Przejdź do głównej zawartości

"Dom Lwic" Zuzanna Arczyńska.



    W sierpniu recenzowałam Wam książkę (e-book) "Dziewczyna bez makijażu" Zuzanny Arczyńskiej. Tam poznałam Angelikę i Aloszę oraz ich rodziny. Tutaj w "Domu Lwic" miałam okazję wrócić do tych bohaterów i poznać ich dalsze losy. Czy byłam z tej historii tak samo zadowolona, jak z pierwszej części?


   Tak więc, w "Dziewczynie bez makijażu" Angelika miała 18 lat i dla polepszenia swojej sytuacji materialnej oraz swoich sióstr i matki nasza bohaterka wzięła ślub z przystojnym Aloszą. Tylko wiemy też, że na koniec książki, Alosza okrutnie zranił swoją żonę i ona uciekła. Nie było jej 2 lata. Gdzie była? Co robiła?W tym czasie sporo się wydarzyło, choćby to, że jej mąż ciągle pił i odganiał się od jednej z młodszych sióstr swojej żony. Bo małolata ubzdurała sobie, że poderwie szwagra. List od koleżanki z rodzinnej miejscowości, plus kłopoty jej nowej przyjaciółki pomogły podjąć decyzję o powrocie Liki do domu. W podróż zabrała oczywiście swoją przyjaciółkę. A w domu dzieje się, oj dzieje. Stary Topolow umiera. 


   "– Jewgienij Topolow umiera. Właściwie już umarł.

Ktoś musi tylko wyciągnąć wtyczkę. ... Chcę pożegnać

 tego… tego bogatego kretyna, egoistę, który stał mi

 się bliższy od ojca. – Wytarła twarz grzbietem dłoni. –

 Jak on może zostawić mnie bez swoich dobrych rad,

 dlaczego mi to robi? I nawet umierając, będzie

 próbował mnie rozgrywać, stary osioł! Będziemy się

 rodzinnie pocieszać, przytulać i znowu serce pęknie

 mi jak za mocno nadmuchany balonik. "


   Arka odnajduje dawny znajomy. Tylko po co? Czego od niego chce? Angelika pokazuje młodszej siostrze jej miejsce i zaczyna się niezła jazda. Na szczęście w porę reaguje ich matka Karina. Angelika i Alosza po pewnych perturbacjach zbliżają się do siebie. Tylko czy to zakończy się szczęśliwie? A może znów mąż doprowadzi żonę do łez i ta mu ucieknie? 


   "– Posłuchaj – zaczął spokojnie, podchodząc bliżej. –

Jeśli chcesz mi udowodnić, że jesteś suką, jak Kate,

 nie uwierzę. Przynajmniej nie od razu. Musisz się

 bardziej postarać. – Odwróciła się twarzą do niego. –

 Próbowałem przepraszać przez dwa lata. Nie proszę o

 wybaczenie, już nie. Potrzebuję drugiej szansy, a

 tobie jest potrzebny dobry facet, który się tobą

 zaopiekuje. To naprawdę mogę być ja."


   Pojawi się tutaj jeszcze matka Arka, która też trochę wprowadzi zamieszania do życia swojego syna, jego partnerki i dzieci. No właśnie, pojawi się tutaj jeszcze jedno dziecko, co prawda dorosłe, ale mam wrażenie, że namiesza tutaj jeszcze sporo. Czy w końcu zacznie się tutaj w tej patchworkowej rodzinie układać i będzie spokojnie? Bo jak się okazuje, to nawet w Azylu dla kobiet potrafi się dziać sporo. 

 

   Przyznam się bez bicia, że ogromnie cieszyłam się, że zaraz po przeczytaniu "Dziewczyny bez makijażu" będę mogła raz dwa wrócić do tych bohaterów i poznać ich dalsze losy. Czy jestem z tego zadowolona! Oj tak! I to ogromnie! Choć jest i minus tej możliwości - ale o nim za chwilę :) Topolow mnie zaskoczył, że pomagał ciągle synowej. Szkoda że umarł, bo teraz jego zmartwychwstała żona też trochę miesza. No cóż, ktoś musi :) Niemniej u Arka i Kariny sporo się wydarzy. Sporo złego, ale będą i te dobre momenty. Mam wrażenie, że u nich to jak wali się, to na całego! Ale jak jest powód do radości to też z hukiem! Opisany gwałt tutaj był naprawdę takim mocnym akcentem. Cieszę się, że owa skrzywdzona bohaterka podniosła się po tym. Choć pod koniec książki totalnie mnie zaskoczyła!! Nie myślałam, że po takiej traumie będzie w stanie wskoczyć innemu facetowi do łóżka!!! Dla mnie to było dziwne i zdecydowanie za szybkie po tym co przeszła. Tak samo odnalezione dorosłe dziecko, które zjawia się w domu Angeliki i Aloszy mam wrażenie, że za szybko każdy z domowników oswoił się z nim, zaufał i coś z tym chłopakiem na moje oko jest nie tak. Jednak całościowo historia wciągnęła mnie, wydarzenia sypały się jedno po drugim i działo się tu nawet za dużo jak na jedną rodzinę. Choć rodzina duża, to i wydarzeń sporo. Polubiłam bardzo babcię Stanisławę. Kochana kobieta. Bohaterowie i ich pomysły zaskakiwały mnie tutaj co chwilę. Czasem i ta ich spontaniczność była warta uśmiechu. A teraz czas wspomnieć o tym minusie tej historii. Otóż, jak już doczytałam do końca, to wiem, że to nie jest koniec historii. Urywa się w takim momencie, że mam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć i głośno powiedzieć Zuzannie Arczyńskiej, że ja już teraz chcę kontynuację!!! No jak mam żyć, nie znając dalszych losów tych sympatycznych i nieokiełznanych bohaterów?!!! 

#współpracabarterowa z Zuzanną Arczyńską



Tytuł: "Dom Lwic" kontynuacja "Dziewczyny  bez makijażu"

Autor: Zuzanna Arczyńska

Ilość stron: 376 (jako pdf)


     Dziękuję Zuzanno Arczyńska za tę niezwykłą przygodę. Tutaj nie ma nudy. A ja czekam na kolejną część przygód tej rodzinki. 


Komentarze

  1. Dziewczyny bez makijażu jeszcze nie czytałam, więc wszystko przede mną.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo