Będąc mamą dwójki dzieci, strasznie przeżywam, jak dopadnie ich choroba. Bez różnicy czy mają tylko katar, czy może jednak gorączkę, kaszel i niedaj Boże coś jeszcze! I tak w sobotę wylądowaliśmy z Ksawerym u lekarza, bo strasznie dusił się kaszlem. Wyszło, że pani dr. coś słyszała na oskrzelach i dostał syrop + inhalacje. Oraz przykazanie, że od soboty do środy włącznie nie ma wychodzić z domu. No i trochę byłam zła, bo w nowej szkole spędził pierwszy tydzień i tu już 2 dni trzeba opuścić w nauce. Ale cóż. Zdrówko ważniejsze.
Ja w sobotę czułam się dobrze, za to w niedzielę już jakby mnie coś brało. Ale miałam tylko kaszel. W poniedziałek miałam już okropną chrypkę. Za to we wtorek nie miałam już głosu w ogóle!!! Wiecie jakie to okropne uczucie, jak chce się coś dzieciom powiedzieć a z ust wydobywa się tylko szept?! Ale to jest pikuś, bo z dziećmi to ja się i szeptem dogadywałam, jak nie mogłam ich "przekrzyczeć" tym szeptem, to klaskałam i wtedy się chłopcy uspokajali i chcieli wiedzieć co ta mama od nich chce. Najgorzej było, jak zadzwonił telefon. MASAKRA!!! Ja tu wysilam się jak mogę, a z drugiej strony telefonu słyszę - proszę głośniej! Hmmm... tylko jak???????????????? Jak mąż wrócił z pracy i dosłyszał moje szeptanie, od razu spakował mnie do auta i pojechaliśmy do lekarza. No i usłyszałam diagnozę - zapalenie krtani i trochę zawalone oskrzela. Czyli załatwiłam się lepiej niż synek. Dostałam antybiotyk i inne lekarstwa. Dziś już głos mi wraca na szczęście. I mogę się jakoś dogadać, bo tak to dziwnie jakoś. A! Najfajniejsze było, jak pan dr. powiedział, że mam tydzień czasu leżeć w łóżku i się wygrzewać - wszystko super, tylko to niewykonalne! Przy dwójce dzieci się nie da. Ale muszę przyznać, że i tak synkowie byli dla mnie łaskawi. Bo pierwszego dnia brania tych leków byłam senna i w ogóle jakoś tak się dobrze nie czułam. Więc co jakiś czas szłam położyć się do łóżka, a synkowie albo oglądali bajki, albo bawili się, więc mieli zajęcie. A Ksawery starał się bardzo opiekować chorą mamą. I ciągle powtarzał: OSZCZĘDZAJ GARDŁO I NIC NIE MÓW. NAM MOŻESZ POKAZYWAĆ O CO CI CHODZI, A GARDŁO OSZCZĘDZAJ JAK TELEFON ZADZWONI! Mój kochany mądrala:) Oby to paskudne choróbsko nas opuściło w końcu już na dobre.
Ja w sobotę czułam się dobrze, za to w niedzielę już jakby mnie coś brało. Ale miałam tylko kaszel. W poniedziałek miałam już okropną chrypkę. Za to we wtorek nie miałam już głosu w ogóle!!! Wiecie jakie to okropne uczucie, jak chce się coś dzieciom powiedzieć a z ust wydobywa się tylko szept?! Ale to jest pikuś, bo z dziećmi to ja się i szeptem dogadywałam, jak nie mogłam ich "przekrzyczeć" tym szeptem, to klaskałam i wtedy się chłopcy uspokajali i chcieli wiedzieć co ta mama od nich chce. Najgorzej było, jak zadzwonił telefon. MASAKRA!!! Ja tu wysilam się jak mogę, a z drugiej strony telefonu słyszę - proszę głośniej! Hmmm... tylko jak???????????????? Jak mąż wrócił z pracy i dosłyszał moje szeptanie, od razu spakował mnie do auta i pojechaliśmy do lekarza. No i usłyszałam diagnozę - zapalenie krtani i trochę zawalone oskrzela. Czyli załatwiłam się lepiej niż synek. Dostałam antybiotyk i inne lekarstwa. Dziś już głos mi wraca na szczęście. I mogę się jakoś dogadać, bo tak to dziwnie jakoś. A! Najfajniejsze było, jak pan dr. powiedział, że mam tydzień czasu leżeć w łóżku i się wygrzewać - wszystko super, tylko to niewykonalne! Przy dwójce dzieci się nie da. Ale muszę przyznać, że i tak synkowie byli dla mnie łaskawi. Bo pierwszego dnia brania tych leków byłam senna i w ogóle jakoś tak się dobrze nie czułam. Więc co jakiś czas szłam położyć się do łóżka, a synkowie albo oglądali bajki, albo bawili się, więc mieli zajęcie. A Ksawery starał się bardzo opiekować chorą mamą. I ciągle powtarzał: OSZCZĘDZAJ GARDŁO I NIC NIE MÓW. NAM MOŻESZ POKAZYWAĆ O CO CI CHODZI, A GARDŁO OSZCZĘDZAJ JAK TELEFON ZADZWONI! Mój kochany mądrala:) Oby to paskudne choróbsko nas opuściło w końcu już na dobre.
Kuruj się kuruj, bo przy dzieciach to się naprawdę ciężko choruje. Oby tylko Patryk się nie zaraził.
OdpowiedzUsuńA dzięki:) Kuruję się. A Patryś to dzielnie się trzyma:):)
OdpowiedzUsuń