Przejdź do głównej zawartości

"Niespodziewany prezent" Anna A. Sosna - BT.



    " Złą ocenę da się poprawić, złamanego człowieka nie można posklejać tak, by nie pozostały żadne ślady. Nie, kiedy rozpada się kolejny raz, a całą jego duszę szpecą stare blizny."


   "Niespodziewany prezent" Anny A. Sosny, to debiut, a śmiem napisać, że rewelacyjny debiut roku 2023!!! W 2023 roku trafiło mi się kilka debiutów do przeczytania, a kilku nawet patronuję. I choć ta książka to nie mój patronat - może nawet żałuje tego, ale muszę napisać, że miałam szczęście w ubiegłym roku do książek. "Niespodziewany prezent" to naprawdę świetna książka, którą można by łyknąć nawet w ciągu jednego dnia czy nocy. Choć ja sobie ją dawkowałam na 3 dni :) Nie napiszę oczywiście, że to przez moje dzieci, ale cóż... Obowiązki czasem wzywają :)

   Wracając do książki. Poznajemy tutaj parę studentów. Nina - to młoda kobieta, która przeżyła pewne drastyczne wydarzenia, przez które jest osobą wycofaną i stroniącą od ludzi. Nie znosi Piotrka, który z kolei jest duszą towarzystwa. I choć on próbuje zagadać do Niny na różne sposoby, ta ma go za dupka. Los jednak postanawia ich połączyć w parę, podczas pewnego projektu zaliczeniowego ze szkoły. Podczas tego projektu wydarza się sporo i to powoduje, że nasza bohaterka zaczyna zmieniać zdanie na temat swojego kolegi. A kiedy ona posuwa się o kolejny krok do przodu i zaprasza go do siebie do domu na wigilię, i on przyjmuje zaproszenie, to dopiero tutaj się dzieje. Święta, święta i po świętach, potem sylwester, a potem... Czas zaliczeń na studiach. I tu znów młodzi mają pod górkę. Ale dlaczego - spytacie? No tego nie zdradzę. Napiszę tylko, że nie spodziewałam się, że autorka naszykuje tej parze tyle nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Mówi się, że od nienawiści do miłości jest tylko jeden krok. Może i Nina nie nienawidziła Piotrka, ale nie lubiła tego chłopaka. Coś jednak się wydarzyło, coś spowodowało, że zaczęła zarówno inaczej na niego patrzeć, jak i zaczęła się otwierać przed nim. Co było tego powodem? I dlaczego były momenty, że to Piotrek chciał się odsunąć od Niny?  Co tutaj się jeszcze wydarzy i czym zaskoczy fabuła ? Ha! Już więcej nie zdradzę. :)

    Kochani! Okładka i tytuł sugerują, że to taka zimowa, ciepła opowieść, gdzie poznamy może i trochę poharatanych przez życie bohaterów, ale że wszystko będzie ok. Że nie będzie żądnych dram, żadnych wielkich wydarzeń. BŁĄD! To jest mega wciągająca historia, choć jest tutaj sporo bólu, cierpienia, strachu, lęków, strat, upokorzeń. Widzimy jak niektórzy przybierają maski, aby nie pokazać innym swoich prawdziwych uczuć i zamiarów. Nie umiem sobie wyobrazić, jak autorka wczuwała się w postać Niny, ale na pewno podczas kreowania tej postaci nie było autorce łatwo. Zresztą nie tylko z nią musiało być trudno, bo postać Piotrka też jest mega ciekawa, ale i ten chłopak dźwiga swój bagaż doświadczeń. Wielkie ukłony w stronę Anny A. Sosna za podjęcie się w swoim debiucie literackim tak trudnych tematów. Mamy tutaj wycofanie społeczne, prawdopodobnie zespół aspergera  lub autyzmu, jest gwałt, jest samobójstwo i zabójstwo, wychowywanie się w domu dziecka. No jest tutaj naprawdę sporo trudnych i poważnych tematów, do których moim zdaniem autorka podeszła w profesjonalny sposób i to jak radzili sobie bohaterowie z poszczególnymi swoimi lękami czy problemami naprawdę mnie wręcz zachwycało. Podoba mi się bardzo pomysł tego, że dwie tak różne osoby, z tak różnymi problemami są jednocześnie dla siebie najlepszym lekarstwem na wszelkie zło. A to, co zrobił tata Niny dla pewnego nastolatka spowodowało, że łzy cisnęły mi się do oczu same.  Ogromne serducho i chęć bezinteresownej pomocy. Coś pięknego. Nawet zachowanie pewnego chłopaka z sąsiedztwa Niny w pewien wieczór - może nie najlepsze było to co ten chłopak zrobił, ale sam fakt dlaczego to zrobił?! I to jest piękne, że chciał pomóc. Za to Piotrek za swoją (trochę nadgorliwą, acz konieczną) pomoc niestety musiał ponieść pewne konsekwencje, jednak czego się nie robi z miłości. I szczerze, to kibicowałam mu, żeby uszło mu to na sucho, bo zachował się naprawdę świetnie!!! Jednak czy udało mu się nie ponieść konsekwencji za swoje czyny? To już sami przeczytacie. Ja powiem tylko, że w tej całej niby smutnej historii, są i promyki słońca, jest miłość różnego rodzaju, jest pożądanie - i to też różnego rodzaju, ale jest też wielkie wsparcie i to z takiej najmniej oczekiwanej ... strony :) Dobra, mam wrażenie, że już i tak za dużo zdradziłam. Napiszę tylko, że koniecznie musicie przeczytać tę książkę. Jest warta każdej minuty i każdej godziny spędzonej z nią. Mnie trochę przeczołgała ta historia, musiałam po jej przeczytaniu odpocząć trochę, ochłonąć, nim wzięłam się za pisanie tej recenzji. Ale teraz wiem, że Nina i Piotr zostaną ze mną na dłużej w moim sercu i umyśle, o ta historia wryła mi się głęboko. 


   A na koniec podrzucę jeszcze jeden cytat, który mnie zachwycił.


   " Jeśli zauroczenie to mała, jednoroczna roślinka, którą można wyhodować w parę tygodni, to miłość jest potężnym drzewem, które - nim stanie się silne - potrzebuje troski, opieki i czasu. A także zdrowego podłoża..."




Tytuł: "Niespodziewany prezent"

Autor: Anna A. Sosna

Ilość stron: 304

Wydawnictwo: Replika


     Dziękuję Annie A. Sosna za możliwość wzięcia udziału w Book Tourze organizowanym właśnie przez autorkę. Dzięki za możliwość poznania tej niezwykłej historii. 

Komentarze

  1. Po tak entuzjastycznej recenzji, koniecznie muszę przeczytać tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, koniecznie! A teraz auto0rka wydaje drugą książkę i nawet wydawnictwo szuka recenzentów - tak tylko piszę :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo