Przejdź do głównej zawartości

"Sekrety Welu" Anna Balińska - Book Tour.

      Witam Was w Nowym 2021 Roku! Niech Wam się szczęści!!!

Rozpoczynam wpisy od mojej recenzji. Kolejny raz wzięłam udział w Book Tour u Czytam dla przyjemności i tym razem miałam okazję przeczytać książkę Anny Balińskiej "Sekrety Welu".



     O czym jest książka? Więc tak. Młoda, 18-stoletnia Małgorzata poznaje przez przypadek trochę starszego Antoniego. Zakochują się w sobie można rzec od pierwszego wejrzenia. Jednak ona pochodzi z bogatszej rodziny i matka planuje już jej ślub z synem sąsiadów, którego ona nie trawi. A Antoni to chłopak z biednej rodziny. Nie mogą więc liczyć na przychylność rodziców Małgosi. Ale romans tak jak znienacka się zaczął, tak też w pewnym momencie się zakończył. 


      Po kilkudziesięciu latach, inna młoda kobieta - Jadwiga, zakochuje się w chłopaku - Tomaszu. Okazuje się, że on pochodzi z rodzinnej miejscowości babci Jadwigi. A Jadźka bardzo dużo słyszała od babci zarówno o tej miejscowości, czyli o Lidzbarku, jak i o tamtejszej rzece Wel, oraz o historii miłosnej babci z młodzieńczych lat. I czym młoda dziewczyna więcej się dowiaduje o przeszłości babci, tym chętniej chce odwiedzić te wszystkie miejsca oraz chce ściągnąć do tej miejscowości babcię. Ale babcia ma pewne opory? Jakie? Co takiego się wydarzyło, że Małgorzata, bo to ona jest tą babcią, nie chce wracać do rodzinnej miejscowości? Czego tak bardzo się obawia? I dlaczego jej płomienna, młodzieńcza miłość zakończyła się tak nagle i niespodziewanie? 


      Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nigdy nie byłam w Lidzbarku, ani nad rzeką Wel, a dzięki tej książce mam wrażenie, że trochę już wiem jak tam wyglądało i wygląda :) Poza tym bardzo spodobało mi się, że książka opowiada losy w dwóch okresach równocześnie - super przeplatają się te losy bohaterów. Historia głównych bohaterów ujęła mnie bardzo i szczerze im kibicowałam, tym bardziej byłam smutna, kiedy im nie wyszło. A osobę, która za to była odpowiedzialna, miałam ochotę udusić! No ale cóż ja mogę. Przecież w książce musi być jakiś czarny charakter! Dobrze, nie będę się za wiele rozpisywała, bo jeśli szukacie jakiejś lekkiej powieści do przeczytania i małego relaksu nad rzeką, to zapraszam Was do przeczytania tej książki :) 


Tytuł: "Sekrety Welu"

Autor: Anna Balińska

Ilość stron: 204

Wydawnictwo: Białe Pióro


     Dziękuję Czytam dla przyjemności, że mogłam kolejny raz wziąć udział w BT i do usłyszenia w kolejnym :) 

Komentarze

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale w ramach book tour można trafić na ciekawe publikacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja już kilka naprawdę fajnych książek dzięki BT poznałam. Nawet dziecięcych :)

      Usuń
  2. Nie znam tej autorki i w sumie o niej nie słyszałam, ale ksiazka zapowiada się ciekawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto poznać nową autorkę i jej twórczość.

      Usuń
  3. Tytuł nie wpadł mi w oko wcześniej, teraz już go zapamiętam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że ja o niej co nie co słyszałam, gdzieś czytałam i dlatego zgłosiłam się do BT, żeby ją przeczytać :)

      Usuń
  4. Taka lekka opowieść to fajny pomysł na wieczór. Ładne zdjęcia :) Wszystkiego dobrego na 2021 rok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - starałam się ;) I również życzę wszystkiego dobrego w tym Nowym Roku :)

      Usuń
  5. Ciekawa historia, lubię gdy akcja dzieje się dwutorowo, a losy bohaterów się przeplatają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaciekawiłaś mnie tą pozycją.
    Kochana, życzę Ci, aby ten rok był dobry dla Ciebie i Twojej rodziny, mimo wszystko.
    Pozdrawiam noworocznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Karolciu za życzonka! Tobie również wszystkiego wspaniałego w tym Nowym Roku ;) A książka naprawdę ciekawa :)

      Usuń
  7. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Życzę sukcesów w blogowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) I również życzę wszystkiego naj, naj w tym Nowym Roku!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo