Tak, dobrze czytacie w temacie mojego wpisu - dziś słów kilka o zwrocie kosztów dojazdu do sądu. A mianowicie chcę się pochwalić, że sąd przyznał mi w końcu zwrot kosztów za przejazd!!!
Jupi!!! Co nie :) Hmmm... Dobra, o całej sprawie, po co i dlaczego w sądzie byłam już 2 razy pisałam we wcześniejszych postach. Wtedy nie przyznano mi zwrotu kosztów, a nałożono jeszcze karę. Przypomnę, że kara wynosi 300zł za niestawienie się na rozprawie. No byłam, ale nie weszłam na rozprawę i dla sądu to tak jakbym nie była i kara nade mną wisi. Na drugiej rozprawie, weszłam, sędzina dopytywała czy wnoszę o wycofanie kary - odpowiedziałam, że TAK! Później poszłam złożyć wniosek o zwrot kosztów dojazdu, dodam, że musiałam skserować dowód rejestracyjny auta którym przyjechałam no i od siebie dopisałam całą stronę na kartce A4 dlaczego wnoszę o zwrot 150zł .
No i doczekałam się dnia, w którym znów list z sądu doszedł na starem moje miejsce zameldowania - listu nikt nie odebrał, ale zostałam o nim powiadomiona. Więc zadzwoniłam do sądu, dopytać - dlaczego znów list poszedł na stary adres i co w nim jest, bo nie mam jak pojechać na razie po niego na pocztę? Pani uprzejmie mi odczytała całą zawartość listu. W liście jest wyszczególnione, że Ja jadąc w obie strony pokonałam 120km, autem na benzynę z gazem, więc na pewno mój pojazd jechał an gaz, a gaz w cenie za litr tyle i tyle, na jednym litrze przejeżdża sie średnio tyle i tyle, więc ja autem wytraciłam tyle i tyle gazu, więc sąd winien jest mi cosik ponad 15 zł, ale zaokrąglili mi tę sumę do równych 18 zł!!!!!
Tak! Dobrze czytacie! Mój zwrot kosztu poniesionego za przejazd wynosi 18zł! Myślałam że padnę! Zajefajnie przeliczają sobie ten przejazd. Powiedziałam jeszcze tylko, że całe szczęście, że to mój samochód, bo wynajmując kogoś z tym samochodem, to za te przejechane km + stracony czas, to właściciel samochodu w życiu nie wziął by 18zł!!! Jeszcze jest tam adnotacja, że niby nie wykazałam sądowi, że niby dlaczego sąd miałby mi wypłacić żądanych 150zł!!! A fakt, że byłam 2 razy jechana do tego głupiego sądu, czyli łącznie przejechałam 240km, do tego musiałam 2 razy załatwić kogoś do opieki 2 starszych synów, a młodszego tachałam ze sobą do sądu, 3 razy musiałam pojechać 40km w jedną stronę żeby głupie listy odebrać ze starego miejsca zameldowania, czyli łącznie 240km przejechałam aby 3 listy odebrać. I jakby tego mało było, to w cale nie chodziło o mnie osobie, która mnie wezwała i jeszcze to Ta osoba i jej adwokatka nie wywołały mnie podczas tej głupiej pierwszej rozprawy i to przez te 2 panie sąd nałożył na mnie karę w wysokości 300zł - i to wszystko jest FER, ale moje żądanie według sądu jest NIE FER!!!! Hmmm... I tu spada kurtyna!
A! Dla zainteresowanych: kara nadal nade mną ciąży, bo jeszcze pani sędzina podobno nie odznaczyła czy nie zapisała takowego dokumentu. Mam być cierpliwa, no i dzwonić co jakiś czas do sądu, żeby podpytać czy już sprawa załatwiona. Na pocieszenie usłyszałam, że po 10 latach takie sprawy się przedawniają :) No jeśli to miało mnie pocieszyć - to nie pocieszyło!
Jupi!!! Co nie :) Hmmm... Dobra, o całej sprawie, po co i dlaczego w sądzie byłam już 2 razy pisałam we wcześniejszych postach. Wtedy nie przyznano mi zwrotu kosztów, a nałożono jeszcze karę. Przypomnę, że kara wynosi 300zł za niestawienie się na rozprawie. No byłam, ale nie weszłam na rozprawę i dla sądu to tak jakbym nie była i kara nade mną wisi. Na drugiej rozprawie, weszłam, sędzina dopytywała czy wnoszę o wycofanie kary - odpowiedziałam, że TAK! Później poszłam złożyć wniosek o zwrot kosztów dojazdu, dodam, że musiałam skserować dowód rejestracyjny auta którym przyjechałam no i od siebie dopisałam całą stronę na kartce A4 dlaczego wnoszę o zwrot 150zł .
No i doczekałam się dnia, w którym znów list z sądu doszedł na starem moje miejsce zameldowania - listu nikt nie odebrał, ale zostałam o nim powiadomiona. Więc zadzwoniłam do sądu, dopytać - dlaczego znów list poszedł na stary adres i co w nim jest, bo nie mam jak pojechać na razie po niego na pocztę? Pani uprzejmie mi odczytała całą zawartość listu. W liście jest wyszczególnione, że Ja jadąc w obie strony pokonałam 120km, autem na benzynę z gazem, więc na pewno mój pojazd jechał an gaz, a gaz w cenie za litr tyle i tyle, na jednym litrze przejeżdża sie średnio tyle i tyle, więc ja autem wytraciłam tyle i tyle gazu, więc sąd winien jest mi cosik ponad 15 zł, ale zaokrąglili mi tę sumę do równych 18 zł!!!!!
Tak! Dobrze czytacie! Mój zwrot kosztu poniesionego za przejazd wynosi 18zł! Myślałam że padnę! Zajefajnie przeliczają sobie ten przejazd. Powiedziałam jeszcze tylko, że całe szczęście, że to mój samochód, bo wynajmując kogoś z tym samochodem, to za te przejechane km + stracony czas, to właściciel samochodu w życiu nie wziął by 18zł!!! Jeszcze jest tam adnotacja, że niby nie wykazałam sądowi, że niby dlaczego sąd miałby mi wypłacić żądanych 150zł!!! A fakt, że byłam 2 razy jechana do tego głupiego sądu, czyli łącznie przejechałam 240km, do tego musiałam 2 razy załatwić kogoś do opieki 2 starszych synów, a młodszego tachałam ze sobą do sądu, 3 razy musiałam pojechać 40km w jedną stronę żeby głupie listy odebrać ze starego miejsca zameldowania, czyli łącznie 240km przejechałam aby 3 listy odebrać. I jakby tego mało było, to w cale nie chodziło o mnie osobie, która mnie wezwała i jeszcze to Ta osoba i jej adwokatka nie wywołały mnie podczas tej głupiej pierwszej rozprawy i to przez te 2 panie sąd nałożył na mnie karę w wysokości 300zł - i to wszystko jest FER, ale moje żądanie według sądu jest NIE FER!!!! Hmmm... I tu spada kurtyna!
A! Dla zainteresowanych: kara nadal nade mną ciąży, bo jeszcze pani sędzina podobno nie odznaczyła czy nie zapisała takowego dokumentu. Mam być cierpliwa, no i dzwonić co jakiś czas do sądu, żeby podpytać czy już sprawa załatwiona. Na pocieszenie usłyszałam, że po 10 latach takie sprawy się przedawniają :) No jeśli to miało mnie pocieszyć - to nie pocieszyło!
NAPRAWDE????! I to Sad jest najwyzszym Wymiarem Sprawiedliwosci??! Smiechu warte. Wybacz, az sie oplulam!!!
OdpowiedzUsuńWiesz, jak mi pani przez tel. mówiła ile zwrotu dostanę, to też prawie się oplułam, ale kij już z nimi.
UsuńWiesz co, opisałabym tą sytuację i wyslała do sprawy dla reportera, albo innego programu. Ja czytając to mam już podniesione cisnienie, że coś takiego może mieć miejsce, a co dopiero ty...
OdpowiedzUsuńKochana szkoda nerwów na NICH WSZYSTKICH!!! Mam już dosyć i tylko czekam na wiadomość, ze karę mi anulowali i żebym miała już święty spokój z tym całym sądem!
UsuńWażne, że dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale to jeszcze nie jest koniec - bo kara dalej nade mną ciąży!
UsuńSuper wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń