Przejdź do głównej zawartości

"Nie spieprz tego! Jak zachować więź z dzieckiem?" Anna Olejnik , Monika Janiszewska.

 


     Jako mama czwórki dzieci, w tym dwójki nastolatków nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki. No musiałam się do niej zgłosić, bo byłam ciekawa ile z tego co przeczytam będzie przypominało  mnie i moich synów, a ile spraw będzie tu dla mnie nowych?! I ja już zaspokoiłam swoją ciekawość. 


   "Nastolatkowie - jakże kochani i jakże niestrudzeni tropiciele rodzicielskich niedoskonałości..."


   Oj to prawda. Ale najpierw skupie się na tym, co przeczytałam w tej książce. Ta lektura podzielona jest na wstęp, 3 rozdziały i mega krótkie zakończenie. W pierwszym rozdziale autorki opowiadają o różnych codziennych i niecodziennych sytuacjach, w których to my, rodzice wytykamy naszym pociechom błędy w ich zachowaniu i wyglądzie, a za chwilę oni porównują jakąś sytuację z nami w roli głównej w podobnej sytuacji do tej ich sprzed rozmowy wychowawczej z rodzicami. W drugim rozdziale nastolatkowie przytaczają konkretne sytuacje i konkretne wydarzenia, gdzie ich rodzice zwracali im uwagę lub krytykowali, albo radzili jak ich dzieci powinny się zachować, a potem porównanie do zachowania rodzica lub rodziców w innej sytuacji, ale jakże podobnej do wypominanych wcześniej ich dziecku. A następnie dochodził jeszcze komentarz od psycholożki, który jest dosyć prostym językiem opisany, wiec każdy zrozumie o co tej pani chodzi. 3 rozdział zaś to wypowiedzi rodziców, którzy postanowili wziąć udział w rodzicielskim wyzwaniu i w ciągu jednego dnia mieli tak się zachowywać, żeby nie nazbierać sobie minusów, a same plusy. Czyli żeby w ciągu dnia zachowywać się tak i robić wszystko tak, żeby zastosować się do swoich zasad, które wpajają swoim dzieciom i wedle których proszą lub każą dzieciom żyć. Jak to im wychodzi? Hm... No powiem, że uśmiałam się w tej ostatniej części najbardziej. Choć jak mam być szczera, to uśmiechałam się przez prawie pół książki. Nie do śmiechu było mi tylko wtedy, kiedy czytałam komentarze psycholożki. A czemu? To już zapraszam Was do tej lektury. 



    Powiem tak. Poradników nie lubię. A ten wpadł mi w oko i BUM! Musiałam go przeczytać! Od deski, do deski! Czy dało mi to coś? Hm... sporą dawkę refleksji i znalazłam tutaj kilka zachowań identycznych lub podobnych do moich. Zaczęłam myśleć nad tym, jak u mnie i u moich dzieci wprowadzić zmiany, żebym nie robiłam tego czy tamtego? Choć przyznam się bez bicia, że z najstarszym synem, który ma skończone już 17 lat, mam dosyć dobry kontakt i ostatnio podczas jednej z naszych rozmów wychowawczych powiedziałam synowi, że jego tato i ja byliśmy wychowywani w innych czasach, on i jego rodzeństwo wychowują się w innych czasach - i tak jak my musimy przystosowywać się do przeróżnych zmian z tym związanych, plus wychowywanie dzieci w tych innych czasach, to on i jego rodzeństwo powinni brać poprawkę na to co nam kiedyś, za naszego dzieciństwa czy okresu nastoletniego zostało "wbite" do naszych głów! Tych niektórych komentarzy, typu:

- Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie!

- Ma być tak jak mówię i koniec!

- Nie pyskuj do mnie!

... nie umiem ich zapomnieć czy nie używać.

Jak mam się tego wyzbyć, kiedy do mnie to latami było powtarzane i dziś sama stosuję niejednokrotnie te teksty?! I widzę, że najstarsi dwaj synowie też już kilka tekstów zapamiętali, bo mówią je do młodszej dwójki :) Niby nic wielkiego, ale widać, że niektóre zachowania dzieci chłoną od rodziców jak gąbka i wcielają je w życie. Tylko czemu to nie są tylko te dobre zachowania? A te złe również! Ach... 

Niemniej, poza tym, podczas lektury miałam okazję się niejednokrotnie uśmiechnąć, czasem byłam  zdziwiona, że rodzice aż tak mocno czepiają się o coś, czego ja bym się w ogóle nie doczepiła u swoich dzieci. Ale wiadomo, każdy z nas jest inny i każdy inaczej wychowuje swoje dzieci. Te teksty pani psycholog są tutaj naprawdę takie konkretne i dają do myślenia rodzicowi. A dzięki tym tekstom młodzieży, zauważyłam jak oni szybko widzą obłudę, hipokryzję, lenistwo czy inne cechy u swoich rodziców i celnie potrafią wskazać rodzicowi jego potknięcia. Wierzcie mi lub nie, ale przeczytałam kilka stron mężowi. Od razu zaczął analizować pewne zachowania oczywiście z książki porównując do mnie i naszych synów: 

- bo ty żonko też tak robisz. A powinnaś tak i tak, a nie tak jak postępujesz. 

Hmm... Szkoda, że te kilka stron dało mu do myślenia tylko o moim zachowaniu, a o jego to już nie :) Natomiast najstarszemu synowi przeczytałam dwa teksty młodzieży porównującej zachowanie rodziców i swoje. I wiecie co? Może akurat wybrałam nie te opowiadania, ale syn trochę skwasił się po przeczytaniu tych opowieści nastolatków, ale wysłuchał mnie do końca, a potem powiedział:

- oni do tego źle podchodzą! Dlatego ja właśnie wolę do Was podejść z uśmiechem, jakąś głupotą spróbować trochę rozładować emocje, a kiedy widzę, że jesteście wkurzeni i mało brakuje Wam do erupcji, to czasem naśladuję Wasze zachowanie i wtedy Wy podśmiechujecie się i humor Wam wraca. To taki mój sposób na Was. 

No. I to tyle od syna. Ale w sumie całą prawdę powiedział :) Nie ma ludzi nieomylnych. Nie ma rodziców, którzy by nie popełniali błędów w wychowywaniu swoich dzieci. Jednak najważniejsze, to zauważyć, że MY - RODZICE faktycznie jesteśmy hipokrytami, kiedy choćby zabraniamy dziecku zjeść kanapkę po 22.00 mówiąc, że już za późno na jedzenie i że ma iść spać, a sami za pięć minut zasiadamy do jakiegoś serialu z paczką chipsów i napojem gazowanym. Kiedy MY zdamy sobie sprawę, że faktycznie wciskamy mądrości naszym pociechom, ale sami nie umiemy się do tych mądrości zastosować, ba!, nawet usprawiedliwiamy się sami przed sobą!, wtedy już jesteśmy na dobrej drodze do naprawy siebie i relacji z naszymi dziećmi. I tego życzę Wszystkim rodzicom i dzieciom - dobrych relacji, gdzie jedni drugich szanują i są dla siebie wsparciem w każdej sytuacji. 


#współpracabarterwa z Wydawnictwem Znak Horyzont



Tytuł: "Nie spieprz tego! Jak zachować więź z dzieckiem?"

Autor: Anna Olejnik i Monika Janiszewska

Ilość stron: 320

Wydawnictwo: Znak Horyzont


     Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont za tę jakże ciekawą i pouczającą lekturę. 

Komentarze

  1. Bardzo ważna tematycznie publikacja. Nie mam dzieci, ale z racji zawodu, na pewno ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią podrzuciłabym tą pozycję kilku rodzicom niektórych moich wychowanków. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo