Przejdź do głównej zawartości

"Stefania" Małgorzata Manelska - tom 1 z serii "Nawłociowe wzgórze".

      Pani Małgorzata Manelska podbiła moje serce serią "Zapach Mazur". Więc jak tylko nadarzyła się okazja, zgłosiłam się do książki o "Stefanii". I wiecie co? Jestem z tego faktu bardzo zadowolona. 



    Jest dużo różnych opisów i przekazów, jak to w Polsce zaraz po II wojnie światowej rządzili się u nas radzieccy żołnierze. Wiemy że robili co chcieli, z kim chcieli i w ogóle, nie był to spokojny i dobry czas dla Polaków.  Niemniej, kiedy się ich pozbyliśmy, też spokoju nie było, bo w kraju panowała bieda w każdym kącie, więc jeden drugiego też oszukiwał i okradał. Choć nie każdy tak postępował, ale byli tacy. Człowiek chcąc nie chcąc musiał mieć oczy dookoła głowy. Pani Małgorzata Manelska w książce "Stefania" pokazuje losy Stefanii Popielarczyk i jej rodziny w roku 1945. To życie jest nam pokazane w ciągu kilku miesięcy tego jednego roku, choć wspomnienia czasem sięgają i kilka/kilkadziesiąt lat wstecz. Jednak fabuła skupia się głównie na tych właśnie kilku miesiącach roku 1945 i potem jest przeskok do roku 1947. Dlaczego tak? Zobaczycie o co tu chodzi, jak będziecie czytać tę książkę. A ci co już czytali, to wiedzą. Jednak wracając do fabuły. Bohaterowie mega realni, wręcz namacalni. Ich strach, ich obawy, ich smutki - czułam to wszystko na sobie. Oczywiście radość czy motyle w brzuchu też odczuwałam. Jednak z racji tego, że sporo dzieje się tutaj złego, to na tych emocjach bardziej się skupiałam i byłam pod wrażeniem, że kobiety wtedy były takie dzielne. Rozumiem, że sytuacja je do tego zmusiła, ale niemniej odwagi im nie brakowało. Nasza tytułowa bohaterka jest młodą, wykształconą kobietą, która w pewnym momencie swojego życia została wysłana na roboty do Niemców. Kiedy stamtąd wróciła, nie mówiła. Nikt nie wiedział - dlaczego?! Jej siostra - Kazia z rodziną w tym czasie przeprowadzała się w nowe miejsce i zabrała ją ze sobą. Po jakimś czasie wyszło, że Stefa jest w ciąży. Siostra uważała, że samotne macierzyństwo to najgorsze, co może kobietę spotkać. Kiedy pewien obcy im mężczyzna, UBEK, zapragnął poślubić Stefę, Kazia z mężem od razu przystali na tę propozycję uradowani. Nie wiedzieli tylko, że Stefa nie zazna szczęścia u boku męża. Jednak był ktoś, kto pomagał tej młodej kobiecie. Kto? Dlaczego to robił? Czy Stefa zaznała w końcu miłości i odnalazła się w tak trudnej dla niej sytuacji? 

     Ta książka, choć jest fikcją literacką, przenosi nas do bardzo trudnych czasów na Mazury. Kiedy to na odzyskanych polskich ziemiach przybywali i osiedlali się Polacy, a byli tam jeszcze rdzenni mieszkańcy tamtych rejonów (Mazurzy). Ta niechęć Polaków do Mazurów, ta złość i chęć pozbycia się ich. To było tak wyraziste. Jak najbardziej rozumiałam Kazię i jej uczucia do autochtonów, powtarzałam sobie, że takie trudne wtedy czasy były, jednak momentami miałam chęć palnąć Kazię w łepetynę! Naprawdę! Momentami zachowywała się jak totalny tempak. Jednak taka rola jej przypadła ;) Za to polubiłam się z mamą obu kobiet - Marianną, to bardzo mądra kobieta. Jestem ciekawa czy w końcu zrozumiem swoje sny i przekaz od nieżyjącego męża. Może w kolejnym tomie autorka coś o tym wspomni ;) Wracając do tej książki. Muszę przyznać, że lektury poruszające historię naszego kraju, naszych rodaków zawsze wywierają we mnie moc emocji. Czasy wojny i powojenne były bardzo trudne i ciężkie dla wszystkich. Ludzie musieli walczyć o przeżycie. Ale musieli też walczyć z demonami przeszłości. Niejeden wrócił z wojny z ogromnym bagażem nie tylko cielesnym, ale i duchowym. Ludzie którzy przeżyli też sporo przeszli, tak jak i tytułowa Stefania. Gwałty, których doświadczyła, mogły ją totalnie załamać. Ale dzięki swojej mądrości i dobrym słowom kilku ludzi uwierzyła, że może pokochać owoc gwałtu, bo to dziecko niczemu nie jest winne. I to było takie piękne. Jest w tej książce sporo bólu, strat, trudnych i ciężkich tematów oraz momentów, ale są i te lżejsze, piękniejsze. Taka życiem pisana powieść, którą każdy powinien przeczytać. Serdecznie Was zachęcam do tej lektury. Ja już niecierpliwie czekam na tom 2. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Stefania" seria "Nawłociowe Wzgórze tom 1"

Autor: Małgorzata Manelska

Ilość stron: 312

Wydawnictwo: WasPos


     Pięknie dziękuję Wydawnictwu WasPos za kolejną ciekawą współpracę. 

Komentarze

  1. Bardzo chciałabym, aby ta książka trafiła w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tego Ci życzę :) Naprawdę poruszająca historia.

      Usuń
  2. Jaka długa recenzja 😉 Rozpisałaś się 😉
    Taką książkę to z przyjemnością bym przeczytała 🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że się rozpisałam? Hm... Czasem tak już mam. :)

      Usuń
  3. Myślę, że z ciekawości skuszę się na tę serię, gdy będą dostępne obie części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serdecznie :) Też czasem wolę czytać, kiedy cała seria jest już dostępna.

      Usuń
  4. Będę miała ją na uwadze w wolnym czasie. Polecę ją też dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, bo ta seria jest naprawdę warta uwagi :)

      Usuń
  5. Czytałam poprzednią sagę pani Małgorzaty, na pewno skuszę się i na nową serię

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj nie moje klimaty, ale coś czuję, że zdobędzie uznanie w kobiecym gronie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno. Już spodobała się dużemu gronu czytelniczek. :)

      Usuń
  7. Lubię książki, których akcja toczy się właśnie w tamtym burzliwym okresie. Czytałabym z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem jak nadarzy się okazja, to polecam ją serdecznie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo