Przejdź do głównej zawartości

"Kapitan Ross" Melisa Bel - 4 część "Niepokornych".

      Ach te okropnie sztywne zasady ludzi na poziomie! Gdyby nie one, Helen i Ross nie musieli by tak cierpieć!



     "Kapitan Ross" Melisy Bel, to 4 tom z serii Niepokorni. "Wilczego Lorda" czyli tom 3 recenzowałam tutaj. Tak wciągnęłam się w serię Niepokornych, że domówiłam u samej autorki jakiś czas temu 2 pierwsze tomy. Teraz tylko czekają aż uporam się z recenzenckimi książkami i zabiorę się za nie :) A co tutaj autorka dla nas przygotowała? 

     Znów przenosimy się do XIXw.  Londynu gdzie państwo Hamiltonowie wydają przyjęcie w nowej posiadłości. Jak wiemy z poprzedniego tomu, Charlotte poślubiła lorda Hamiltona. Oczywiście na ich przyjęciu zjawiła się cała śmietanka towarzyska, w tym także lady Helen Williams oraz kapitan Ross Mortimer.  Przypomnijmy sobie, że w "Wilczym Lordzie" kapitan spotkał lady Helen w męskim klubie Hamiltona i oczywiście uznał ją za luksusową kurtyzanę. Jak się okazuje, nikt go do tej pory z błędu nie wyprowadził. Tak więc Ross pozwala sobie na dosyć dużo w stosunku do Helen, a ta choć gra niedostępną, bo przecież jest damą i jej reputacja jak dotąd jest idealna, to w sumie podoba jej się to co wyczynia ów mężczyzna. Jednak znów rozstają się. Po jakimś czasie spotykają się na jednym statku. Żadne z nich tego nie planowało, ale w pewien sposób zostali na siebie skazani na kilka dni i uwierzcie, ale te dwa żywioły, jak ogień i woda, to nie był najlepszy pomysł na jednym pokładzie! No cóż. Tak wyszło. Ross nie cierpi ludzi wyższej klasy. Wręcz nimi gardzi.


"... czuł się jak człowiek, który nie ma swojego miejsca, domu ani przynależności do konkretnej grupy społecznej. Był szlachcicem, ale niezbyt dobrze widzianym w swoich kręgach, na statku marynarze szanowali go, ale nie uważali go za swojego, bo nie wywodził się z prostego ludu."


    Czy będzie w stanie wytrzymać z kobietą, którą uważał za kurtyzanę, a okazała się damą? Której pragnie i wie, że nie może jej tknąć?! 


"Chyba jeszcze nigdy w życiu nie pragnął kobiety tak, jak jej obecnie. Przeklinał los za to, że jest arystokratką. Nie powinien jej pożądać, była uosobieniem wszystkiego, czym pogardzał, ale jego ciało nie brało tego pod uwagę. "


   A ona? Czuje zarówno nienawiść i odrazę do kapitana, a jednocześnie rośnie w niej coraz większe pragnienie bliskości z nim, czy zapanuje nad swoimi rządzami? 


" ... zazdrościł mu oczywiście swobody i wolności, z jaką płynął przez życie. Jednak ona najprawdopodobniej już wkrótce będzie musiała wyjść za maż za jakiegoś obcego człowieka i nikt nie weźmie pod uwagę jej uczuć czy pragnień."


    Jak daleko są w stanie posunąć się dwie osoby pałające rządzą pożądania? Przecież wiedzą, że nie może pomiędzy nimi do niczego dojść! I co takiego się wydarzyło, że spotkali się na jednym statku? 

     Melisa Bell moim skromnym zdaniem jest mistrzynią w pisaniu historycznych romansów. Czytelnik tutaj dosłownie przenosi się w ten jakże odległy czas i miejsce, a do tego ten romans, ten ogień, to pożądanie i jednocześnie taki przebłysk z tyłu głowy - hej!, przecież to nie uchodzi, aby dama tak czy owak postępowała, albo aby jakikolwiek mężczyzna tak mocno spoufalał się z damą na wydaniu! To jak pisze ta autorka to jest dla mnie cudo! Ja już po pierwszych zdaniach byłam w Londynie i brylowałam z Helen na balu, później razem z nią przeżywałam swoje rozterki na statku. No szczerze to byłam pod wielkim wrażeniem, jak ona sobie poradziła podczas tej niełatwej podróży. Jednak Helen to silna kobieta, która umie dążyć do wybranego przez siebie celu. Kapitan natomiast to uparty i skory do zwady z Helen mężczyzna, który w porę poszedł po rozum do głowy! 

     Autorka sprytnie pokierowała losami tych bohaterów, a czytelnik strona za stroną uśmiechał się z docinków tej dwójki, z ich słownych potyczek, które każde chciało wygrać. Dzięki tej książce mogłam naprawdę  przeżyć takie napięcie, takie emocje, które zostaną ze mną na dłuższy czas. Pomysł na fabułę rewelacyjny! Bohaterowie jakże żywi i realni, wręcz namacalni. Przy okazji autorka zabiera nas w rejs statkiem, a nawet i dwoma. Więc czegóż więcej chcieć? Jeśli lubicie historyczne romanse, to nie zastanawiajcie się, tylko sięgajcie po serię Niepokornych od Melisy Bel! Każda z tych książek to rewelacyjna przygoda z odrębnymi bohaterami. W sumie losy wszystkich bohaterów jakoś tutaj się po kolei łączą, ale można też każdą z części czytać oddzielnie. To co? Zainteresowałam Was?



Tytuł: "Kapitan Ross"

Autor: Melisa Bel

Ilość stron: 348

Wydawnictwo: Melisa Bel


      Dziękuję autorce za przepiękną podróż w którą się udałam dzięki tej książce :) Oczywiście za autograf i wpis również dziękuję :)


Komentarze

  1. Dwie pierwsze części cyklu już za mną i na pewno będę kontynuować jego lekturę. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, tych pierwszych jeszcze nie czytałam, ale czekają na półce.

      Usuń
  2. Nie znam poprzednich części, ale wydaje się to być ciekawa seria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo ciekawa i wciągająca. Ale na szczęście nie trzeba ich czytać po kolei :) Choć wiadomo, że jeśli ktoś czyta je po kolei to ma lepszy obraz na wszystko co tam się dzieje :)

      Usuń
  3. Bardzo lubię takie historie. Sprawdzę czy seria jest dostępna w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie sprawdź i jak będzie to polecam przeczytać :)

      Usuń
  4. Nie jest to literatura dla mnie, ale z pewnością wielu osobom się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wielu osobom się podoba :) A wierzę, że znajdzie jeszcze większe grono odbiorców :)

      Usuń
  5. Nie mówię nie, miło jest zagłębić się w taki ciekawy cykl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i to bardzo miło ;) Książki tej autorki bardzo lubię :)

      Usuń
  6. Ładna okładka, Przyjemne zdjęcia. Widzę że kolejna publikacja którą warto przeczytać.
    Miłego weekendu

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę to chyba nadrobić...to jest taka książka "kostiumowa" nie? :D kusi mnie... Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest kostiumowa i przenosi czytelnika w ten magiczny, romantyczny świat.

      Usuń
  8. Bardzo lubię książki pisarki, jest naprawdę dobra!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo