Przejdź do głównej zawartości

W drodze na PIKNIK RODZINNY I SPOTKANIE BLOGEREK - cz.1 - Silverado City.

     Zacznę od tego, iż udało mi się zapisać na spotkanie blogerek w Ośnie, które organizowała Monika z bloga Zawód Kobieta . Na to samo spotkanie wybierała się również Ulka z bloga LACUSIE . My z Ulką się znamy i postanowiłyśmy zgadać się na wspólne zwiedzanko jeszcze przed tym spotkaniem z resztą mamuś. 

     Umówiłyśmy się, że do spotkania naszych rodzinek dojdzie w Silverado City w Bożejewiczkach k.Żnina. I też tak się stało. 

     W tymże miejscu - pisze oczywiście o tym miasteczku, można przenieść się w świat prawdziwego dzikiego zachodu. Co tam można zobaczyć? Oj przyznam się, że po naszym wejściu na teren tego miasteczka i delikatnym rozejrzeniu się tam, stwierdziłam, że chyba długo tu nie zabawimy! Dlaczego? Bo nie ma tam nie wiadomo ile hektarów do przejścia. Jak dla nas, jest to nie za wielki teren do przejścia. Ale zaskoczeni byliśmy bardzo miło! I zmieniliśmy zdanie - można tam spędzić cały dzionek! Naprawdę! A to dlatego, że co pół godziny, no może i trochę więcej czasu organizują przedstawienia, zabawy dla dzieci oraz dorosłych, można spróbować nauczyć się tańca country, popatrzeć na jazdę konną + zaganianie byków czy popisy na koniach lub wydoić sztuczną krowę. Można też spróbować ujeżdżania byka ( sztucznego - żeby nie było), obejrzeć przeróżne budyneczki i przedmioty z dzikiego zachodu, jest tam też plac zabaw dla dzieci, mini zoo i inne atrakcje. Oj co ja będę dużo pisała, kto chętny niech obejrzy naszą foto relację i oczywiście niech pojedzie do Silverado City w Bożejewiczkach! Bo warto! Moje dzieci były bardzo zadowolone, chyba najbardziej z pamiątek zakupionych tam ( procy i łuku ze strzałami). Ale były też fajne atrakcje dla nich, choć po pewnym czasie mieli już dosyć tego dzikiego zachodu. Za to ja i mąż - mmmmm... - my lubimy takie wycieczki, takie pokazy i w ogóle fajno tam było i na pewno jeszcze kiedyś tam zajedziemy!








                                        Przeczytajcie ten tekst :)






       Jak mnie mężu zamknął, tak wypuścić nie chciał!





                       To szukam tego złota! A co!!!







                              Wybrali mnie do zabawy .

  A w nagrodę zamkli mnie i moje dwie towarzyszki do więzienia!Dzieci o mało krat nie wyrwały - ale to nic nie dało!

              Trzeba było wykupne wrzucić do skrzynki :) 
                Całe 20zł! Nosz rozbój w biały dzień! :)















                 Na wyjście jeszcze fotka na cmentarzu :)

                          I tu już na wyjściu/wejściu :)

     I to było by koniec części pierwszej z naszej podróży do punktu docelowego:) Zapraszam na część 2:)

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Oj tak:) Mamy mnóóóóóstwo fotek tam porobionych, ale i tak zawaliłam Was tu fotkami:):)

      Usuń
  2. Noooooooo zaszalałaś z ilością zdjęć :) Fajne są, fotograf się spisał na medal ;) Wyprawa była udana a Piotruś ciągle mnie pyta, kiedy znów będzie mógł się pobawić z Patrykiem i Ksawerym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksawek powiedział, że Piotruś i Madzia pobawią się z nim i Patim jak się znów spotkamy:):) Czyli musimy jakoś zgadać się na grilla:)

      Usuń
  3. Ale super! Tych spotkań blogowych to tak po przyjacielsku i pozytywnie zazdraszczam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, super są takie spotkania, tym bardziej jak mieszka się od siebie nie aż tak daleko i można się spotykać częściej:)

      Usuń
  4. Zdjęcia cudne. Cieszę się, że udało Wam się spotkanie. Nie wiem czy o tym dzikim zachodzie słyszałam, bo podobno jest jeszcze jakiś gdzieś koło Kołobrzegu, ale wszyscy wypowiadali się bardzo pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu nie, to nie to kowbojskie miasteczko! My byliśmy w kowbojskim miasteczku niedaleko Gniezna. Bo w tamtym rejonie nasze spotkanie było:) Ale jeszcze o wszystkim napiszę w następnym poście;) Ale było tam bardzo fajnie;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo