Przejdź do głównej zawartości

"Zwykła historia" Maja Drozd.

 


     W ubiegłym roku poznałam pióro Mai Drozd, bo miałam przyjemność patronować jej debiutanckiej książce "Pomiędzy kłamstwami", która nota bene będzie miała swoją rocznicę już 5 października :) Czyli za niedługo :) "Zwykła historia" miała premierę 11 lipca tego roku i mam przyjemność ją recenzować. Trochę odkładałam tę książkę, ale w końcu poczułam, że teraz muszę ją przeczytać. I wiecie co? Na wszystko kiedyś przychodzi odpowiednia pora :)

     Iga to dziennikarka i matka dwójki dzieci. Kuba to świetnie grający w siatkówkę zawodnik reprezentujący Polskę. Co ich łączy? W sumie nic. Jest tylko wielkie pragnienie Igi na przeprowadzenie wywiadu z Kubą. A ten przystojny siatkarz nie ma ochoty na udzielanie jakichkolwiek wywiadów. Coś w pewnym momencie się zmienia i on zgadza się na wywiad z nią.  Po tym wywiadzie ich relacje się zmieniają, ocieplają i stają się dosyć bliskie. Ale czy mają szansę na stworzenie związku? On ciągle wyjeżdża, ma mnóstwo treningów. Jej praca też wymaga czasem wyjazdów, plus ma dzieci, którymi musi się zajmować i ogarniać matczyne obowiązki. Jak to pogodzić? Czy jest to w ogóle możliwe? A jeszcze dochodzi przeszłość obojga, która może namieszać tutaj. Są też bliskie osoby, które są wielką ostoją dla Igi oraz Kuby. Jednak i oni czasem zmagają się z problemami. 

     "Zwykła historia" to piękna powieść. Nie ma w niej lejącego się lukru i słodyczy, nie ma niepotrzebnego dramatyzmu czy przesadyzmu z czymkolwiek. Wszystko mam wrażenie, że jest odpowiednio wyważone, odpowiednio dopracowane. Iga i Kuba - dwójka ludzi tak różnych, z różnych miejscowości, w różnym wieku, gdzie to kobieta jest starsza od mężczyzny, plus ona ma dzieci, a jego wielką miłością i pasją do tej pory była tylko siatkówka. Maja Drozd pokazała ot zwykłych ludzi, takich z krwi i kości, jak Ty czytelniku czy ja. Tych zwykłych ludzi obsadziła w zwykłych zawodach: dziennikarka, siatkarz. Dała tym ludziom zwykłe rodziny, ze zwykłymi problemami i zwykłymi radościami. Plus obarczyła obojga ot takimi zwykłymi niezwykłymi przeszłościami o których słyszymy od znajomych, od kogoś z rodziny. Autorka sprytnie połączyła te wszystkie zwykłe niezwykłe cechy bohaterów i stworzyła wręcz niezwykle wciągającą powieść. Mamy możliwość poznania odczuć samej Igi oraz Kuby, ale też narratora, który bardzo dobrze nas oprowadza po tej historii. Poruszone zostały tutaj ciekawe tematy, jak: rozwód, depresja, choroba nowotworowa, pasja do sportu, pasja do wywiadów, rodzina patchworkowa. To tylko nieliczne z tematów tu poruszanych. Ale żaden nie przytłacza czytelnika. Cała powieść jest w dosyć lekkim stylu, czyta się przyjemnie, choć emocje momentami buzują. Są sceny gorętsze, ale nie martwcie się, nie ma scen erotycznych. Jest odrobina romantyczności, ale są i takie sceny, gdzie ciśnienie poszybowało mi w górę z nerwów, jakich dostarczył tutaj pewien bohater. No cóż. Wszystkiego nie zdradzę, bo chcę żebyście sami przeczytali tę książkę. Jest tego niezwykle warta!

#współpracabarterowa z Mają Drozd




Tytuł: "Zwykła historia"

Autor: Maja Drozd

Ilość stron: 204

Wydawnictwo: KSD Małgorzata Drozdowska


     Dziękuję Maju za możliwość przeczytania tej książki. Dziękuję również za piękną dedykację. I czekam na kolejną książkę :)



Komentarze

  1. Dwa dni temu ta ksiażka do mnie dotarła. Wkrótce będę ją czytała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa książka, gratulacje patronatu. Będę musiała, sprawdzić ją. Zamówie na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem to niestety nie mój patronat. Tylko miałam przyjemność ją recenzować. Ale to byłą naprawdę dla mnie przyjemność.

      Usuń
  3. Zainteresowałaś mnie tą książką pisząc - Nie ma w niej lejącego się lukru i słodyczy, nie ma niepotrzebnego dramatyzmu czy przesadyzmu z czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekna okładka. Książka również warta uwagi i chyba zamówię

    OdpowiedzUsuń
  5. Wędrówki po kuchni20 września 2023 11:46

    Musze przyznać, że mocno zainteresowałaś mnie tą ksiażką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam pióra tej autorki, więc czas to zmienić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo