Przejdź do głównej zawartości

"Hulia. Nieidealni." Anett Lievre.

      Po ostatniej książce potrzebowałam toootalnej odmiany! I ta książka była taką odmianą. Anett Lievre kolejny raz skradłaś moje serce! Najpierw "Amandine" , a teraz "Hulią". Ale teraz to już tak na serio! Ta książka to rewelacyjna opowieść o miłości siostrzanej, o trudnej miłości dwojga osób i o podejmowaniu jakże bolesnych niekiedy decyzjach miłosnych. 


     W przybliżeniu napiszę, że główna bohaterka Julia, mieszka z młodszą siostrą. Pewnego dnia, całkowicie przypadkowo siostry lądują na domówce, z której to szybko muszą uciekać. Coś jednak Julię zatrzymuje tam i tym sposobem poznaje pewnego tajemniczego przystojniaka. Oboje czują od początku wielki erotyczny pociąg ku sobie. Jednak... Wydarzy się coś, co odsunie ich od siebie. Będą chcieli siebie unikać, ale los zadecyduje inaczej. Przypadkowe spotkania Julii z przystojniakiem, czyli z Aleksandrem, były dla nich katorgą emocjonalną. Cóż za emocje przeżywali bohaterowie!!! Jak pożądanie nimi wstrząsało!!! Jednak nie myślcie, że tylko o tej dwójce przeczytacie w książce. Będą tutaj dalsze losy siostry Julii, także przyjaciela bohaterki oraz kolegów z pracy dziewczyny. No i będą późniejsi nowi znajomi naszej bohaterki i ich dziwne, wesołe, smutne wydarzenia, a jedno nawet będzie prawie tragiczne. No po prostu autorka nie daje nudzić się czytelnikowi. I bardzo dobrze! 

     Szczerze, to podczas czytania trochę zazdrościłam Julii, że choć sama o sobie nigdy nie myślała, ani nie mówiła, że jest piękną, przyciągającą uwagę mężczyzny kobietą, to powodzenie u nich miała spore. Rzekłabym wręcz, że gdzie by się nie ruszyła, to zawsze jakiś facet był nią zainteresowany. No przecież kiedy byłam młodsza, dajmy na to w wieku bohaterki z książki, to sama chciałam mieć takie powodzenie. Ale cóż, moje życie na szczęście aż tak się nie pokomplikowało, więc tego akurat nie zazdrościłam Julii. Co się tyczy obiektu westchnień bohaterki - czyli Aleksandra, to od początku zafascynował mnie i wkurzał niemiłosiernie! Czułam podskórnie, że coś lub ktoś w przeszłości jego musiało się wydarzyć, że zachowywał się tak jak się zachowywał. Aczkolwiek byłam jak najbardziej za pomysłem Julii - nie zdradzę jakim, ale bardzo dobrze postąpiła. Końcówka książki mnie zaskoczyła! Ja chyba gdzieś tam liczyłam na inne zakończenie, ale nie powiem, że to które jest, jest złe. Zakończenie jest rewelacyjne! I baaaardzo zachęcam Was do tej książki. Ma ona 494 strony i szczerze, to czyta się je ekspresowo. Tak wciągają wydarzenia opisane przez Anett Lievre. Tytuł jest tutaj trafiony w 100%. Bo ta nasza główna para faktycznie jest mega nieidealna :) Jednak - przeciwności lubią się przyciągać ;) Pióro autorki jest lekkie i przyjemne, więc nic tylko siadać z książką i czytać :) A ja niecierpliwie będę wyglądała wieści o kolejnej książce autorki :)



Tytuł: "Hulia. Nieidealni."

Autor: Anett Lievre

Ilość stron: 494

Wydawnictwo: WasPos


Dziękuję baaaardzo Anett Lievre, że wybrała mnie do recenzji swojej książki, a Wydawnictwu WasPos dziękuję za książkę :)

Komentarze

  1. Nie znam tej książki, ale tak ciekawie o niej napisałaś, że chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moja opinia zachęciła Ciebie. Książka jest na prawdę świetna.

      Usuń
  2. Hmm...myślę, że mogłabym spędzić z tą książką miły wieczór :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorki zupełnie nie znam i nic mi nie mówi, ale recenzja jest zachęcająca i ciekawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo często ostatnio sięgam po nieznanych autorów. Jestem zaskoczona, że tyyylu ich jest i ciągle nowi dobywają. A ja nie nadążam z czytaniem ich twórczości.

      Usuń
  4. Nie słyszałam jeszcze o tej książce. Zainteresowałaś mnie nią i chyba po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Leży na półce i czeka na przeczytanie, ale po Twojej recenzji mam na nią większą ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz, że książka wciągnie od pierwszej do ostatniej strony.

      Usuń
  6. Nie jest to może mój ulubiony gatunek literacki,ale o skomplikowanych relacjach siostrzanych chętnie poczytam- bo sama takie mam z moją siostrą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj w sumie siostrzane relacje skomplikują się na krótko, ale bardziej skomplikowane są relacje damsko - męskie.
      A co się tyczy Ciebie i siostry to trzymam kciuki, że nadejdzie taki moment, że się dogadacie, wszystko sobie wyjaśnicie i będzie wszystko dobrze! Tego Ci życzę!

      Usuń
  7. lubie czasami dać się porwać takim silnym emocjom, wtedy czuję jakby to ja przeżywała tę historię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. I to jest najlepsze podczas czytania książek - że można przenieść sie do tego książkowego świata :)

      Usuń
  8. Ostatnio sporo odmiany potrzebowałam w czytelniczych wyzwaniach, jakby innego pokolorowania pasji czytania. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo