Przejdź do głównej zawartości

"Piękna Pani" Lidia Miś.

      Tym razem przychodzę do Was z książeczką dla dzieci i młodzieży. "Piękna Pani" to cudnie, kolorowo ilustrowana książeczka w sztywnej okładce. Już sama okładka przyciąga uwagę. A w środku jest ciekawa historia o dwójce dzieci, które miały tę przyjemność spotkać Matkę Bożą. 



     Był rok 1846. We wsi Corps, u podnóży francuskich Alp, u państwa Pra pracowała jako pastuszka krów 15-letnia Melania. Pewnego dnia, kiedy pasła krowy na alpejskich łąkach, przyszedł do niej 11-letni Maksymin, który też pasł krowy i kozę innej rodziny. Dzieci te nie były w cale religijne. Były wręcz zaniedbane religijnie. A jednak to ta dwójka dzieci w pewnym momencie zauważyła jakiś jasny blask, ognistą kulę, która się poruszyła. Podeszli do tej jasności i ukazała im się kobieta, Piękna Pani. 

"- Zbliżcie się, moje dzieci - powiedziała wdzięcznym, matczynym głosem do pastuszków. - Nie bójcie się. Przyszłam wam oznajmić wielką nowinę."

     Matka Boża, bo to ona ukazała się dzieciom, poskarżyła się dzieciom, jak to ludzie się nie modlą, że w niedzielę pracują, że w przekleństwa wplątują imię Boże. To wszystko smuci Maryję i w związku z tym, przekazała dzieciom orędzie. Jeśli ludzie się poprawią, to nic złego się im nie stanie, a wręcz przeciwnie, Matka Boża się odwdzięczy. Ale jeśli nie będzie poprawy w ludziach, to czeka ich klęska. 

"- Nastanie wielki głód, lecz zanim to przyjdzie, dzieci poniżej siedmiu lat będą dostawały dreszczy i będą umierać na rękach trzymających je osób. Inne będą cierpieć z powodu głodu. - Z oczu Pięknej Pani znów większymi strumieniami polały się łzy. - Orzechy się zepsują, a winogrona zgniją." 

     Oczywiście kiedy dzieci próbowały opowiedzieć dorosłym o spotkaniu Pięknej Pani i o tym co im wyjawiła, i o co ich prosiła, to byli tacy, którzy im wierzyli, ale i tacy, co jeszcze najchętniej stłukliby dzieci na kwaśne jabłko, za to, że kłamią i bałamucą ludzi. Musieli nie raz i nie dwa przed różnymi osobistościami opowiadać od nowa całe zdarzenie, bo każdy chciał sprawdzić, czy dzieci czasem nie kłamią. A Matka Boża poza ogólnym orędziem do ludzi powierzyła tej dwójce dzieci jeszcze pewne tajemnice. Jakie? 








     Książeczka kolorowa, wręcz piękna, a porusza tak trudne tematy. Książeczki religijne nie każdy lubi. My akurat lubimy, a ta szczególnie mi się spodobała. Uważam, że moja młodsza dwójka dzieci (3 i 7 lat) choć słuchali w skupieniu jak im czytałam tę książeczkę, to wszystkiego nie rozumieli. Syn kilkukrotnie przerywał mi czytanie i dopytywał: a co to orędzie?, a kto to mer?, a czemu ta Pani pokazała im się najpierw jako taka ogromna kula jasna- jakby nie mogła od razu pokazać się jako zwykła kobieta?! Sami rozumiecie, że dzieci do jakby nam się wydawało, prostych spraw podchodzą po swojemu ;) Jednak książeczka po pierwsze opisuje dzieciom prawdziwe wydarzenia. Po drugie ta książeczka ma przybliżyć Młodemu Czytelnikowi o co chodziło z tym orędziem, które to Maryja przekazała Melanii i Maksyminowi. A to ma spowodować, że dzieci lepiej poznają zarówno tę historię, jak i dzięki niej dzieci przybliżą się do Matki Bożej. 

     Co Matka Boża chciała osiągnąć tym ukazaniem się tej dwójce biednych dzieci? Na pewno to, że w tym czasie lud francuski oddalał się od Kościoła i od Boga. Matka Boska chcąc ochronić ludzi, ukazała się pastuszkom i oni mieli przekazać ludziom, że muszą się nawrócić, żeby nie dosięgła ich kara Boża. Mieli się opamiętać i otrząsnąć! Oczywiście po zbadaniu całej sprawy przez biskupów, księży itd, po 5 latach uznano, że to objawienie się Matki Bożej było prawdziwe i nikt nie może tego faktu podważać. A w miejscu gdzie ona objawiła się dzieciom wybudowano kapliczkę a dziś jest tam Sanktuarium. Moim zdaniem ta książeczka jest cudowną pomocą w wytłumaczeniu dziecku co to objawienie oraz jak ważne jest mówienie prawdy. Czasem dziecko przychodzi ze szkoły i mówi, że na religii pani opowiadała o objawieniu, o orędziu, a nasze dziecko do końca nie za bardzo zrozumiało o co tutaj chodzi?! I ta książeczka pomoże naszemu dziecku zrozumieć te trudne i niejasne dla niego tematy. Wiem, że nie każdy przepada za taką tematyką w książkach i książeczkach dla dzieci, ale jeśli lubicie, albo chcecie z ciekawości spróbować po nią sięgnąć, to polecam :)



Tytuł:" Piękna Pani"

Autor: Lidia Miś

Ilość stron: 88

Wydawnictwo: Dreams 


     Dziękuję Wydawnictwu Dreams za współpracę. 


Komentarze

  1. Dawno nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, dla mnie była to pierwsza styczność z piórem autorki.

      Usuń
    2. Ja kilka książek jej autorstwa poznałam już lata temu.

      Usuń
    3. O widzisz. To jesteś bogatsza w doświadczenia z tą autorką ode mnie :)

      Usuń
  2. Bardzo wartościowe i pięknie wydana książeczka. Muszę ją kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że prezentuje się cudnie. Udanych zakupów.

      Usuń
  3. Ciekawa historia choc ta grafika to mnie nie przekonuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, mnie grafika zachwyca tutaj :) Ale rozumiem, każdy ma prawo do własnego zdania. Szanuję to :)

      Usuń
  4. Nie czytam takich książek. Grafika też nie w moim guście. Mówię passssssssssssss....

    OdpowiedzUsuń
  5. Grafika całkiem inna, niespotykana. Osobiście chyba by mi przeszkadzała w czytaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi akurat odpowiadała, ale właśnie o to chodzi, że każdy ma inny punkt widzenia na daną sprawę. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Wygląda bardzo przyjemnie, jestem ciekawa czy zainteresowałaby również i moje dzieciaki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo