Przyznam szczerze, że wcześniej mało się interesowałam dofinansowaniem do zakupu podręczników dla dzieci. Dlaczego? A no dlatego, że pomimo tego, iż ja nie pracuję zawodowo i nie mam żadnego dochodu, pracuje i zarabia tylko mąż, to nam się nic - żaden dodatek jak rodzinne czy cosik innego nie należało, bo dochody przekraczają.
Jednak teraz mamy trójkę dzieci - zaliczamy się do rodziny wielodzietnej. Cóż to takiego dla nas oznacza? A no między innymi to, że możemy starać się o dofinansowanie do zakupu podręczników.
Mój najstarszy synio pójdzie teraz do 3 klasy - gdyby szedł do innej klasy to o dofinansowanie starać bym się nie mogła, bo teraz większość klas dostanie darmowe podręczniki - jednak nie 3 klasy podstawówki.
A więc mojemu najstarszemu synkowi musiałam zakupić wszystkie podręczniki za swoje pieniążki. A młodszemu, który pójdzie do 1 klasy zakupić musiałam tylko książkę i ćwiczenie do religii - resztę dostanie w szkole we wrześniu. No i nagle usłyszałam od bratowej, że przecież mogę złożyć wniosek w szkole o dofinansowanie zakupu podręczników dla starszego, bo jesteśmy teraz rodziną wielodzietną! No to ok. Najpierw poprzeglądałam różne strony - w tym stronkę MEN o wyprawkach - czyli komu, co i ile się niby należy. No i wyczytałam TU ciekawe rzeczy. Bratowa podpowiedziała mi między innymi, że mogę złożyć wniosek do szkoły bez mężowskiego zaświadczenia o dochodach, bo nam przekracza limit, więc tylko w uzasadnieniu muszę opisać swoją sytuację - czyli że jesteśmy teraz rodziną wielodzietną. No i niby na tej podstawie mogę się starać o pieniążki. W szkole naszej byli w szoku jak o tym im powiedziałam! Sekretarka i dyrektorka ciągle powtarzały, że muszę donieść zaświadczenie o dochodach męża i że późno składam wniosek, bo rodzice już dawno składali wnioski, no i że raczej ja nie dostanę pieniążków, bo niby na jakiej podstawie!?
Hmmm... nie powiem, wkurzyłam się wtedy! W domku jeszcze raz wertowałam stronki MENu i wydrukowałam sekretarce TĘ stronkę z zaznaczeniem tego wersu:
Ehhh... ciekawe ile będę czekała? A jeszcze bardziej zastanawia mnie czy rozpatrzą mój wniosek pozytywnie czy jednak negatywnie?! Bo z tego co dziś usłyszałam w szkole, to sekretarka i pani dyrektor były by mocno zszokowane, gdybym jednak coś dostała - bo ciągle słyszałam od nich pytanie - no ale niby na jakiej podstawie miała by pani coś dostać?! Nie rozumiem tego, bo przecież podałam im wszystko czarno na białym - wszystko opisane. A jednak wracało pytanie jak bumerang - no niby na jakiej podstawie?! Boziu dopomóż! Pewnie że chciałabym dostać to dofinansowanie, ale teraz chciałabym go jeszcze bardziej - żeby pokazać pani dyrektor i pani sekretarce, że to JA MIAŁAM RACJĘ!
Jednak teraz mamy trójkę dzieci - zaliczamy się do rodziny wielodzietnej. Cóż to takiego dla nas oznacza? A no między innymi to, że możemy starać się o dofinansowanie do zakupu podręczników.
Mój najstarszy synio pójdzie teraz do 3 klasy - gdyby szedł do innej klasy to o dofinansowanie starać bym się nie mogła, bo teraz większość klas dostanie darmowe podręczniki - jednak nie 3 klasy podstawówki.
A więc mojemu najstarszemu synkowi musiałam zakupić wszystkie podręczniki za swoje pieniążki. A młodszemu, który pójdzie do 1 klasy zakupić musiałam tylko książkę i ćwiczenie do religii - resztę dostanie w szkole we wrześniu. No i nagle usłyszałam od bratowej, że przecież mogę złożyć wniosek w szkole o dofinansowanie zakupu podręczników dla starszego, bo jesteśmy teraz rodziną wielodzietną! No to ok. Najpierw poprzeglądałam różne strony - w tym stronkę MEN o wyprawkach - czyli komu, co i ile się niby należy. No i wyczytałam TU ciekawe rzeczy. Bratowa podpowiedziała mi między innymi, że mogę złożyć wniosek do szkoły bez mężowskiego zaświadczenia o dochodach, bo nam przekracza limit, więc tylko w uzasadnieniu muszę opisać swoją sytuację - czyli że jesteśmy teraz rodziną wielodzietną. No i niby na tej podstawie mogę się starać o pieniążki. W szkole naszej byli w szoku jak o tym im powiedziałam! Sekretarka i dyrektorka ciągle powtarzały, że muszę donieść zaświadczenie o dochodach męża i że późno składam wniosek, bo rodzice już dawno składali wnioski, no i że raczej ja nie dostanę pieniążków, bo niby na jakiej podstawie!?
Hmmm... nie powiem, wkurzyłam się wtedy! W domku jeszcze raz wertowałam stronki MENu i wydrukowałam sekretarce TĘ stronkę z zaznaczeniem tego wersu:
Pomoc w formie dofinansowania zakupu podręczników oraz zakupu materiałów edukacyjnych będzie przysługiwać:
- uczniom pochodzącym z rodzin, w których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 574 zł;
- uczniom pochodzącym z rodzin niespełniających kryterium dochodowego na podstawie decyzji dyrektora szkoły, uwzględniającej lokalne warunki ekonomiczne i społeczne (np. ciężka choroba, wielodzietność, przemoc, alkoholizm, narkomania w rodzinie);
- uczniom niepełnosprawnym bez względu na dochód.
Ehhh... ciekawe ile będę czekała? A jeszcze bardziej zastanawia mnie czy rozpatrzą mój wniosek pozytywnie czy jednak negatywnie?! Bo z tego co dziś usłyszałam w szkole, to sekretarka i pani dyrektor były by mocno zszokowane, gdybym jednak coś dostała - bo ciągle słyszałam od nich pytanie - no ale niby na jakiej podstawie miała by pani coś dostać?! Nie rozumiem tego, bo przecież podałam im wszystko czarno na białym - wszystko opisane. A jednak wracało pytanie jak bumerang - no niby na jakiej podstawie?! Boziu dopomóż! Pewnie że chciałabym dostać to dofinansowanie, ale teraz chciałabym go jeszcze bardziej - żeby pokazać pani dyrektor i pani sekretarce, że to JA MIAŁAM RACJĘ!
Kochana, wiesz gdzie ley pies pogrzebany, prawda? W tych pięciu procentach, mieści się zapewne rodzina kadry pedagogicznej ... i dla reszty braknąć może. Ale walcz, bo masz prawo do takiego świadczenia. Jesteście jedyni, bo nikt o tym nie mówi ... . Wszak zawsze lepiej dać tylko swoim ... .
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i napiszę ci coś na pw ;)