Przejdź do głównej zawartości

"W koło Macieju" Kasia Keller - moje pierwsze Book Tour.

      
      Pierwszy raz biorę udział w Book Tour. Za co dziękuję Porady Mamy Kasi. Bo to ona mnie ściągnęła do PasjoMatki & spółki .  I miałam możliwość przeczytania książki "W koło Macieju" Kasi Keller. 


      "Zwariowana historia! 
Piramidy, mumie, ciepły piasek pustyni i... gadający wielbłąd.Przygody, których nie przeżył nawet Indiana Jones. Gra wyobraźni i poczucie humoru bohatera książki powodują ciąg pasjonujących zdarzeń układających się w tę szaloną opowieść."


     Najpierw książkę przeczytał mój średni syn. Potem mamcia chciała przeczytać w ciszy i spokoju, ale najmłodszy synek - dodam, że 4 letni, chciał też posłuchać książeczki. A więc mama czytała na głos i nawet najstarszy słuchał maminych słów podczas gry na kompie :) Tak więc mogę śmiało rzec, że u nas historię Maćka usłyszały aż 4 osoby. A że tatko momentami też nas słuchał i jeszcze muszę wspomnieć o Dzidzi w maminym brzuszku :) Czyli cała rodzinka poznała przygody Macieja :)




      Nooo... Muszę przyznać, że owy Maciej ma całkiem wybujałą wyobraźnię! Nie podejrzewałabym nawet, że siedząc na "białym tronie" można aż takie historyjki sobie powyobrażać! Przygody jakie przeżył Maciek, naprawdę nas chwilami nieźle ubawiły, do tego te obrazki bardzo podobały się dzieciom. Taki fajny przerywnik, bo każdy chciał zobaczyć, co jest na kolejnej stronie namalowane :) Najmłodszy ciągle powtarzał, że ten chłopiec - czyli Maciek, wygląda jak lalka z bajki :) Najbardziej podobały się synom czaszki - chyba mają ostatnio jazdy na czaszki - zresztą widać co syn ma nad głową na ścianie :)

      Ale wracając do samej książki. Główny bohater przenosi się do Egiptu. Tam właśnie ma dziwne, śmieszne, ale i chwilami groźne przygody. Oczywiście w tej swojej podróży rozmawia z wielbłądem - a przecież wiemy, że wielbłądy nie mówią. Maciek wpada do piramidy, wielbłąd chce mu pomóc wyjść z tej piramidy, więc razem błądzą, błądzą i błądzą gdzieś w środku tej piramidy. Tam mają różna przygody. Tak wiec od razu Wam mówię, że książkę przeczyta z chęcią każde dziecko, które umie i lubi czytać. Bo ta historyjka wciąga. Na koniec, kiedy to Maciej odzyskuje świadomość, okazuje się, że jest nie w Egipcie, tylko w swojej łazience i stoi nad nim zdziwiona mama, która przypomina synowi, że zaraz spóźni się do szkoły! Aczkolwiek ta jego wyobraźnia, czy raczej wyobrażona przygoda w Egipcie przydała mu się na testach z geometrii! Czyli jednak wyobraźnia potrafi być przydatna - choć trzeba wiedzieć, gdzie i jak jej użyć ;) A mój średni synio śmiał się, że jeszcze nigdy siedząc na "białym tronie" aż tak wyobraźnia go nie poniosła :) Więc chyba trochę zazdrościł Maćkowi tej jego wyobraźni ;) 

     Dziękuję raz jeszcze za możliwość przeczytania tej książki. I czekam na kolejne ciekawe i humorystyczne przygody Macieja. Polecam tę książkę Waszym dzieciom! Ale jeśli lubicie dziecięcą literaturę, to i Wy pośmiejecie się z tych przygód :) 


Tytuł: "W koło Macieju"
Autor: Kasia Keller
Ilość stron: 96
Wydawnictwo: Skrzat

Komentarze

  1. Super książka, kto wie, może będziemy czytać gdy Młoda podrośnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A cóż to za akcja, zainteresowałaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama dowiedziałam się o tej akcji przez przypadek. Chodzi o to, że autor lub blogerka/bloger puszcza w świat info, że ma jakąś książkę, którą chce puścić w obieg w świat, tak, aby 10 czy więcej osób ją przeczytało i napisało recenzję o niej. Osoba, która to organizuje robi listę uczestników i wysyła do pierwszej książkę, a potem kolejno każda z osób wysyła p[o przeczytaniu do następnej. Fajna akcja :)

      Usuń
  3. Brzmi bardzo fajnie, może kiedyś i nam uda się przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie, zwłaszcza , że Maciej ma wybujałą wyobraźnię :) Zupełnie jak moja córka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jak większość dzieci :) Ta ich wyobraźnia to czasem potrafi rodzica wykończyć ;)

      Usuń
  5. Egipt miejscem fabuły? Bardzo ciekawie się zapowiada, choć okładka wygląda dość niepozornie. Być może kiedyś przeczytamy. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wolnej chwili zachęcam sięgnąć po tę książkę:)

      Usuń
  6. Dziękuję za tak obszerną recenzję i zapraszam na kolejne takie wydarzenia. Pozdrawiam PasjoMatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i jak co to jestem chętna ;) Będę zaglądała do Ciebie :)

      Usuń
  7. Już widzę, że mojemu synowi książka by się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie brałam jeszcze udziału takich akcjach :) O książce też dowiedziałam się tutaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że mogłam pokazać coś nowego ;) A o takich akcjach już słyszałam wcześniej, ale jakoś nie miała odwagi by się zgłosić - tym razem się odważyłam i cieszę się bardzo :)

      Usuń
  9. O, ciekawa książka. I ciekawa akcja. A i chyba z czwartej pociechy będzie mól książkowy, skoro już w brzuchu słucha książek :). Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak Karolinko! Musi być molem, skoro mama tak lubi książki ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo