Przejdź do głównej zawartości

"Opowieści wigilijne" Marzena Rogalska.



    Powoli zbliża się grudzień, a jak grudzień, to i święta Bożego Narodzenia. Coraz częściej widać wszędzie książki z motywem świątecznym. Nie mogło być inaczej i u mnie :) Tym razem chcę Wam pokazać książkę pani Marzeny Rogalskiej "Opowieści wigilijne". 

   W tej książce jest 5 różnych opowiadań. Każde z nich dzieje się w przeddzień wigilii lub w samą wigilię.

 W pierwszym opowiadaniu przenosimy się do 1909 roku do Lwowa. Poznajemy pana mecenasa Szułdrzyńskiego. Trochę przykre święta mu się szykują. Nawet powiedziałabym, że ma na nie już swój własny plan. Jednak los stawia mu na drodze małoletniego chłopaka, któremu przydałaby się jakaś pomoc. Mecenas jest zmuszony zmienić plany na wigilię i nie tylko. Czy uda się mecenasowi pomóc temu chłopcu?

Drugie opowiadanie przenosi nas do Oranu w Algierii i roku 1945. Tutaj mamy przyjemność poznania pana Emila Linde. Stracił żonę i córkę, a z tej samotności przeniósł się do Oranu. Tutaj pracuje i żyje. Pomaga i leczy ludzi. Pewnego dnia wzywa go do siebie kobieta, której on kiedyś pomógł, teraz ona czuje się w obowiązku pomóc jemu. Czy jej się to uda? 

Następnie przenosimy się do Krakowa do 1950 roku. To tu odkrywamy inną stronę życia pewnej pani Anny. Ma szczęście do przyjaciół, którzy jej pomagają jak mogą. Wraca postać mecenasa Szułdrzyńskiego. I okazuje się, że po latach też można znaleźć szczęście i miłość. Tylko czy ta miłość odwzajemni uczucia?

Potem ponownie jesteśmy w Krakowie, ale w 1979 roku. I tu razem z 60-dziesięcioletnią Karlą zasiadamy samotnie do wigilijnego stołu. Gdy nagle... dzwoni telefon. Po drugiej stronie linii telefonicznej odzywa się pewien mężczyzna, który zajmuje cząstkę serduszka Karli. Jak potoczy się ich rozmowa w ten niezwykły wieczór?

I na koniec Kraków po raz kolejny, tyle że w roku 2004. Kolejny raz jesteśmy w towarzystwie Karli, ale tym razem z młodą Agatą. Kto to i co je łączy? To doczytacie sobie. Ja zdradzę tylko, że udaje im się spędzić wspólnie wigilię i Agata dowiaduje się bardzo emocjonujących nowinek z przeszłości. 

   Kochani. Sięgając po tę książkę, mogłam tylko podejrzewać, co mnie tutaj czeka. Tytuł "Opowieści wigilijne" podpowiada, że są tu opowiadania z tej magicznej nocy. No i są. 5 różnych opowiadań, ale jakże emocjonujących.  Kilka razy łezki mi się puściły. Naprawdę! Może to spowodował sam fakt, że wszystkie wydarzenia dzieją się w tak magicznym czasie. A może po prostu szybko się wzruszam :) Jednak to co tutaj pani Marzena Rogalska naszykowała dla swoich czytelników, to jest to naprawdę świetna lektura świąteczna. Znajdziemy tutaj sporo dobroci w przeróżnych wersjach i wydaniach. Jest bezinteresowna pomoc, wielkie serca, miłość przeróżna. Choć i trochę bólu, strat bliskich, cierpienia oraz odrobina strachu też się tutaj znajdzie. Dowiecie się, że wspomnienia mogą być bardzo radosne i podnoszące na duchu, ale mogą być i na tyle bolesne, że nie będziemy chcieli ich wspominać. Są tu i różne tajemnice, z którymi borykają się bohaterowie tej książki. Ogólnie, podsumowując - ta książka jest naprawdę warta przeczytania. I wierzcie, ale już od samego tytułu chce mi się świąt. A kiedy tutaj o tych wigiliach czytałam, to nawet głodna się zrobiłam. Zatem jeśli szukacie takiej ciepłej, a jednocześnie trochę smutnej, wzruszającej no i pokazującej magię świąt Bożego Narodzenia książki, to ta będzie idealna. 


P.S. Bohaterowie tej książki, to bohaterowie z innych książek pani Marzeny. Więc jeśli mieliście okazję przeczytać inne jej książki, to tutaj trochę więcej dowiecie się o tych bohaterach. Dla mnie ta książka to pierwsze koty za płoty z twórczością pani Rogalskiej, ale i tak bardzo udany ten mój początek. 


#współpracabarterowa z Wydawnictwem ZNAK



Tytuł: "Opowieści wigilijne"

Autor: Marzena Rogalska

Ilość stron: 288

Wydawnictwo: ZNAK


   Dziękuję pięknie Wydawnictwu ZNAK za tę książkę.

Komentarze

  1. Takie książki przypominają nam, co tak naprawdę jest najważniejsze w świetach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi jak idealna lektura dla tych, którzy szukają ciepłych, ale i głębokich opowieści świątecznych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię w okolicy świąt sięgnąć po taką lekturę. Skorzystam z polecenie na pewno. Gosia B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki w klimacie świątecznym. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie bym przeczytała tę książkę ❤️ Lubię takie w świątecznym klimacie 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam, polecam te wzruszające historie📙📖😊
    Pozdrawiam serdecznie😀🌹
    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie się czytało Twój post! Twoje spostrzeżenia są cenne. Pisz dalej i dziel się swoimi przemyśleniami!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten zbiór opowiadań wywarł na mnie pozytywne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo