Przejdź do głównej zawartości

"Piekielna rozgrywka" Mia N.Blake.

    


     W dniu swoich 18 - stych urodzin Larissa zostaje porwana i wywieziona na wyspę Kos. Kto i dlaczego ją porwał? Porwali ją ludzie z Infernal Gate, którym brat Larissy wisi kasę. Jako że kochany braciszek nie kwapił się do spłaty długu, szef Infernal Gate - Damon Garcia postanowił że porwie jego siostrę, a to spowoduje ekspresową spłatę długu. Nic bardziej mylnego! Braciszkowi jakoś nie spieszyło się ze spłatą, a więc Damon miał wobec Larissy całkiem inne plany. Jakie? Skrzywdził ją okropnie, co w późniejszym czasie rzutowało na jej chęci zemsty. Czy uda jej się wprowadzić swoją zemstę w życie? Kto jeszcze stanie na drodze Larissie i czy jej pomoże w tej zemście? Czy kobieta wróci do swojej rodziny?

      No właśnie, nasza 18 nastoletnia bohaterka to bardzo spokojna, ugodowa i bezproblemowa, niedoświadczona jeszcze przez życie młoda kobieta. Po porwaniu i wszystkim tym, co zafundował jej Damon zmienia się o 180 stopni. W jej głowie rodzi się plan na zemstę.  W cale się jej nie dziwię, że chciała się zemścić. Tylko podczas czytania czułam takie wahanie - nie wiem tylko czy ze strony Larissy, czy autorki. Bo niby Larissa zaczynała nabierać chęci na zemstę, a za chwile robiła coś co mogłoby przeczyć jej planom. Albo dziwiłam się bardzo, że ta sama - delikatna i spokojna kobieta może w pewnym momencie zmienić się w demona cieszącego się z cierpienia drugiej osoby, pałającą chęcią zemsty, ale i cieszącą się z widoku krwi i przepełnioną chęcią mordu! Ta przemiana tej bohaterki dla mnie była taka nie do końca dobrze wyjaśniona czy wykreowana. Była taka trochę oderwana od rzeczywistości. Taka nierealna wręcz. Nie wiem, może to tylko mi się tak wydaje, a Wy jak przeczytacie tę książkę, to będziecie mieli inne zdanie w tym temacie. Jednak mnie osobiście Larissa wkurzała, denerwowała, miałam ochotę ją nie raz i nie dwa walnąć - najpierw za jej uległość, a później za jej mordercze rządze. No nie wiem jak Wam to wyjaśnić, ale nie polubiłam tej bohaterki w ogóle! Wiem, że nie trzeba lubić bohaterów, żeby książka się czytelnikowi podobała. Ale tutaj pomiędzy tą całą historią jakoś mi się wiele momentów nie zgadzało. Choćby to, że przywódca gangu motocyklowego Santan's Warriors, który był czarnym typem na Kos przy Larissie wypadał na cieniasa! Jego gang do pewnego momentu trząsł całą wyspą Kos: grabili, gwałcili i mordowali, a kiedy u boku Blase'a pojawiła się Larissa, to jego odrzucały jej metody znęcania się nad przetrzymywanymi osobami! Nosz kurczaczki! Przecież wcześniej sam dopuszczał się różnych okropnych rzeczy, a kiedy ona przejęła "pałeczkę", to on nie mógł tego znieść i wręcz sam bał się tej diablicy. A nasza bohaterka nawet jako porwana, z dala od rodziny i znajomych, zaskoczyła mnie, jak szybko oswoiła się z nowym miejscem i sytuacją. Zamiast myśleć nad ucieczką, to ona na spokojnie poszła smażyć naleśniki dla siebie i porywaczy. No to mi się tu takie momenty całkowicie nie kleiły! Dla mnie można było tę całą historię trochę bardziej dopracować. Bo ogólnie sam pomysł z całą historią jest wciągający - gdyby nie te nieścisłości i różne takie wpadki, to byłabym bardzo zadowolona z tej książki. A tak napiszę tylko, że zaczęło się ciekawie, a skończyło zaskakująco na maksa! O środku książki wolę nie wspominać! Ale chętnie poznam Wasze zdanie po przeczytaniu tej książki :)



Tytuł: " Piekielna rozgrywka"
Autor: Mia N.Blake
Ilość stron: 284
Wydawnictwo: WasPos

Dziękuję bardzo za kolejną współpracę Wydawnictwu WasPos. 




Komentarze

  1. Mnie jakoś nie kusi ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie kusiła i to bardzo. Szkoda że tak mnie rozczarowała. No ale w końcu trzeba trafić i na słabszą książkę.

      Usuń
  2. Zupełnie nie moje klimaty, zatem nawet nie spróbuję czytać 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, rozumiem :) Może inna moja propozycja przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  3. Przykro mi, że książka Cię rozczarowała - ale czasami i tak bywa. Na szczęście takie rozczarowania nie zdarzają się zbyt często.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Jednak zawsze staram się książkę doczytać do końca a dopiero potem wyrazić zdanie. A to że rozczarowała mnie, to trochę smutne, ale trafiają się i takie :)

      Usuń
  4. Nie skuszę się na tę lekturę. Ale życzę innym wielu dobrych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, zauważyłam, że czytelniczkom podoba się ta książka. Chyba ja tylko mam tu jakieś ale.

      Usuń
  5. widzę tutaj podobieństwo do 365 dni. Widzę że taka tematuka budzi zainteresowanie, jednak mnie jakoś nie kusi. Wierzę że znajdą sie amatorki na taką lekturkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek porwań i mafii jest ostatnio bardzo popularny więc czemu go nie wykorzystać, ale skoro wybieramy taki znany już temat to powieści powinna być dopracowana w każdym szczególe, szkoda że tutaj tak nie było

      Usuń
    2. Szczerze, to nie czytałam 365 dni, więc nie mam porównania. Mario masz rację, powinna być dopracowana, a nie jest. Ale jeśli trafi w moje ręce kolejna książka tej autorki, to chętnie dam jej drugą szansę, żeby zobaczyć czy rozwinęła się, czy stoi w miejscu.

      Usuń
  6. Szkoda, że środek książki nie okazał się do końca satysfakcjonujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wielka szkoda. Ale cóż. Najwidoczniej musiała trafić mi się i taka książka :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo