Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

"Szału nie ma jest rak" z ks. Janem Kaczkowskim rozmawia Katarzyna Jabłońska.

     To już 3 książka o księdzu Kaczkowskim, którą przeczytałam w tym roku. Dwie poprzednie opisywałam  tutaj  i  tutaj . Każda z tych 3 książek różni się od siebie. Aczkolwiek tę trzecią czytało mi się najlepiej!       Pani Jabłońska w bardzo luźny, spokojny i swojski sposób rozmawia z księdzem Kaczkowskim. Można w tej książce dowiedzieć się całkiem nowych rzeczy, całkiem nowego spojrzenia księdza Jana na pewne sprawy, których w dwóch poprzednich książkach nie znaleźliśmy. W tej właśnie książce jest sporo miejsca poświęcona pracy w Puckim Hospicjum, atmosferze panującej w tym miejscu, ludziom, którzy tam pracują i przebywają lub przebywali. Ale także możemy dowiedzieć się wiele na temat potrzeby bliskości, miłości, seksie czy grzechu. Dowiemy się również co to takiego AREOPAG ETYCZNY.       Jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to zapraszam Was do lektury. Bo odpowiedzi księdza Jana są wesołe, zrozumiałe dla wszystkich i można po przeczytaniu tej książki na kilka spraw spojrzeć z

Życzenia świąteczne.

      Już większość potraw przygotowane, jeszcze tylko małe co nie co zostało do zrobienia, a potem wyszykować siebie i całą rodzinkę i ruszamy w drogę. Bo my wigilię spędzamy w tym roku u mojego brata. Potem kolejne dni świąteczne zapowiadają się rodzinnie, objazdowo i wesoło.       Mam nadzieję, że kiedy już odsapniecie po bojach w kuchni, to znajdziecie chwilę na przeczytanie tych życzeń.        Święta szybko się zbliżają,  w święta ludzie się kochają.  Przy dzieleniu się opłatkiem,  płyną z oczu łzy ukradkiem.  Życzymy sobie Wszystkiego Najlepszego,  dając w policzek całusa wielkiego.  W nocy Jezus się urodzi  i serduszka nam odmłodzi.  Wesołe święta, oby takie były  i oby wszystkie życzenia się spełniły.             Wesołych i rodzinnych świąt, spędzonych w miłym gronie, smacznych dań, wymarzonych prezentów i do usłyszenia po świętach :)

Danonki w saszetkach.

     Jogurty kupuję często. Nawet bardzo często. Bo przy naszej 5-cio osobowej rodzinie, każdy jogurty lubi i każdy ma na nie chęć. Co do smaków, to chyba wszystkie smaki u nas wchodzą w grę. Ale szczerze powiem, że truskawkowe to chyba jednak mają najmniejsze wzięcie. Przynajmniej u moich synów! A tym razem od  TRND  dostaliśmy do przetestowania Danonki o smakach:waniliowym i truskawkowym. Są to jogurty w saszetkach. Hubi ledwo wyszedł ze sklepu od razu jogurcik zjadł w samochodzie :)      Jogurty są zazwyczaj w kubeczkach. W domu nie ma najmniejszego problemu, aby dorosły czy dziecko zjedli sobie taki jogurcik. Problem pojawia się, gdy na przykład zachce nam się jogurciku na spacerze czy choćby będąc na zakupach! No bo jak z kubeczka go wydłubać? Ja wtedy najczęściej kupuję sobie jogurt pitny. Mąż, czy dwójka starszych dzieci też takowe dostają. Ale nasz najmłodszy wtedy jest poszkodowany. Sam pitnego jogurtu nie da rady się napić - obleje się. A Danonki w saszetkach są rewela

Drzewo genealogiczne - do szkoły.

     Ja też kiedyś chodziłam do szkoły. I wierzycie lub nie, ale nigdy nie robiłam do szkoły drzewa genealogicznego! Dlaczego? Nie pamiętam czy w ogóle mieliśmy takie zadanie! A dziś mogę z ręką na sercu przyznać, że w ciągu roku, ba!, nawet w ciągu 2 miesięcy razem z synami i mężem wykonałam aż 3 drzewa genealogiczne do szkoły i to na 3 różne sposoby!      To jest jedno z tych 3 drzew genealogicznych. Przepraszam, że trochę rozmazane, ale jaki fotograf - takie zdjęcie! No nie popisałam się. Ale z drzewa jestem dumna! To akurat najstarszy na historię miał przygotować. Trochę udało mi się danych pozbierać, których wcześniej nie znałam. Choć uważam, że mogliśmy jeszcze dalej poszukać, ale czasu było na to za mało. No nic, zawsze można jeszcze coś dopracować do tego drzewka później.       Drugie drzewko średni synio miał przygotować na język polski. Tym razem zrobiliśmy tylko takie, że wypisane były nasze dzieci, my, nasi rodzice, rodzeństwo i dziadkowie - dalej już nie pisaliśmy.

Przedstawiam Bestię i Psotkę :)

      Kotkę już mieliśmy, ale pewnego dnia wyszła z domu i nie wróciła. To było ponad rok temu. Nie chciałam już mieć kota w domu. Ale najstarszemu brakowało naszej Kochaniutkiej - tak tamta kotka się nazywała. No cóż. Postanowiliśmy z mężem, że spróbujemy raz jeszcze z kotką i przygarniemy jakąś małą do domku. No i jest z nami już od ponad miesiąca. Nazywa się Psotka :)      Uwierzcie, ale goniłam ją z aparatem po całym domku i większość zdjęć musiałam usunąć, bo niewyraźne były. Te 2 tylko wyszły wyraźne. Tak wygląda nasza Psotka. A imię do niej pasuje, bo naprawdę lubi psocić. :)        Poza tym drugim naszym nowym członkiem rodziny jest Bestia - nasz nowy piesek. Mężu jakoś w wakacje rozmawiał z naszym dalszym sąsiadem, że chcemy od nich małego psiaka, ale wtedy już miał kto inny go dostać. No i na tym gadka się skończyła. Aż to dnia pewnego, siedzę z najmłodszym w domu, bo dwójka starszych w szkole, a mężu w pracy i dzwonek do drzwi. Stoi sąsiad, ten dalszy sąsiad, trzym