Przejdź do głównej zawartości

Poświątecznie.

       Było - minęło. Czyli święta, święta i po świętach! Niby lubię Boże Narodzenie, ten cały galimatias, te przygotowania, te lampki, bombki i inne rzeczy związane z tym czasem. A jednak - podstawa to też i bielusieńki śnieżek!!! A w tym roku brak - brak tej podstawy magicznych świąt! Ach, cóż to za święta bez tego białego puchu - jak tu dzieciom tłumaczyć, że Gwiazdor musiał autem przyjechać zamiast saniami??!! Ale dało się i to. 
    Więc tak w wielkim skrócie. Święta udane, choć zawsze mogło być lepiej ;) Ale nie wymagajmy za wiele ;) Obżarstwo wielkie, bo to i mama i teściowa tylko JEDZCIE, NO JEDZCIE!!! No to jedliśmy, jeszcze zapas jedzonka na kilka dni do siebie przywieźliśmy. A co, bo trzeba biedaków zapakować odpowiednio:)  Dzieciaki zadowolone, bo masę nowych prezentów dostali i od rodziców, i od jednych i drugich dziadków, od cioć i wujków, czyli trochę tego się nazbierało znów. Dzieci zadowolone, a rodzice znów problem, najpierw jak to pomieścić w aucie podczas podróży do domku, a potem nerw, bo w domu znów bałagan, a dodatkowo zabawki doszły:):) Hi, hi:) Ale jeszcze dajemy radę. 
    A! Nawet i do NAS - rodziców Gwiazdor zawitał z małymi prezentami:)Trochę słodkości dostaliśmy i ja od męża dostałam, znaczy mężu u Gwiazdora dla mnie zamówił 2 książki. Jakie? " Igrzyska śmierci w pierścieniu ognia" i "Kosogłos" Suzanne Collins.  Czyli 2 i 3 część trylogii "Igrzysk śmierci". Bo 1 część kupiłam sobie jakiś czas temu - nie wiedząc nawet, że to jest jedna część trylogii. Ale tak mnie wciągnęła ta książka, że masakra! I postanowienie mocne było, że 2 pozostałe kupie sobie kiedyś:) I już je mam:) Tylko chęci do czytania na razie nie mam, ale po nowym roku ruszę jak burza i zapewne raz dwa przeczytam - tak jak poszło mi z pierwszą częścią:) Takie książki czyta się jednym tchem, pod warunkiem, że nikt nie przeszkadza i ma się czas:) A ja przeważnie po nocach czytam lub w czasie kiedy Starszy syn w szkole, a młodszy bajki ogląda. A teraz synkowie oboje w domku, to i do mojego czytania czasu mniej. Oby w przyszłym roku udało mi się przeczytać jeszcze więcej książek niż w tym:)
    A jak Wam święta minęły? Zadowoleni? Objedzeni na maksa? Gwiazdor był?

Komentarze

  1. nasz lodówka pęka w szwach od nadmiaru słodyczy a gwiazdorki jeszcze do tej pory przychodzą, jeden po drugim. Ciocie, Wujkowie, przyszywane Babcie;) także radość trwa;) i jeszcze trochę potrwa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli fajnie tak;) Dzieciaki mają z tego największą radochę:)

      Usuń
  2. U nas nie było Gwiazdora, za to był Mikołaj. Dzieci zadowolone, bo dostały to o czym marzyły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i super ! Nasi co prawda dostali w sumie 2 rzeczy o które prosili, resztą była spoza listy, ale i tak zadowoleni:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo