Przejdź do głównej zawartości

"Paddington wyrusza do miasta" Michael Bond - dzisiejsza premiera!!!

      Kolejny tom z przygodami misia Paddingtona. A dodatkowo dziś właśnie ta książeczka ma swoją premierę!!! Zatem mamy co świętować :) "Paddington wyrusza do miasta" Michaela Bonda znów przeniosła moje dzieci i mnie na Windsor Gardens. 



     Jest to już 8 tom z przygodami Paddingtona, który w odnowionej wersji wydało Wydawnictwo Znak Emotikon. Jak zwykle pięknie kolorowa okładka, z kochanym przez wszystkich misiem, plus fakt, że  okładka jest sztywna i tak szybko się nie zniszczy. A co tym razem przydarzyło się temu niesfornemu niedźwiadkowi? No więc Paddington został poproszony o zostanie mistrzem ceremonii ślubnej, ale jak zwykle coś pokręcił i myśli, że ma być "miściem ceremonii", co jednoznacznie kojarzy mu się z osobą utrzymującą porządek, ład i spokój podczas zaślubin. Uwierzcie, ale i z tego będą kłopoty ;) Później nasz futrzany koleżka zostanie wplątany przez pana Curry'ego w pomoc podczas zawodów golfowych. Niby noszenie worka z kijami do golfa to żadna wielka sprawa, ale pamiętajmy, że mówimy tutaj o Paddingtonie, a ten jegomość zawsze coś skomplikuje lub wywinie. A tutaj spisał się rewelacyjnie - choć przez przypadek oczywiście. Tyle, że podczas tych zawodów pan Curry coś zrobił sobie w nogę i trzeba było zabrać go do szpitala. Nasz miso miał razu pewnego odwiedzić pacjenta i dowieść mu prowiant. Cóż znów poszło nie tak? Kto nie znał by tego misia to powiedział by, że to po prostu niemożliwe! Ale osoby znające tego niedźwiadka już wiedzą, że po nim można się spodziewać afery lub draki nawet w takim miejscu jak szpital. A nieporozumienia są dla niego na porządku dziennym. Tak samo jest z pomocą misia Paddingtona. On wręcz uwielbia pomagać, a osobom które zajmują szczególne miejsce w jego serduszku, to już w ogóle. I tak właśnie stało się z panem Gruberem. Była potrzebna mu pomoc i kto jak kto, ale nasz mały przyjaciel nie odmówi przyjacielowi. Nawet wytargował niezłą cenę przy tej pomocy ;) Później już weszliśmy w klimaty okołobożonarodzeniowe. Miś wpadł na pomysł pomocy dzieciom w szpitalu. Chcieli z Jonatanem i Judytą śpiewając kolędy uzbierać pewną kwotę pieniędzy. No i tutaj znów doszło do małej wpadki, która finalnie skończyła się bardzo dobrze, ale miś jak zwykle namieszał. A w ostatnim rozdziale rodzina Brownów zabrała Paddingtona i pana Grubera do miast na podziwianie świątecznych ilustracji. I wydawało by się, że tutaj będzie spokojnie, bo cóż nasz niedźwiadek mógłby tutaj odwinąć?! A jednak i tutaj było gorąco. Nawet policja już brała się za niedźwiadka, ale uszło mu wszystko płazem. I miał okazję w końcu posmakować pieczonych kasztanów! Podobno smakują wybornie :)

     Teraz kilka ilustracji z tejże książeczki. Nie wiem jak Was, ale mnie zachwyca sama ta kreska. Ma coś takiego, że przyciąga uwagę do tych rysunków. Ilustracje są oczywiście Peggy Fortnum. 






     Pisałam już niejednokrotnie, że Paddington to klasyka dziecięcej literatury. Ten miś, ten niezwykły miś jest przyjacielem wielu dzieci, w tym i moich :) Jego zabawne perypetie, jego zachowania i czasem niezrozumienie pewnych zwrotów tworzy serię komicznych sytuacji, które bawią każdego. Czasem współczujemy przez krótką chwilę temu niedźwiadkowi, a już po chwili śmiejemy się z jego pomysłowości. Zatem jeśli jeszcze nie znacie przygód Paddingtona, to gorąco Was zachęcam do tej lektury. Choć jest to już 8 tom, to uwierzcie, ale nie trzeba ich czytać po kolei. Można wybrać z tych ośmiu tę która Wam się spodoba i czytać. Zachęcam do lektury. 



Tytuł: "Paddington wyrusza do miasta"

Autor: Michael Bond

Ilość stron: 160

Wydawnictwo: Znak Emotikon


     Jak zwykle dziękujemy Wydawnictwu Znak Emotikon za tę cudowną książeczkę z naszym ulubionym misiem . 


Komentarze

  1. Już nie mogę doczekać się tej lektury!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak jak i my :) Witaj w klubie :)

      Usuń
    2. To moja wielka sympatia postaciowa, cieszy mnie to, że udało mi się, aby i moje dzieci się z nim zaprzyjaźniły. :)

      Usuń
    3. Jak to jeden misio potrafi łączyć pokolenia :) Super :)

      Usuń
  3. Oj tego misia chyba uwielbia kazdy! Bardzo mi przypomina moje dzieciństwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja raczej w dzieciństwie żyłam Misiem Uszatkiem, a później Kubusiem Puchatkiem, Paddingtona poznałam zdecydowanie później. Aczkolwiek pokochałam go od pierwszego "spotkania" :)

      Usuń
  4. Mój ulubiony bohater, mam nadzieję, że jeszcze uda mi się wrócić do całej serii z jego przygodami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie jeszcze okazja - i tego Ci życzę :) Wiadomo, że jak dzieci rosną, to pewne etapy ma się już za sobą i nie wraca do tego. Ale później przyjdzie pora jeszcze na wnuki i znów bezkarnie można zaczytywać się w dziecięcych książkach :)

      Usuń
  5. Zawsze z wielką niecierpliwością czekam na kolejne przygody tego Niedźwiedzia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja starsza córka bardzo lubiła Paddingtona, młodsza niestety za nim nie przepada, a ja nie wiem dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszyscy uwielbiają tego misia, choć przyznam szczerze, że starsi już z niego wyrośli. No cóż, taka kolej rzeczy ;)

      Usuń
  7. Znam Paddingotona, w sumie kto go nie zna, ale osobiście za nim nie przepadam. Nie mniej książeczka jest śliczna i ilustracje mi się podobają. Kinga

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiamy tego misiaczka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo