Przejdź do głównej zawartości

"Paragraf na Diabła" Aldona Skrzypoń - Powroźnik.



      Czytaliście "Diabeł kontra paragraf" Aldony Skrzypoń-Powroźniak? Bo tak się składa, że ja nie czytałam. Zgłosiłam się do recenzji "Paragraf na Diabła", bo opis mnie mega wciągnął i dopiero jak wysłałam swoje zgłoszenie do Wydawnictwa WasPos dotarło do mnie, że to kontynuacja losów bohaterów. Oczywiście poczytałam różne opinie o tej pierwszej książce, opis od wydawcy również i w sumie powiedzmy, że ogarnęłam fabułę tomu 1. Wtedy zabrałam się za tom 2 - czyli za "Paragraf na Diabła". 

     I tutaj powiem Wam, jestem mile zaskoczona, bo podoba mi się fabuła, bohaterowie i zresztą wszystko. Chociaż... dobra, o małych minusach za chwilę. Poznajemy Dagmarę Baranowską, młodą panią prawnik, która ma córeczkę z przestępcą. Ów przestępca, to Marcel Malinowski, który miał za zadanie rozkochać w sobie Dagmarę, córkę prokuratora, aby ta była na każde jego skinienie palcem, a jednocześnie dzięki niej, chciał sterować jej ojcem. I to wszystko dla innego przestępcy. Jednak serce nie sługa i zakochał się Marcel w swojej ofierze. On został złapany i odsiaduje dwuletni wyrok w więzieniu. Minęło już półtora roku, więc niedługo ma wyjść. Jego marzeniem jest poznać swoją córkę i pogodzić się z Dagmarą. Ona ciągle go kocha, ale boli ją serce, że tak podstępnie ją wykorzystał i zawiódł jej zaufanie. Jednak po jego wyjściu z więzienia, nie utrudnia mu widzeń z córką, a nawet jego relacje z Dagmarą są coraz lepsze. Tylko wlecze się za nim przeszłość, dodatkowo kręcą się ciągle przy nim piękne kobiety. Czy to nie będzie kłopotem dla tej dwójki? Jak potoczą się ich losy? Czy będą razem? A może Daga wybierze kogoś innego na swojego partnera, bo chętnych nie brakuje. Ile prawdziwa miłość jest w stanie znieść? Jakie tutaj jeszcze wyjdą tajemnice? I czym zaskoczy autorka?

      Bez bicia napiszę, że fabuła mega mnie wciągnęła. Takie klimaty uwielbiam - ona dobra i prawa, a on zły i z przeszłością. Wiadomo, że przeciwności się przyciągają. Miłość Dagmary i Marcela zrodziła się niepostrzeżenie i dała obojgu poza tymi upojnymi chwilami, dużo bólu, cierpienia i łez. Ale łączy ich dalej miłość i córka. Dla której oboje są w stanie zrobić wszystko i to dosłownie wszystko! Jest tutaj kilka innych zranionych kobiet. I ciekawie się  czytało o ich rozterkach sercowych,  stratach i bólu. To takie życiowe problemy. I to mi się bardzo podobało. Jednak muszę wspomnieć, że jest kilka minusów, które popsuły mi trochę humor podczas czytania. Po pierwsze jest trochę literówek, które wręcz rażą po oczach. Nie wiem czy to niedopatrzenie korektorki, ale są błędy, a nie powinno ich być. Poza tym jest też pewna sytuacja, intymna, kiedy to Marcel zdejmuje sukienkę z Dagmary po czym sadza ją na blacie kuchennym i wkłada jej rękę pod sukienkę. No helołłłł!!! Przed chwilą zdjął jej tą sukienkę!!! Małe niedopatrzenie, ale ja je wychwyciłam. No i jeszcze jedno, bo razi mnie to w oczy, choć pewnie nie każdy na to zwrócił uwagę. Chodzi o scenę z urodzinami Zuzi i nieobecnością ojca chrzestnego. Zawodowy wojskowy pracuje od poniedziałku do piątku. Owszem, w weekendy może mieć służbę. Impreza urodzinowa była w sobotę. A jest napisane, że on nie mógł przyjechać bo nie dostał przepustki! Hm... Coś się nie do końca zgadza. Owszem, przepustkę by potrzebował gdyby był wyjechany na jakieś szkolenie, na poligonie by był, czy jak teraz żołnierze stacjonują na granicy. No chyba że jest marynarzem i wypłynął w morze.  Ale tak, w sobotę żołnierz raczej ma wolne. Coś o tym wiem. Wiem, że niektórzy teraz napiszą lub pomyślą, że się czepiam. Owszem, czepiam, bo trochę się znam w temacie wojskowym. Jednak poza tymi minusami, przypomnę, że całościowo książka mnie wciągnęła. Bardzo jestem zadowolona, że ją mogłam przeczytać i powiem więcej, polecam i Wam ją przeczytać, bo historia jest świetna, a to co naszykowała autorka na koniec, to kompletna bomba emocjonalna. Ryczałam jak bóbr. I mam niedosyt, chciałabym więcej. Chciałabym poznać dalsze losy bohaterów. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Paragraf na Diabła"

Autor: Aldona Skrzypoń-Powroźnik

Ilość stron: 258

Wydawnictwo: WasPos


     Dziękuję bardzo Wydawnictwu WasPos za tę książkę. 

Komentarze

  1. Narobiłaś mi wielkiej ochoty na poznanie tej historii. Muszę przeczytać tę książkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie recenzje są najgorsze - czyta się, a potem nie można się powstrzymać od zbierania zawalających się stosików :)

      Usuń
  2. Brzmi ciekawie, choć przyznam, że nie jest to mój typ literatury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę musiała nadrobić oba tomy bo twoja recenzja mnie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sam raz propozycja na letnią lekturę. Coś lekkiego i ciekawego. Gosia B.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do czytania latem , na słońcu, kocyku i tak na leniwo :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że mimo wszystko będę polecać obie części.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo