Przejdź do głównej zawartości

"Zapach ziół" Maja Drozd.



      Towarzyszę książkom Mai Drozd od jej debiutu. I szczerze, zaskakuje mnie ta autorka, zarówno różnorodnością tematyki poruszanej w jej książkach, jak i samym stylem pisania. O co dokładnie mi chodzi? A więc, kiedy czytam, czuję jakbym widziała każdą z opisanych scen. Ten zapach ziół jest tutaj też wręcz odczuwalny :) 

     Poznajemy Ewę i Tadeusza Zalewskich, którzy zamieszkują rodzinny folwark w Zalesiu. Takiej cudownej i kochającej się pary jak ta dwójka, to ze świecą szukać. W tamtych czasach było nie do pomyślenia, aby kobieta doradzała mężowi w różnych męskich tematach, albo żeby kobieta zarządzała sama majątkiem, czy żeby mogła zostać lekarzem. A właśnie takie zadatki miała Ewa. Dryg do ziół i leczenia ludzi miała za swoim ojcem, który jak mógł tak wspierał córkę. 


   " Nie rozumiała, dlaczego jej życie miało ograniczać się do powtarzania tych samych schematów zachowań. Nie godziła się na to, żeby ktoś inny, nie pytając jej o zdanie, decydował, co jest dla niej dobre, a co złe. Nie mogła uwierzyć, że tysiące kobiet posłusznie wykonują wolę mężczyzn i matek, a żadna z nich nawet nie zastanowiła się nad tym, żeby to zmienić. Ona chciała mieć własne zdanie i samodzielnie decydować nie tylko o tym, jaki wzór wyhaftować na chustce czy serwecie do salonu."


     Tomasz miał za to ambicje, by walczyć o odrodzenie Polski. To zaś źle wróżyło i jemu, i jego najbliższym. We dworze państwa Zalewskich pojawia się przyjaciel Tadeusza z dzieciństwa - Anton. Ten mężczyzna trafił w odpowiednim momencie do tej rodziny. I na przestrzeni 10 - 11 lat, bo tyle lat trwa akcja w tej książce, to przyznam się, że ten bohater zaskarbił sobie nie tylko moje serducho. To co w ciągu życia przytrafiło się temu bohaterowi, załamało by niejednego człowieka, a on mając obok przyjaciół z każdego dołka wychodził na prostą. Tak samo, kiedy przyjaciele mieli kłopoty, on starał się jak mógł, żeby im pomóc. Każdy z bohaterów został tutaj tak przedstawiony, że wiadomo kto jakie ma tutaj stanowisko, czym się zajmuje i jaki jest. Dlatego polubiłam się od razu z bohaterami. No, może nie do końca, bo kilku bohaterów bym się z tej historii pozbyła, ale wiem, że wtedy nie byłaby taka wartościowa. Wtedy byłby lukier, a tak mamy pokazane prawdziwe życie zarówno szlachty, jak i chłopów z czasów pod zaborami. Tylko dlaczego jest tutaj tyle bólu? I co dalej będzie z bohaterami? Czy jeszcze los się do nich uśmiechnie?

   Historia, którą naszykowała Maja Drozd jest niezwykła i mega poruszająca serducho. A pod koniec to poruszyła nie tylko moje serducho, ale i moje łzy, które lały mi się strumieniami i czytać nie mogłam. Uwielbiam przenosić się w czasie, do klimatycznych dworków, gdzie podłoga skrzypi, a za wielkimi i ciężkimi drzwiami dzieją się różne rzeczy. Uwielbiam odwiedzać wiejskie chałupy, gdzie są malutkie izby i przeważnie zawsze pod domem ławka do odpoczynku. Poza tym, te klimaty, kiedy to ludzie wierzą w Szeptuchy, albo jakieś inne zabobony bardziej niż w medycynę. To czasem wywołuje we mnie zarówno uśmiech, jak i trwogę. Ale rozumiem, że czasy były inne i ludzie byli inni. Za to naprawdę podziwiałam miłość i przyjaźń, które łączyły Ewę i Tomasza. Cudownie mi się o nich czytało. Przyjaźń z Antonem też tutaj jest do pozazdroszczenia. Oddanie służby w dworku państwa Zalewskich, ale i ludzi ze wsi z okolicy Zalesia - coś pięknego. Ta historia jest bajeczna, ale też taka życiowa i jednocześnie tragiczna, choć niosąca nadzieję na .... Na co? Hm.... Tego dowiemy się z drugiego tomu, bo to jeszcze nie jest koniec historii o Zalesiu i jej mieszkańcach. 


#współpracabarterowa z Mają Drozd



Tytuł: "Zapach ziół" 

Autor: Maja Drozd

Ilość stron: 364

Wydawnictwo: KSD Małgorzata Drozdowska


     Maju dziękuję za możliwość przeżycia tej fascynującej i tak poruszającej historii. Czekam na kontynuację :)

   

Komentarze

  1. Bardzo lubię książki Mai i na pewno sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie. A ja już wyczekuję drugiego tomu, bo Maja naszykowała tutaj taką historię, że w jednej książce się nie zmieściła.

      Usuń
  2. o, chyba coś○ dla mnie - muszę jej poszukać - koniecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem udanych poszukiwań życzę i ciekawych chwil z lekturą :)

      Usuń
  3. Ta lektura na pewno by mi się osobiście spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam autorki, ale uważam, że świetna książka dla nastolatek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej dla starszej młodzieży, już takiej pełnoletniej bym powiedziała ;)

      Usuń
  5. Czytałam jedną książkę tej autorki. Ta jakoś nie przemówiła do mnie opisem fabuły i raczej nie sięgnę, ale super, że Tobie się podobało 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. A którą z jej wcześniejszych czytałaś? "Pomiędzy kłamstwami" czy "Zwykłą historię"?

      Usuń
  6. Fajnie ze dzięki świetnym opisom mogłaś świetnie wczuć się w realia ksiażki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświe...

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...