Przejdź do głównej zawartości

"Wada. Opowieść o doskonałej miłości." Iza Maciejewska.



      Swoją premierę "Wada" Izy Maciejewskiej miała 16 stycznia tego roku. Czyli całkiem niedawno. Można by rzec, że jest to jeszcze cieplutka pozycja :) Niemniej ja po jej przeczytaniu, jakoś wyjątkowo, naprawdę wyjątkowo nie umiem pogodzić się z faktem, że to już KONIEC!

     "...To, co było, istniało. Należy o tym pamiętać, ale nie rozpamiętywać. Lepiej zrobić w głowie miejsce na nowe rzeczy. Na miłe rzeczy."

     Na okładce tej książki jest napisane wytłuszczonym drukiem: "Świetny humor, błyskotliwe dialogi i wartka akcja" . Zgadzam się z tym zdaniem w 100%! Przeczytałam zaledwie kilka stron i wybuchałam już śmiechem, do końca książki tych wybuchów było jeszcze kilka. Aż dzieci zaglądały do mnie, czy wszystko ze mną ok? ;) 

     W każdym razie, pierwszy raz miałam przyjemność czytać książkę Izy Maciejewskiej. Taki mój debiut z piórem tej autorki. I wiem już, że koniecznie musze nadrobić resztę jej książek - czyli wszystkie 6 :) Bo to jest 7 jej książka. W "Wadzie" poznajemy Julię Radosną. Choć ma ona ogromnego pecha, to radość i pogoda ducha jej nie opuszcza. Marek Wenta to dojrzały mężczyzna, który ma pewną wadę. Ma oczywiście przez to problemy, ale nauczył się sobie z nimi radzić. Jednak kiedy ta dwójka się poznaje, to mam wrażenie, że ich światy wywracają się do góry nogami. A chodziło tylko o to, że Julia starała się o pracę u Marka. No cóż. Los chciał inaczej. A to co Iza Maciejewska tutaj zaserwowała swoim bohaterom mnie totalnie zaskoczyło. Naprawdę dzieje się tu sporo, nie sposób się nudzić przy tej historii, ale i od razu wysuwają się bohaterowie, których pokochamy od pierwszych stron i znienawidzimy. Rewelacyjne połączenie tych dobrych charakterów ze złymi. Choć po tak bliskiej osobie, nigdy bym się nie spodziewała takich okropności, jakich doświadczyła Julka. A swoje to ona tutaj przeszła, oj przeszła. Nie myślcie, że w tej książce są tylko złe momenty. O nie! Jest tu sporo humorystycznych dialogów i zdarzeń. Są osoby, które zaskoczą Was swoim zachowaniem do tego stopnia, że będziecie chcieli z nimi usiąść i zjeść kawałek lub dwa pysznego ciasta. Są tu i zbiegi okoliczności. W szczególności chodzi mi o daty. Ale o co konkretnie - doczytacie sami. Jak potoczą się losy Julii i Marka? Kto będzie kobietę wspierał i bronił, a kto ją skrzywdzi? Jakie tajemnice tutaj ujrzą światło dzienne? 

     Wspomniałam już kilkukrotnie, że jest tutaj spora dawka humoru. Nooooo, to zjeżdżanie na sankach po schodach to rozwaliło mnie totalnie! W książce mamy też pokazane, jak trudne dzieciństwo potrafi wpłynąć na nasze życie, ale i na nasze relacje z najbliższymi nam osobami. Jest tu i przemoc oraz gwałt, a to też wiąże się z traumą. Mamy i pewien zespół, pewien syndrom opisany o którym pierwszy raz słyszę. Aż sobie musiałam go wygooglować. :) Człowiek to jednak całe życie się uczy. Jest tu masa emocji: radość, smutek, żal, ból, niechęć, odraza, miłość, fascynacja i mogłabym tu jeszcze wymieniać i wymieniać. Ale wielkie ukłony dla Izy Maciejewskiej za wtrącenie w tę w cale nie tak grubą książkę aż tylu różnych zdarzeń. Całość robi po prostu na czytelniku wrażenie, końcówka zaskakuje i po przeczytaniu ostatniego zdania jestem wręcz zła, że to już KONIEC! Ja przecież jeszcze nie chcę się żegnać z tymi bohaterami! Ja ich polubiłam, ja z nimi się śmiałam, ja płakałam podczas pewnych sytuacji tutaj opisanych, ja po prostu zżyłam się z nimi i wręcz ubolewam, że ta historia już się skończyła. Niemniej muszę napisać, że nie znam autorki osobiście, nie wiem ile z siebie przemyciła do tej historii, ale wiem, że coś dała od swojej osoby Julce. A co? To sami przeczytacie pod koniec książki. ;) Ciekawi? No ja myślę ;) Zachęcam do tej lektury! 

#współpracabarterowa z Izą Maciejewską



Tytuł: "Wada"

Autor: Iza Maciejewska

Ilość stron: 264

Wydawnictwo: Magnolia


     Bardzo, bardzo dziękuję Izie Maciejewskiej, że mogłam przeczytać tę historię. Zyskałaś nową czytelniczkę :) Za wpis w książce też bardzo dziękuję :) 



Komentarze

  1. Książka została już pobrana na półkę Legimi i wkrótce będzie czytana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam wcześniej o tym tytule, a brzmi bardzo zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serdecznie. A czytałaś już jakąś książkę tej autorki?

      Usuń
  3. Ani tytuł, ani okładka nie zapowiadają, że będzie tam tyle humoru, a właśnie to z Twojej recenzji najbardziej zachęciło mnie do sięgnięcia po tę książkę. Też jeszcze nie miałam okazji nic przeczytać tej autorki, ale mam nadzieję, że niedługo to się zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Ja wiem, że sięgnę też po pozostałe ksiażki autorki, tylko jak znajdę na to czas :)

      Usuń
  4. To super, że jest to książka w której nie brakuje sporej dawki humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, choć jest tutaj i taka smutniejsza część, gdzie humoru brak, bo sytuacja tego wymaga.

      Usuń
  5. Nie znam tej Autorki, ale polecasz ją z takim entuzjazmem, że chyba dam się namówić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy. Zatem jak się skusisz i przeczytasz, to ja chętnie przeczytam Twoją opinię :)

      Usuń
  6. Super że końcówka zaskakuje, skoro czujesz głód dalszej części życzę Ci by pojawiła sie kolejna odsłona tej opowieści

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno poruszenie tematu traumy w książce jest związane z różnymi emocjami.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo