W ubiegłym tygodniu, jeszcze przed tymi upałami, wybraliśmy się z dziećmi do Gdyni i do Malborka.
Najpierw w Gdyni pospacerowaliśmy troszkę po Skwerku - nie pamiętam czy Wam już pisałam, ale do Gdyni mam ogromny sentyment! To jest takie moje miasto, dużo, dużo wspomnień z nim mam. Zresztą mieszkałam kilka lat w Gdyni - więc nie ma się co dziwić :) No ale wracając do naszego wyjazdu. Chłopcy też lubią Gdynię i każdy wyjazd do tego miasta jest fajny :) Niby zawsze chodzimy prawie w te same miejsca, ale staramy się też pokazywać im nowe miejsca, takie, w których jeszcze z nimi tam nie byliśmy. Albo i takie w których wszyscy jesteśmy pierwszy raz. I takim też miejscem był dla nas punkt widokowy na rogu ulic Świętojańskiej i 10 Lutego. Bo ja i dzieci byliśmy tam pierwszy raz - tato był już któryś z kolei :)
Na dole zaś w budynku można obejrzeć olbrzymią makietę Gdyni! Gdynia w miniaturze - szacun dla tych ludzi, którzy wykonali tę makietę!
Potem oczywiście spacerek po Skwerku Kościuszki. I choć pogoda tego dnia była niepewna, to udało nam się odwiedzić znajome kąty :)
Następnie wsiedliśmy do autka i kierunek Malbork. Trasa minęła nam szybko, za to korki w Malborku mogły by niejednego wykończyć! No ale my mamy sporo cierpliwości do stania w korkach, w końcu w Kościerzynie czy w Trójmieście to w korkach można stać codziennie :) Taki urok tych miejscowości. Wracając do Malborka, to nas interesował Dino Park w Malborku. Byliśmy nastawieni na masę atrakcji tam. Ale nasze nastawienie to jedno, a to co tam widzieliśmy to drugie. Na samo dzień dobry, już na terenie dino parku przywitały nas smoki. Niby fajnie, bo to taka nowość dla nas. Choć trochę nas rozczarowały smoki. Owszem - ryczały, trochę się ruszały, ale chyba niektóre miały psikać wodą lub gazem, a tego nie robiły. Chyba cosik im się popsuło lub skończył się zapas wody czy gazu. Ale to pikuś, bo najważniejsze, że smoki dzieciom się podobały.
W tym dino parku fajne były żywe zwierzątka. Daniele spodobały się nam bardzo. Pięknie się prezentują. Był też mały kangurek, ale wyglądał na wystraszonego. Poza tym były i kozy, zające, paw i inne zwierzaki czy ptaki. I powiem szczerze, że naszym dzieciom najbardziej spodobało się w tym całym dino parku to zoo, czyli wszystkie żywe zwierzątka!
Dinuśki też tam oczywiście były, choć my spodziewaliśmy ich się tam dużo więcej. Jak dla nas, to tych dinuśków było tam mało i szczerze, to wrażenia na nas one nie zrobiły. Byliśmy już w Inwałdzie i Zatorze w parku dinuśków i w Łebie kilka lat temu ( a przydało by się odwiedzić znów), to mamy porównanie parku dinusiów do parku dinusiów. I ten w Malborku ( użyję słów, które ostatnio zasłyszałam u przyjaciół;) ) "dupy nie urywa"! Ale wrzucę kilka fotek, które udało nam się zrobić z dinusiami :)
Poza tymi atrakcje są tam dodatkowe ( płatne też dodatkowo) takie jak: pływanie pontonikiem, jazda samochodzikiem, park linowy itp. Oj dzieci moje chciałyby ze wszystkiego skorzystać, ale ja bym wtedy chyba z pustym portfelem wyszła. No cóż, mieli do wyboru jedną płatną atrakcję każdy. Zobaczcie co oni wybrali :)
Najpierw w Gdyni pospacerowaliśmy troszkę po Skwerku - nie pamiętam czy Wam już pisałam, ale do Gdyni mam ogromny sentyment! To jest takie moje miasto, dużo, dużo wspomnień z nim mam. Zresztą mieszkałam kilka lat w Gdyni - więc nie ma się co dziwić :) No ale wracając do naszego wyjazdu. Chłopcy też lubią Gdynię i każdy wyjazd do tego miasta jest fajny :) Niby zawsze chodzimy prawie w te same miejsca, ale staramy się też pokazywać im nowe miejsca, takie, w których jeszcze z nimi tam nie byliśmy. Albo i takie w których wszyscy jesteśmy pierwszy raz. I takim też miejscem był dla nas punkt widokowy na rogu ulic Świętojańskiej i 10 Lutego. Bo ja i dzieci byliśmy tam pierwszy raz - tato był już któryś z kolei :)
Na dole zaś w budynku można obejrzeć olbrzymią makietę Gdyni! Gdynia w miniaturze - szacun dla tych ludzi, którzy wykonali tę makietę!
Potem oczywiście spacerek po Skwerku Kościuszki. I choć pogoda tego dnia była niepewna, to udało nam się odwiedzić znajome kąty :)
Następnie wsiedliśmy do autka i kierunek Malbork. Trasa minęła nam szybko, za to korki w Malborku mogły by niejednego wykończyć! No ale my mamy sporo cierpliwości do stania w korkach, w końcu w Kościerzynie czy w Trójmieście to w korkach można stać codziennie :) Taki urok tych miejscowości. Wracając do Malborka, to nas interesował Dino Park w Malborku. Byliśmy nastawieni na masę atrakcji tam. Ale nasze nastawienie to jedno, a to co tam widzieliśmy to drugie. Na samo dzień dobry, już na terenie dino parku przywitały nas smoki. Niby fajnie, bo to taka nowość dla nas. Choć trochę nas rozczarowały smoki. Owszem - ryczały, trochę się ruszały, ale chyba niektóre miały psikać wodą lub gazem, a tego nie robiły. Chyba cosik im się popsuło lub skończył się zapas wody czy gazu. Ale to pikuś, bo najważniejsze, że smoki dzieciom się podobały.
W tym dino parku fajne były żywe zwierzątka. Daniele spodobały się nam bardzo. Pięknie się prezentują. Był też mały kangurek, ale wyglądał na wystraszonego. Poza tym były i kozy, zające, paw i inne zwierzaki czy ptaki. I powiem szczerze, że naszym dzieciom najbardziej spodobało się w tym całym dino parku to zoo, czyli wszystkie żywe zwierzątka!
Dinuśki też tam oczywiście były, choć my spodziewaliśmy ich się tam dużo więcej. Jak dla nas, to tych dinuśków było tam mało i szczerze, to wrażenia na nas one nie zrobiły. Byliśmy już w Inwałdzie i Zatorze w parku dinuśków i w Łebie kilka lat temu ( a przydało by się odwiedzić znów), to mamy porównanie parku dinusiów do parku dinusiów. I ten w Malborku ( użyję słów, które ostatnio zasłyszałam u przyjaciół;) ) "dupy nie urywa"! Ale wrzucę kilka fotek, które udało nam się zrobić z dinusiami :)
A poza tym w cenie biletu można obejrzeć skamieniałości w muzeum w tymże parku. Patryk stamtąd wyniósłby większość tych kamyków :)
Ogólnie to ten Park Dinozaurów w Malborku nas nie zachwycił. Jednak pomimo tego i nie za pięknej pogody, wracaliśmy zadowoleni i zmęczeni całodziennym chodzeniem. W końcu rodzinnie spędziliśmy ten dzionek. Hubi nic nie zapamięta z tego wyjazdu, bo większość przespał. Ale na zdjęciach jest też uwieczniony, więc pamiątka jest. A poza zdjęciami zakupiliśmy sobie takie magnesiki w Gdyni :)
W Malborku byłam tylko raz i to na chwilę. Marzy mi się wybrać tam kiedyś na festyn
OdpowiedzUsuńJa już byłam nie raz i nie dwa, za to marzy mi się jeszcze odwiedzić zamek w Malborku. Raz już go zwiedzałam, ale wtedy część zamku była niedostępna, bo jakieś remonty tam przeprowadzali, więc z chęcią odwiedziłabym go jeszcze raz. Ale już nie w tym roku.
UsuńSuper - że Ty masz siłę na takie wojaże z tak maleńkim dzieckiem! :D Szacunek! :]
OdpowiedzUsuńKochana - mam siłę, a poza tym są wakacje i trzeba wykorzystać to :) A Hubi też lubi wojaże.
Usuń