Przejdź do głównej zawartości

"Ostatni element" Karolina Winiarska.



    "- Dzień dobry. Chciałam się dowiedzieć, czy mogłaby pani zrobić puzzle z tego zdjęcia. - Wyciągnęła starą, zniszczoną fotografię. 

Puzzlistka wzięła ją w dłonie i przyjrzała jej się uważnie. Był na niej stary drewniany dom z werandą otoczony kwitnącymi różami. ... Miała wrażenie, że kiedyś już je widziała."


     Lubicie puzzle? Ja lubię. Czasem mam też wrażenie, że życie jest trochę jak taka układanka z puzzli. Każdy kolejny etap w moim życiu, to jeden puzzel. Bohaterka książki " Ostatni element" też trochę składa swoje życie jakby z różnych, rozsypanych, a nawet zagubionych bądź schowanych specjalnie puzzli. Czy da radę rozwikłać zagadki rodzinne? Niespełniona miłość, uprzedzenia, tajemnice, brak akceptacji czy utrudnianie innym życia. To wszystko razem zachęca do tej lektury. 


      Aurora jest młodą kobietą, która stara się jakoś dawać sobie sama radę. Prowadzi swój sklep z puzzlami. Otrzymuje zamówienie, na wykonanie puzzli ze zdjęciem, które niespodziewanie wywołuje pewne wspomnienia u naszej bohaterki. Jak to właśnie zdjęcie połączone jest z Aurorą, jej rodziną i jej przeszłością? Tego właśnie nasza bohaterka będzie chciała się dowiedzieć. Wyruszy w nieznane, do obcych osób i całkiem możliwe, że czegoś się dowie. Ale czy to będzie coś dobrego, czy może jednak nie? To trzeba samemu przeczytać. Dla mnie ta historia toczyła się zdecydowanie za szybko, ale za to zakończenie zrekompensowało mi wszystko. 


      To już któraś książka Karoliny Winiarskiej, którą czytam i która mnie zaskakuje. Ta jest dosyć cienka i przez to wydaje mi się, że pewne sprawy toczą się tutaj za szybko. Jak choćby znajomość Aurory z Zuzą i Igorem. Dopiero co się poznali, a już zachowują się, jak starzy znajomi. A to jak Igor wybrał się do Aurory i został u niej - trochę mnie zdziwiło, bo przecież znali się bardzo krótko. No nic, widocznie tak miało być. Niemniej cała historia wciąga. Te listy, pamiętnik - cudownie się czytało - choć to pismo mnie denerwowało. Ale dałam radę wszystko przeczytać - nawet z moją wadą wzroku :) Jest tutaj sporo tajemnic, mało osób, które znają TĘ PRAWDZIWĄ PRAWDĘ, więc sami rozumiecie, że aby Aurora poznała prawdę, musi pogodzić się z faktem, że ciężko to jej pójdzie. Dobrze, że będzie miała w tej "walce" sprzymierzeńców. Bo będą jej potrzebni. Czytając zobaczycie, jak chęć dobrobytu i strach przed utratą majątku doprowadzi do niejednego nieszczęścia. Jak mogą przez to wszystko ochłodzić się i popsuć relacje w rodzinie. Jak władza i pieniądze uderzają niektórym do głowy, a jednocześnie, jak innymi osobami można manipulować.  Po co to wszystko? I dla kogo inni to robią? No i czy faktycznie pewna rodzina miała tu się o co bać? Do tego mamy postać Igora. Mężczyzny, który od kontaktów z ludźmi woli samotność w swoim mieszkaniu, obecność szczura i swoje naukowe projekty. Sam o sobie mówi, że jest dysfuncyjny. Nie odczuwa emocji tak jak inni ludzie. Niemniej potrafi czasem odpowiednio się zachować, a nawet okazać właściwe emocje. Jest tutaj też kilka dobrych rad. Warto się nad nimi zastanowić, bądź nawet je sobie zapisać. 


" ... Dzieci nie są winne temu, że ich rodzic dźwiga swoje dzieciństwo. Kiedy dorosły, szczególnie gdy rodzi mu się dziecko, powinien raz na zawsze zostawić przeszłość za sobą. Powinniśmy wymazać swoje traumy i stać się takimi rodzicami, jakich nasze dzieci naprawdę potrzebują. Ale nikt nas tego nie uczy, nikt nam tego nie mówi. I tak zaczyna się błędne koło. Nie dość, że nie wychodzimy ze swoich ran, to jeszcze przenosimy je na kolejne pokolenie."


      Powiem Wam tak. Warto sięgnąć po tę lekturę. Choćby dla chęci poznania wszystkich tajemnic tutaj, ale też dlatego, aby dowiedzieć się, czy Aurora odnalazła brakujący element swojej układanki? Polecam z całego serducha. Nie będziecie się tutaj nudzić. 

#współpracabarterowa z Karoliną Winiarską



Tytuł: "Ostatni element"

Autor: Karolina Winiarska

Ilość stron: 214

Wydawnictwo: Diamenty


    Dziękuję bardzo Karolinie Winiarskiej za możliwość przeczytania tej niezwykłej historii. 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...

Nabroiłeś? To nasmaruj tyłek cebulą!

     Czasem tak się zdarza, że dzieciom czegoś się zabrania - raz, drugi, trzeci, dziesiąty i setny. A dziecko i tak zrobi po swojemu. Bo przecież to czego rodzic zabrania, to zazwyczaj fajne jest!       I tak właśnie zrobił nasz młodszy synek. Tato mu zabraniał bawić się taty narzędziami i wszystkim co tato ma przy narzędziach poukładane. Synek wykorzystał moment, kiedy tato był w pracy, a mama wyszła po drzewo na dwór i pobroił trochę. I choć mama po powrocie od razu zauważyła, co też synio pobroił, to była szansa, że tato nie zauważy - jedna zauważył! I powiedział do synia, że skoro go nie posłuchał, nabroił, to teraz ma sobie cebulą tyłek nasmarować, żeby lanie mniej bolało! I tato najpierw postanowił zjeść obiad, a potem rozliczyć się z synem.W tym czasie, kiedy tato jadł, synek najpierw z płaczem pobiegł do pokoju niby się schować, po chwili poszedł do kuchni. Ja obserwowałam co też synek wyprawia! A on wziął cebulę i poszedł z nią z powrotem do pok...