Przejdź do głównej zawartości

Szykujemy się do kolejnej operacji rozszczepowej - do przeszczepu.

      Mało tutaj Wam piszę ostatnio o mojej córci, ale to dlatego, że nie bardzo było o czym. Córcia rośnie jak na drożdżach, w tym roku skończy 3 latka, ale dopiero we wrześniu, a już w tym miesiącu czeka nas, a raczej ją kolejna operacja.



      Nie wiem czy pamiętacie, że moja córeczka urodziła się z lewostronnym rozszczepem całkowitym wargi i wyrostka zębodołowego. Tutaj możecie zerknąć na mój wpis po jej pierwszej operacji, gdzie miała zszytą wargę i troszkę naprostowany nosek. Teraz czeka nas druga operacja. Na czym ona będzie polegała? Wiki ma ubytek w wyrostku zębodołowym, czyli inaczej mówiąc - ma dziurkę w dziąśle. Będą teraz jej robić przeszczep. Po prostu z tego co wiem, to z jej biodra wytną kawałek kości, którą wszczepią jej w ten rozszczep wyrostka zębodołowego. Kawałek kości z biodra do buzi. Tak więc mała będzie musiała uważać i podczas spania, leżenia, chodzenia, jedzenia, no w ogóle będzie musiała uważać, bo i noga może ją potem boleć i twarz też. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że ten przeszczep może się nie przyjąć!!! Tak więc będę miała do Was ogromną prośbę o trzymanie kciuków i modlitwę za moją kruszynkę, żeby się wszystko udało i żeby przeszczep się przyjął!!!



      Z terminem nam się troszkę pozmieniało, ale jak na dzień dzisiejszy, to 26 maja mamy stawić się w Szpitalu w Olsztynie i operacja zaplanowana jest na następny dzień - czyli na 27 maja. Z tego co czytam na forum rozszczepowym, to rodzice piszą, że po takiej operacji dziecko musi zacząć jeść i chodzić, to jest szansa, że wypuszczą już następnego dnia do domu! Czyli tak jak było po zszyciu wargi. Niemniej jeszcze sama nie wiem czy u nas też tak to ekspresowo będzie wyglądało czy nie. A po drugie na sobotę 28 maja mamy jeszcze zaproszenie na komunię do siostrzeńca męża i jeszcze średni syn musi pójść na pielgrzymkę do Wiela. Bo szykuje się do bierzmowania i musi wziąć udział w tej pielgrzymce. I jak tu wszystko ogarnąć będąc 300 km od domu? No ale jakoś to chyba ogarniemy jeszcze przed szpitalem! Mam plan, że na pielgrzymkę odstawią syna sąsiedzi i oni go odbiorą, a co do komunii, to raczej jak mąż będzie miał nas odebrać w sobotę, to nikt od nas nie pojedzie na komunię, najwyżej odwiedzimy ich w innym terminie. Siła wyższa. Ale o tym to zdecydujemy później. Teraz trzymajcie proszę kciuki, aby raz dwa córcia pozbyła się przeziębienia, bo musi być zdrowa minimum te 2 tygodnie przed operacją! A jest jeszcze zakatarzona i ma kaszel. Walczymy z tym choróbskiem i jesteśmy dobrej myśli, ale jak i Wy dobrze o nas pomyślicie, to wierzę, że wszystko będzie ok! Więcej napiszę później na FB no i tutaj, jak już będziemy po operacji, to odezwę się tutaj co i jak dalej z nami będzie :) 

     

Komentarze

  1. Będzie dobrze. Wygląda na pogodną i dzielną dziewczynkę. Trzymam mocno kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo dzielna i pogodna, i też wierzę, że będzie wszystko ok.

      Usuń
  2. Życzę dużo zdrowia dla córeczki i sił dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki bardzo mocno i ślę dużo dobrej energii, musi być dobrze. Zdrówka dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo!!! Przyda się każda dobra energia i słowo :)

      Usuń
  4. Trzymam kciuki będę się za Was modlić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Kochana! Chyba zaczynam powoli odczuwać stres.

      Usuń
  5. No to Dzień Matki spędzisz w podróży i z obawą o zdrowie córeczki. Ech ten kobiecy los...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, w tym roku spędzę kolejny dzień matki w szpitalu :) To już będzie 2 taki dzień matki dla mnie ;)

      Usuń
  6. Będę trzymać kciuki za powodzenie operacji. Ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolinko Ty wiesz, że ja Ci dziękuję za każde Twoje dobre słowo :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo