Przejdź do głównej zawartości

"Rodzinne strony" Iwona Mejza.

      "Żyj chwilą, jutra może nie być!"

Druga część "Miasteczka Anielin" czyli "Rodzinne strony" Iwony Mejza opowiadają dalsze losy Marty, Poli i Marcina, ale i reszty mieszkańców. A wierzcie mi na słowo, dzieje się tu u nich sporo. Dla przypomnienia, moja opinia 1 części "Przyjaciółek" jest tutaj



     Marcin po wypadku doszedł do siebie i postanowił pozamykać pewne, dawne sprawy. Marta i Pola choć dalej nie mogą pogodzić się ze stratą najbliższych, to próbują jakoś normalnie żyć i funkcjonować. I  o ile małej Poli udaje się to dosyć dobrze, to Marta tutaj nie radzi sobie z wieloma sprawami i własnymi emocjami. Poza tym dzieje się sporo u braci Pruskich. Mają swoje tajemnice i nie chcą, żeby się one wydały, ale jak mogą tak innym pomogą. A tutaj będą pomagać sąsiadom jak najlepiej. Gdyby nie ich pomoc... Eh! Doczytajcie sami. Nieoczekiwanie wróci mąż Agaty. Ale czy to aby dobrze? No przecież Agata czekała na powrót męża. Tylko czy spodziewała się tego, co przyniesie ze sobą jego powrót? 

     Ten drugi tom o mieszkańcach Anielina znów wciągnął mnie i wręcz porwał do swojego życia. Znów przechadzałam się po Anielinie, chodziłam z bohaterami do księgarni, kiosku, sklepu, do źródełka. Znów załatwiałam z nimi ważne i bardzo ważne sprawy, radowałam się z nimi i przeżywałam ich rozterki. I choć u niektórych bohaterów niestety los przyniósł smutek, żal, złość, rozgoryczenie, podstępy i oszustwa, to nasi bohaterowie czasem się załamywali, ale nie poddawali się. I to w nich lubię. Że stawiają głowę do góry i prą do przodu. Wiecie pewnie sami, że czasem bywa tak, że choć mamy jakiś kłopot i wiemy, że potrzebujemy pomocy kogoś innego, to wstydzimy się poprosić o tę pomoc. Dobrze, że tutaj ten wstyd pewna osoba przełamała i poprosiła o tę pomoc. Bo była jej ona bardzo potrzebna. Poza tym, czytając tę historię dowiemy się, kto zrozumiał swój błąd i musiał uderzyć się w pierś. Kto musiał stawić czoło problemom z przeszłości. Pojawią się też tajemnice, ale ... No właśnie. Nie wszystkie się wyjaśnią i musimy poczekać na kontynuację losów mieszkańców "Miasteczka Anielin". 

     Kochani, zwykłe miasteczko, ze zwykłymi mieszkańcami, normalnymi problemami, które mogą przytrafić się Tobie czy mnie. Takie historie czyta się na wdechu. Podczas czytania niejednokrotnie czytelnik może porównać pewne sytuacje do swojego życia. Albo do życia kogoś, kogo dobrze znamy. I czytając naprawdę mamy wrażenie, że czytamy o naszych sąsiadach zza płotu. Dalej jest tu sielsko, ale nie anielsko. Jest tutaj kilku złych bohaterów, którzy napsują nie tylko nam nerwów. Jednak tak to już jest w życiu. Nie zawsze z górki. Czasem jest pod górkę.  Ja jestem poruszona i zadowolona z tego drugiego tomu i już chcę kolejny!!! Zatem czekam :) A Wy jeśli jeszcze nie czytaliście "Rodzinnych stron", to koniecznie, szybciutko to nadróbcie. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem Dragon



Tytuł: "Rodzinne strony"

Autor: Iwona Mejza 

Ilość stron: 320 

Wydawnictwo: Dragon


     Jak zwykle Wydawnictwu Dragon baaardzo dziękuję za tę książkę i za wyrozumiałość dla mojej osoby ;) 

Komentarze

  1. Czasami lubię sięgnąć po takie obyczajówki, żeby oderwać się od własnej rzeczywistości i pożyć życiem bohaterów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem już po lekturze tej książki i również dołączam się do jej polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mało czytam tego gatunku książkowego, ale od czasu do czasu mam na takie książki ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem jeśli najdzie Cię ochota, to polecam tę powieść.

      Usuń
  4. Tyle się dzieje wokół nas - na osiedlu, w pracy, u znajomych czy w rodzinie, że takie historie mnie nie chwytają za serce. Wolę żyć codziennością bliskich ludzi. Kto lubi, niech czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię poczytać, zatem dziękuję i na pewno jeszcze nie jedną taką powieść przeczytam :)

      Usuń
  5. Ta książka autorki również jest naprawdę super.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta ksiażka to takie przyjemne chwile jakby wizyta na herbatce u znajomycu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. A przecież znajomych lubimy odwiedzać - wiec miasteczka Anielin też musimy odwiedzić :)

      Usuń
  7. Recenzja 1 i 2 tomu bardzo zachęcająca. Rozejrzę się za tą serią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Ja już czekam na 3 i zarazem ostatnią część :)

      Usuń
  8. Chętnie przeczytam w wolnej chwili, ale zacznę od pierwszej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem przekonana, że jest się czym zainteresować w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo