Przejdź do głównej zawartości

"Rozdzieleni" cz.1 Iwona Feldmann.

  


    Niezwykła uroda - coś co wyróżnia kobietę z tłumu, coś, co powoduje, że każdy mężczyzna ogląda się za taką urodziwą kobietą, a kobiety też się oglądają, ale z zawiścią oczywiście. Myślicie, że kobiety o niezwykłej urodzie mają łatwiej w życiu? To moja pierwsza styczność z książką pani Iwony Feldmann. I mogę obiecać, że nie ostatnia. Książka "Rozdzieleni" cz.1 mnie zachwyciła, dosłownie porwała mnie od pierwszej strony. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak ją Wam już teraz polecić. Ale przeczytajcie dalszą części mojej recenzji :) Może dowiecie się o niej czegoś ciekawego ;)


     Poznajemy w tej historii losy pewnej rodziny, której członkowie w odległych czasach rozdzielili się. Dokładnie, to dwaj bracia wyjechali do Anglii, a ich siostra i rodzice zostali w Polsce. Dlaczego tak? Tego dowiecie się z książki. Jednak bracia nigdy o siostrze nie zapomnieli i chcieli ją za wszelką cenę ściągnąć do siebie. Niestety, wojna i inne przeciwności losu nie pozwoliły na to. Minęło kilkadziesiąt lat a kolejne pokolenia wspomnianej rodziny nie miały ze sobą kontaktu. Nawet nie wiedziały o swoim istnieniu. I nagle to się zmieniło. Kiedy w dzisiejszym świecie, te już kolejne pokolenia nagle się o sobie dowiadują, że jako rodzina są dosyć liczni, ale i część ich jest dosyć zamożna, wtedy zaczyna robić się bardzo ciekawie ale i niebezpiecznie. Do Anglii wyjeżdżają między innymi Anna i Wiktoria ( wnuczka i babcia), które mają możliwość poznania tajemniczej rodziny. I wszystko było by ok, gdyby Anna nie natrafiła na pewnego przystojniaka, który się jej spodobał, a ona jemu. Czy z tego mogło by coś być? Może i mogło by, tylko że on postanawia zrobić wszystko, aby się jej pozbyć i wysłać z powrotem do Polski. Ale dlaczego jest tak do niej uprzedzony? Przecież mu się spodobała? Ha, tego to już sami musicie się dowiedzieć.


    Rodzina. Dla jednych to bardzo dużo, a dla drugich nic nie znaczy. W tej książce rodzina znaczy bardzo dużo. Aniela i jej dwaj bracia bardzo się kochają i dbają o siebie. Dlatego tak ciężko było im się rozdzielić i żyć z dala od siebie. Aniela miała możliwość wyjechania do braci, ale miała sporo powodów, by zostać w kraju. Czy to była dobra decyzja, że została? A może życie jej i jej potomków było by całkiem inne za granicą?  Teraz można sobie gdybać. Jednak Aniela rodzinę kochała i była w stanie dla swoich ukochanych dużo zrobić i znieść. Kilka pokoleń później poznajemy między innymi Wiktorię i Annę. Potomkinie Anieli. One mają możliwość poznania rodziny w Anglii. Dowiadują się tam o swoich przodkach ciekawych rzeczy. Wyjaśniają się różne tajemnice rodzinne i nie tylko. Ale Anna jednocześnie trafia na pewnego przystojniaka, któremu ona również zawraca w głowie. A on chce pomimo zauroczenia nią wysłać ją z powrotem do Polski. Tylko dlaczego? Dlaczego aż iskrzy pomiędzy nimi od namiętności, a jednocześnie oboje walczą ze sobą? I co łączy ów mężczyznę z jej nową rodziną? Zdradzę Wam jeszcze, że Anna walczy tutaj jeszcze o spełnienie swoich marzeń. Z zamiłowania jest malarką. A marzy się jej wystawa z jej pracami. Walczy o to zawzięcie, ale czy zrealizuje to marzenie? W kim będzie miała tak naprawdę wsparcie, a w kim wrogów? Jak wpłynie na całą polską rodzinę Anny wiadomość o rodzinie w Anglii? Czy wszyscy będą zadowoleni z powiększonej rodziny? Co tutaj się jeszcze wydarzy i jakie tajemnice wypłyną na światło dzienne? Naprawdę sami musicie przeczytać tę wciągającą historię. Serio mówię Wam, że wciągnęła mnie ta historia od pierwszych stron. Książkę przeczytałam w dwa dni, gdzie ostatnio męczyłam inną, o połowę cieńszą ponad tydzień. Te przeskoki w czasie - raz przeszłość i wiadomości o Anieli i jej rodzinie, a raz teraźniejszość i dalsze pokolenia, w których jest Anna. No mówię Wam, świetna lektura, podczas której nie raz krew mi przyspieszała :) Do tego zawiłości losowe tej całej rodziny oraz ich kolejnych pokoleń. Takie powolne odkrywanie wszystkich kart. Super się to czyta. Autorka pokazuje tutaj jeszcze jeden ważny prawdziwy fakt - że niezwykła uroda u kobiet może przynieść sporo korzyści, ale może być też powodem wielu nieszczęść czy wręcz dramatu. Zatem kto jeszcze nie czytał tej książki, niech koniecznie to nadrobi, a ja czekam niecierpliwie na część 2. Muszę poznać dalsze losy tych bohaterów. Zresztą kibicuję Annie we wszystkich jej marzeniach i pragnieniach - w końcu to moja imenniczka, więc to mnie do tego zobowiązuje :) 

#współpracabarterowa z Iwoną Feldmann



Tytuł: "Rozdzieleni" cz.1

Autor: Iwona Feldmann

Ilość stron: 432

Wydawnictwo: Krople Czasu


    Dziękuję pani Iwonie za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej niezwykłej historii. To była dla mnie mega przyjemność.

Komentarze

  1. Bardzo się cieszę, że ta powieść dostała swoje drugie piękne życie. Historia, którą skrywają jej karty skradła moje serce i z niecierpliwością czekam na kontynuację .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również niecierpliwie wypatruję drugiego tomu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...

Nabroiłeś? To nasmaruj tyłek cebulą!

     Czasem tak się zdarza, że dzieciom czegoś się zabrania - raz, drugi, trzeci, dziesiąty i setny. A dziecko i tak zrobi po swojemu. Bo przecież to czego rodzic zabrania, to zazwyczaj fajne jest!       I tak właśnie zrobił nasz młodszy synek. Tato mu zabraniał bawić się taty narzędziami i wszystkim co tato ma przy narzędziach poukładane. Synek wykorzystał moment, kiedy tato był w pracy, a mama wyszła po drzewo na dwór i pobroił trochę. I choć mama po powrocie od razu zauważyła, co też synio pobroił, to była szansa, że tato nie zauważy - jedna zauważył! I powiedział do synia, że skoro go nie posłuchał, nabroił, to teraz ma sobie cebulą tyłek nasmarować, żeby lanie mniej bolało! I tato najpierw postanowił zjeść obiad, a potem rozliczyć się z synem.W tym czasie, kiedy tato jadł, synek najpierw z płaczem pobiegł do pokoju niby się schować, po chwili poszedł do kuchni. Ja obserwowałam co też synek wyprawia! A on wziął cebulę i poszedł z nią z powrotem do pok...