Przejdź do głównej zawartości

"Pocztówki z Portugalii" Jolanta Kosowska - kolejny Book Tour.

       "Życie jest nieprzewidywalne i funduje nam zaskakujące zbiegi okoliczności."



     Kolejny Book Tour od Czytam dla przyjemności u mnie i kolejny raz jest to książka pani Jolanty Kosowskiej. Zresztą książki pani Joli czyta mi się świetnie, choć poruszają zawsze jakąś chorobę i smutne wieści tam są. Jednak to chyba powoduje właśnie, że książki są takie prawdziwe, rzeczywiste, bez lukru i aż chce się je czytać. 

     "- Żeby pójść do przodu, trzeba zamknąć za sobą wszystkie drzwi do przeszłości - wszedł mi w słowo. - Tak przynajmniej uważa Natalia. Przeszłość blokuje i ogranicza. Stwarza złudne  wrażenie, że wszystko można jeszcze cofnąć, odwrócić i naprawić. "

     W tej powieści poznajemy Olgę i Konrada. Są parą i mają już wspólne plany na przyszłość związane ze sobą. Pech jednak chciał, że jedna przysługa, o którą poprosił Konrada jego przyjaciel, spowodowała, że jego związek z Olgą rozpadł się od tak! Rozchodzą się i każdy jakoś próbuje ułożyć sobie życie. Spotykają się po 10 latach. Czy odżyją w nich dawne uczucia? A może każde z nich ułożyło sobie w końcu jakoś życie? Tego dowiecie się z książki. Ja podpowiem tylko, że poza burzliwą historią tej dwójki, jest tutaj jeszcze druga ciekawa i wstrząsająca trochę historia. Olga jest dziennikarką  i dzięki temu poznaje Julię Komorowską i jej chorego synka Wojtusia. Czym więcej dowiaduje się o tej rodzinie, tym mocniej jakby przesiąka ich smutną historią. Nawet jakby czasami za mocno przeżywa wszystko to co jest związane z tym chorym chłopcem. Czy udźwignie ciężar związany z chorobą Wojtusia? I jak poradzi sobie z pewnymi zagadkami związanymi z ojcem Wojtka? No właśnie! Dlaczego nie ma ojca przy chorym dziecku? Dlaczego nie wspiera on swojej żony? Julia za to daje sobie świetnie radę z opieką nad synem, jednak jest i tak jej bardzo ciężko. Boi się, żeby to ona nie odeszła z tego świata szybciej, niż jej syn.

" - Emocje mogłyby mnie zabić, a ja muszę żyć dłużej od Wojtka. On nie może zostać beze mnie ... "

     Powieść jest wzruszająca, wstrząsająca, smutna, przepełniona jednocześnie miłością i bólem. Są tutaj i wesołe sceny, piękne i malownicze - między innymi kiedy to autorka oprowadza nas po malowniczej Portugalii. Jednak czytając powieść i znając trochę prawdy z opowieści samej autorki o jej prywatnym życiu, widzę tutaj podobieństwa. Część swojego życia przełożyła pani Jola na rodzinę Wojtusia. Choroba dziecka, przymusowy wyjazd za granicę do pracy. Desperacja, motywacja, nadzieja, a także strata dziecka - choć kiedy pani Jola wydała tę książkę, jej syn jeszcze żył. A teraz jest w niebie, tak jak i Wojtuś z powieści. Uwierzcie, że kiedy zna się choć taką malutką cząstkę życia autora, to jego książki wydają się jakby życiem pisane. Takie realne. Pewnie dlatego były momenty, kiedy łzy same cisnęły mi się do oczu. Ale miałam też chwile refleksji. Bo sama byłam ciekawa, dlaczego ojciec Wojtusia postąpił tak a nie inaczej? I szczerze, do końca nie rozumiem jego postępowania. Jednak i tak uważam, że losy bohaterów tutaj są wyjątkowo smutne. Ale to nie ujmuje w żadnym razie nic tej powieści. Nawet powiedziałabym, że czasem są potrzebne takie smutne i refleksyjne powieści, w których jest też pokazane, jak ważne w życiu jest spełnianie swoich marzeń i odnajdywanie swojej drogi oraz że czasem warto dać drugą szansę. 



Tytuł: "Pocztówki z Portugalii"

Autor: Jolanta Kosowska

Ilość stron: 374

Wydawnictwo: Zaczytani


      Dziękuję raz jeszcze dziewczynom z bloga Czytam dla przyjemności, że mogłam wziąć udział w tym BT.

Komentarze

  1. Bardzo lubię twórczość pani Jolanty, ona dosłownie maluje słowem. Tej książki jednak jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Aż chce się czytać te opisy różnych ciekawych miejsc. I tę książkę polecam serdecznie.

      Usuń
  2. Mam tę książkę i planuję zacząć się czytać już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi całkiem nieźle. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki pani Joli polecam Ci gorąco Karolino. Obojętnie którą jak będziesz miała możliwość, to przeczytaj.

      Usuń
  4. super że autorka nie boi sie trudnych tematów a życiowe treści są tak bardzo autentczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego pani Joli tak super wychodzi opisywanie różnych chorób, bo sama jest lekarzem. ;) To jej na pewno dużo ułatwia.

      Usuń
  5. Nie znam tej autorki, ale gustuję w innej literaturze, ale na pewno książka ma swoich zwolenników

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Pani Jola ma ogromną rzeszę fanów, w tym i mnie ;)

      Usuń
  6. Miałam okazję się z nią zapoznać i wywarła na mnie całkiem dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super. Mi też się podobała. Choć sporo smutku tutaj jest.

      Usuń
  7. Nie czytam romansów i nie znam autorki, ale to dobrze, że książka jest według Ciebie warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie przeczytalas nawet opisu, bo to zaden romans nie jest, a powiesc...

      Usuń
    2. Amber gdybyś przeczytała mój wpis, wiedziałabyś, że to jest powieść a nie romans. Następnym razem mam prośbę, żebyś poświęciła tę chwilkę i przeczytała wpis.

      Usuń
    3. Miniowe Szczęścia dokładnie, to piękna i klimatyczna, choć smutna powieść. A właśnie - miałaś kiedyś okazję przeczytać jakąś książkę pani Jolanty Kosowskiej?

      Usuń
  8. Gratuluję udziału w tym wyzwaniu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo