Przejdź do głównej zawartości

"Wszystkie piosenki dla niej" Michalina Kowolik.



    Macie czasem tak, że czytacie książkę i coś z owej historii przypomina Wam coś z Waszego życia? To coś mega dotyka serducho i wyciska łzy? Bo ja tutaj wylałam morze łez. Nie przesadzam. Nawet musiałam odkładać momentami książkę, bo nie byłam w stanie dalej czytać. A o co chodzi? Zaraz Wam to wyjaśnię.


   " Może i jestem dorosła, ale nie chcę tego i nie jestem gotowa. Bo, do kurwy nędzy, na śmierć nigdy nikt nie jest gotowy!"


   Poznajemy trzydziestoletnią Zofię, którą przyjaciółka zabiera w jej urodziny do baru na koncert. Pech chciał, że na scenie śpiewa mężczyzna marzeń Zosi. Niestety drogi Zosi i muzyka czyli Igora, rozeszły się dziesięć lat temu. Pomyślicie - i co teraz?? A no ona ucieka z baru, a on dalej koncertuje, choć ciągle rozmyśla o niej. Autorka sprytnie łączy tutaj teraźniejszość ze wspomnieniami bohaterów. I tym sposobem dowiadujemy się, że rodziny tej zakochanej pary przyjaźniły się od lat i spędzali oni wspólnie dużo czasu w pewnym domku nad jeziorem. Niestety ciężka choroba i śmierć mamy Zofii tak mocno dotyka jej ojca, że ten zamyka domek, a kontakt obu rodzin trochę się psuje. Dlaczego tak się stało? Dlaczego tylu ludzi w tym trudnym czasie zaczęło siebie ranić, zamiast wspierać? Dlaczego było tutaj tyle tajemnic, które mogły lata temu ujrzeć światło dzienne? I jak potoczą się dalsze losy bohaterów? I jeszcze jedno pytanie - czy te rodziny jeszcze się pogodzą i zjednoczą?


   "- Nie każdy potrafi się przyznać do swoich błędów i je wszystkie naprawić. Do tego trzeba mieć wielką odwagę."


   "Wszystkie piosenki dla niej", książka która spodobała mi się po samej okładce i tytule. Czytając opis, stwierdziłam, że to będzie lekka, przyjemna historia do przeczytania w sam raz przed Świętami jeszcze. Jednak do książki podeszłam mega emocjonalnie, a raczej treść mega emocjonalnie mnie wypompowała z łez! Tutaj poruszane są tematy śmierci, choroby, a tak się składa, że mój tato chorował. Rak w ekspresowym tempie go pokonał i w tym miesiącu go pochowaliśmy. Właśnie dlatego bardzo ciężko było mi przebrnąć przez sceny związane z chorobą i śmiercią. Ale te łzy były dobre, oczyszczające i choć teraz, pisząc o tym znów mam łzy w oczach, to wiem, że i tak będę Was zachęcała do przeczytania tej książki! Ta historia pokazuje, jak trudno niektórym pogodzić się ze stratą ukochanej osoby, ale też jak niektórzy patrząc na ból innych po stracie ukochanej osoby potrafią błędnie pokierować nie tylko swoim życiem. Oczywiście zamiar owej osoby był dobry, a przynajmniej ta osoba tak myślała. No cóż?! Człowiek to istota, która ma prawo się pomylić. A tutaj niektórzy bohaterowie potrzebowali sporo czasu i pomocy od innych, by zrozumieć swoje błędy. Tylko czy aby nie będzie za późno na przeprosiny i na wybaczenie? Czy będzie jeszcze dane im wszystkim cieszyć się szczęściem? Dlaczego ktoś myśli, że odtrącając miłość swojego życia, chroni ją od bólu i cierpienia? Ale poza tymi emocjonalnymi problemami, mamy tutaj długą drogę do spełnienia swoich marzeń.  Bo czasem warto wszystko postawić na tę jedną kartę. Jest też wielka i prawdziwa przyjaźń. Przyznam się, że takich przyjaciół to można pozazdrościć. W ogień za sobą by skoczyli! I to co mnie rozwaliło totalnie, a jednocześnie mega spodobało, to zamiłowanie bohaterów do gry w karty. Mój tato też uczył mnie różnych gier w karty, ale takiej ekipy zawsze mi brakowało do grania, jaka jest tutaj w książce. To co? Zainteresowałam Was tą książką? Mam nadzieję, że tak. Warta przeczytania. Buziaki :)

#współpracabrterowa z Wydawnictwem Videograf



Tytuł: "Wszystkie piosenki dla niej"

Autor: Michalina Kowolik

Ilość stron: 336

Wydawnictwo: Videograf


   Dziękuję z całego serca Wydawnictwu Videograf za tę książkę do recenzji i za wyrozumiałość. Dziękuję :)

Komentarze

  1. Ostatnio często trafiamy w sieci na tę książkę, więc chyba to znak, żeby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświe...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...