z nią zamienić na miejsca. Jak myślicie - jak przebiegła ta zamiana? Czy Słonie były w końcu zadowolone ze swojego nowego życia? Czy to było to, czego oczekiwali od zawsze? Jak sobie poradzili w nowych sytuacjach? 

     Spotkaliście w swoim życiu osobę, która była inna niż Wy? Albo czy czuliście się kiedyś niewidzialni? A może czuliście się nieakceptowani przez kogoś lub przez jakąś grupę innych ludzi? Powiem tak. Kasia Wierzbicka wykonała kawał dobrej roboty pisząc tę książkę. Może ona być jako pomoc dla dzieci w tłumaczeniu trudnych tematów, jak choćby dlaczego dzieci nie chcą się ze mną bawić? 

" A jest to pytanie, które łamie serce każdemu rodzicowi. - Nie przejmuj się nimi. Te dzieci nie potrafią dostrzec twojego wewnętrznego piękna. To ich strata, nie twoja, że nie chcą z tobą spędzać czasu..."

Ta książeczka może pełnić też funkcję terapeutyczną i dzieci w bardzo przystępny dla siebie sposób, porównując bohaterów tej historyjki ze sobą, mogą wyciągnąć wnioski lub choćby zrozumieć problem. Bo niestety ale zamknąć dzieci w żadnej ochronnej bańce nam się nie uda, a nawet takiej izolacji nikt by nie zniósł. 

"- Jest jak biała, niezapisana kartka. Nie pozwólmy, aby napisali na niej brzydkie słowa."

Dziś dookoła nas widać dzieci i dorosłych z różnymi widocznymi lub i nie, chorobami. Jeśli widzimy kogoś innego niż my: czy to ma inny kolor skóry, albo inne rzucające się w oczy ubranie, czy uczesanie, albo może całe ciało w tatuażach, czy widoczną chorobę, choćby jak zespól Downa, albo choćby jest nowy w klasie - to dzielimy się zazwyczaj na dwie grupy: pierwsza udaje, że takiej odmiennej osoby nie widzi, a druga wręcz odwrotnie, namolnie gapi się wręcz, wytyka palcami i czasem głośno się z takiej osoby wyśmiewa. A jak postępujemy, kiedy po takiej osobie nie widać żadnej odmienności, ale przy bliższym poznaniu wychodzą różne rzeczy o których nie mieliśmy pojęcia? Przeważnie odsuwamy się i unikamy takich osób. A dlaczego tak postępujemy? Bo boimy się odmienności. A odmienność nie jest w cale taka straszna i przede wszystkim, żadna na nas nie przejdzie - "nie zarazimy się " od kogoś kolorem skóry, chorobą ( i nie mówię tu o grypie czy innych wirusach, chodzi mi o choćby wymieniony wcześniej zespół Downa). Powinniśmy sami ze sobą przemyśleć takie i podobne sprawy i tematy, a następnie bardziej być uważni i otwarci na odmienność. A jeśli zauważymy w swoim otoczeniu kogoś "odmiennego", to spróbujmy z nim porozmawiać, bo może okazać się całkiem sympatyczną osobą, z którą możemy się nawet zaprzyjaźnić. No i koniecznie pamiętajmy, że dzieci biorą z nas przykład!!! Jeśli my będziemy zauważali inność, a także takie osoby traktować w zwykły dla nas sposób, w taki po prostu naturalny, to i dzieci, kiedy w swoim towarzystwie spotkają kogoś o odmiennej karnacji, czy z jakąś widoczną chorobą, choćby na wózku inwalidzkim, będą traktować normalnie i normalnie z nią rozmawiać. Bo każdy z nas chce być lubianym i akceptowanym. A dzieci to już szczególnie takiej tolerancji potrzebują i dobrze jest im tłumaczyć, żeby i oni tolerowali innych.



Tytuł: "Nikt nie widzi słoni"

Autor: Katarzyna Wierzbicka

Ilość stron: 48

Wydawnictwo: Pactwa


    Dziękuję Kasi Wierzbickiej za to, że mogłam wziąć udział w tym  Book Tourze. 




Komentarze

  1. Na pewno jest to swietna książka. Bardzo ładne wydanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. I bardzo mądra. Na pewno przyda się nie tylko dzieciom, ale i młodzieży czy dorosłym :)

      Usuń
  2. Bardzo podoba mi sie ta ksiazka, jest bardzo ciekawa i te ładne ilustracje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta propozycja jest naprawdę wartościowa i warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się oprawa graficzna książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest po prostu cudowna. A treść mądra i warta uwagi czytelnika.

      Usuń
  5. o wow jestem pod wrażeniem oprawy graficznej tego wydania, naprawdę ciężko oderwać wzrok od tych obrazków <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam okazję poznać ten tytuł i jestem zachwycona jego przesłaniem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna oprawa graficzna książki, szalenie zachęca do zagłębienia się w nią, lubię takie publikacje, z terapeutycznym przesłaniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba przyznać, że tekstu jest dość sporo jak na książkę dla dzieci, co jest super.a dodatkowo śliczna szata graficzna. Kinga

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo