Przejdź do głównej zawartości

"Owoc żywota słodkiego" Scarlett Peacock.

  


  Mam grono autorek, których książki mogę brać w ciemno i po prostu nie żałuje tego. Scarlett Peacock należy do tego grona autorek, pomimo iż to jest jej dopiero druga książka. Pierwszą "Uważny dotyk" recenzowałam w lutym, a teraz czas na "Owoc żywota słodkiego". Jesteście gotowi? No to słów kilka ode mnie o tej książce.


   "Można było nas uznać za najbrzydszą mozaikę wśród istniejących, ale za to niezwykle trwałą. Stanowiliśmy milion witraży w jednym, ciągle zmieniających formę. Inne kruszały, a my pozostawaliśmy niewzruszeni.

  Tym chyba właśnie była miłość. Witrażem, który w słoneczny dzień mieni się milionem barw, a w pochmurny szarzeje i blednie. ..."


   Książka podzielona jest na 3 części. W pierwszej poznajemy bohaterów występujących tutaj, ich historie - a przynajmniej niektóre, no i dowiadujemy się, że nasza główna bohaterka Maggie, aby zdobyć trochę wolności z dala od rodziców, wybrała uczelnię daaaaaaleko od rodzinnego domu. Na dodatek wybrała katolicki uniwersytet. Niby kojarzy się to z modlitwą, pokorą, nauką czy wstrzemięźliwością od grzechu, ale tutaj, tutaj dzieją się takie rzeczy, takie grzeszki i grzechy, że aż czasem uszy mogą zrobić się czerwone! Maggie poznaje grupkę przyjaciół, z którymi tworzy ekipę. Jak to bywa, nie wszyscy sobie w tej ekipie od razu przypadli do gustu, ale chcąc nie chcąc, tworzyli tę paczkę razem. A nasza główna bohaterka używa życia i wyciska je jak cytrynkę:) . W drugiej części nasi bohaterowie po jakimś czasie, już trochę bardziej dorośleją, tworzą różne związki i próbują układać sobie życie. Wiadomo, w życiu różnie bywa, raz jest dobrze, a raz źle. Niemniej każdy z nich cieszy się tym co ma, co może mieć. Są tutaj jeszcze pełni sił, chęci do szczęścia, miłości i wszystkiego innego. Kiedy w trzeciej części świat im pokazuje, że nic nie trwa wiecznie, a to co do tej pory ich cieszyło, może okazać się ich bolączką,  ciągle niedającą się zagoić raną. Kiedy wali się cały świat, to albo załamiesz się i nie dźwigniesz już się, albo spróbujesz podnieść się i jeszcze raz zawalczyć. Jak myślicie - czy bohaterowie będą chcieli jeszcze walczyć o siebie, o nich? 


    Dwie pierwsze części są mega hot. Są różne od siebie, ale są mega hot. Trzecia to taki stan dorosłości już. Ale zacznę od początku.  Poznając Maggie ma się wrażenie, że ta bohaterka uciekając na tak oddaloną uczelnię, chce wolności, chce samodzielności i chce w końcu robić wszystko to, na co tylko ma ochotę. No i ona robi to wszystko. Smakuje życie na różne sposoby. Niemniej uczy się bardzo dobrze, dba też o przyjaciół z paczki. I robi wszystko, aby zainteresowanie Roba nią było jak najmniejsze. Tylko wiadomo, że to co jest dla niektórych nie do zdobycia, to nęci te osoby najbardziej. :) Zatem Rob nie  ustaje w próbach zbliżenia się do naszej bohaterki. Ta dwójka niby od początku się przyciąga, a jednocześnie odpycha. Kiedy więc w drugiej części ta para bohaterów zbliży się do siebie, to dzieje się tutaj ognista magia. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale to jak zmienia się relacja pomiędzy tą dwójką, no po prostu musicie to przeczytać. Podoba mi się też to, jak cała paczka się wspiera, pomaga sobie, jedno za drugim wskoczyłoby w ogień. Dosłownie!!!  To ich wsparcie, ta otwartość wobec różnic pomiędzy nimi, cudownie się o tym czytało. Podejście Roba do problemów Maggie zaskakiwało mnie niejednokrotnie. I wiecie co? Chyba dlatego, że wręcz zauroczyłam się sama Robem w tych dwóch pierwszych częściach książki, w tej trzeciej części nie rozumiałam jego zachowania. Bo tutaj, w ostatniej części, nasi już dorośli bohaterowie, każdy z bagażem przeróżnych doświadczeń życiowych, podchodzi inaczej do różnych spraw czy tematów. Jedni muszą radzić sobie po stracie bliskich osób, inni stają na głowie, by pogodzić pracę, dom, zajmowanie się dziećmi i zadowolenie partnera, gdzieś w tym wszystkim zapominając po drodze o sobie. Ale może też po części o nich! Czyli o związku dwojga ludzi. Wiadomo, że kiedy jest się tylko we dwoje, codzienność jest całkiem inna, niż kiedy w tej codzienności znajdują się jeszcze dzieci. Zmieniają się wtedy priorytety, zmienia się punkt widzenia, zmienia się wszystko. Podobno trzeba znaleźć złoty środek, aby zadowolić wszystkich dookoła i samemu też być zadowolonym, Czy nasi bohaterowie to potrafią? I dlaczego tak wiele trudnych spraw zrzuciła autorka na naszych bohaterów ? Może dlatego, że takie czasem bywa życie. Ot, po prostu tak mogłoby się wydarzyć.  Niejednokrotnie zakręciły mi się podczas czytania łzy wzruszenia, kilkukrotnie uśmiałam się też z tekstów bohaterów czy danej sytuacji. Podziwiałam upór Roba i jego spokój w dążeniu do celu. Podziwiałam odwagę Maggie oraz to, że dla przyjaciół była w stanie zrobić naprawdę wiele.  Amy mnie denerwowała swoim zachowaniem, ale te jej riposty też czasem mnie śmieszyły. Waltera polubiłam od razu. To taki naprawdę typ - przyjaciel na dobre i na złe. A Jeremy pomimo swojego narcystycznego zachowania umiał być przyjacielem. Oni, ta cała piątka przyjaciół, to taka cudowna ekipa, tak mi się świetnie o nich czytało, że aż zła byłam, kiedy autorka postanowiła, że oni dorosną i zmierzą się z życiem. Bo na studiach, to oni się bawili, a potem musieli stawić czoła prawdziwemu żuciu. Jak im się to udało? Przekonacie się, czytając "Owoc żywota słodkiego". Ja powiem tylko tyle, że jest tutaj rewelacyjna historia, trzymająca w napięciu od pierwszej strony. Ukazująca życie studentów, ale i rodzinne, bolączki i nieprzepracowane traumy, walkę o samych siebie, ale i o ukochanych. Niektórzy bohaterowie uczą się różnicy pomiędzy pożądaniem, a miłością, a są tutaj różne rodzaje miłości, niektóre z nich ewoluują. No i jeszcze dowiadujemy się, że można nie akceptować, wręcz nienawidzić pewnych części własnego ciała.  Lub się ich wstydzić. Tyczy się to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Do czego w takim razie mogą być zdolni bohaterowie, aby zamaskować te wady w swoim wyglądzie? Przeczytajcie koniecznie i dajcie znać, czy Was też rozgrzała ta historia do czerwoności? Jednocześnie dając do myślenia?! 

#współpracabarterowa ze Scarlett Peacock



Tytuł: "Owoc żywota słodkiego"

Autor: Scarlett Peacock

Ilość stron: 448

Wydawnictwo: Postępu


    Scarlett - dziękuję. Dziękuję za książkę, dziękuję za tę historię i wiesz co? Czekam na kolejną część :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fasolka szparagowa w sosie pomidorowym (na zimę).

     Co jak co, ale fasolka szparagowa w tym roku znów obrodziła u mnie super. Trzeba więc było pokombinować, co tu z nią zrobić. W słonej zalewie mam zapas zeszłoroczny jeszcze, konserwową też jeszcze mam, więc poszperałam w necie i na blogu  Smaki ogrodu  znalazłam ciekawy przepis. Właśnie na Fasolkę szparagową w sosie pomidorowym i to się w słoiki wkłada i mamy zapas na zimę :)      Zachęcam do zaglądania na bloga  Smaki ogrodu , bo tam naprawdę ciekawe przepisy można znaleźć. A ja tutaj podaję składniki i sposób wykonania tejże fasolki :) Może  znów ktoś się zainspiruje :) 2 kg żółtej fasolki szparagowej 40 dag marchewki 40 dag cebuli 6-8 łyżek przecieru pomidorowego 2 szk. oleju 2 liście laurowe 6 łyżek cukru 3 łyżki soli 2 łyżki octu 10% pieprz      Fasolkę myjemy, odcinamy końcówki i kroimy na 3-cm kawałki.Wrzucamy do garnka.  Zalewamy wodą do poziomu fasolki, dodajemy po ły...

"Niegrzeczne bliźniaczki" Monika Liga , Agnieszka Kowalska-Bojar.

       Macie w rodzinie bliźniaki? Ja mam. I to takie, które dla mnie są identyczne. W książce "Niegrzeczne bliźniaczki" też są dwie siostry, bliźniaczki, które są identyczne. Aczkolwiek, gdyby im się bliżej przyjrzeć...      No waśnie. W tej historii poznajemy Izę oraz Basię. Obie są mężatkami, ale tylko Basia ma trójkę dzieci. Iza z mężem Erykiem prowadzą dosyć luksusowe i wystawne życie. Za to Basia z Sebastianem i ich trzema synami żyją od wypłaty do wypłaty. Niby w obu domach jest dobrze, a jednak... Iza ma poczucie, że oddaliła się od męża, że te wszystkie luksusy już jej się znudziły oraz że bardzo brakuje jej spontanicznego seksu z mężem. Basia za to ma dość ciągle napalonego męża, roszczeniowych i leniwych dzieci i ogólnie tego całego harmidru związanego z dziećmi i rodziną. Bliźniaczki wpadają na szalony pomysł, zamiany ról. Basia przejmuje luksusowe życie Izy, a Iza przejmuje życie rodzinne Basi. Co z tego wyniknie? Czy mężowie się połapią, ...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...